Polska - Kolumbia, MŚ 2018. Rafał Rusiecki: Po takim meczu tylko spirytus [KOMENTARZ]
Napisałem po meczu do znajomego, że po całym dniu pracy i takim właśnie meczu odeszła mi ochota na symboliczne piwko. Odpisał, że po takim meczu to tylko spirytus.
fot. Bartek Syta
Za nami mocne zderzenie z piłkarskim światem. Znów poznaliśmy miejsce w szeregu. Znów okazało się, że nie dogoniliśmy najlepszych, bo oni mają już nowe patenty na wygrywanie. Znów trzeba będzie grać ten „mecz o honor”, który nikomu w naszej drużynie do niczego potrzebny nie jest.
Minęło już trochę czasu od kiepskiej porażki z rozpędzającą się Kolumbią, a ja wciąż czuję niesmak. To prawda, że trochę – tak jak i inni - dałem się oszukać, że nasi piłkarze są już w elitarnym gronie. W tyle głowy było, że wysokie lokaty w rankingu FIFA miarodajne nie są, ale przecież można było z dużą dozą prawdopodobieństwa liczyć na wyjście z tej cholernej grupy.
Okazało się jednak, że poczynając od Wojciecha Szczęsnego, a na Robercie Lewandowskim kończąc, nasze asy są bez formy. Ciężki sezon ligowy w klubach dał się we znaki i tym piłkarzom nie udało się fizycznie odbudować. Gdzie było „turbo” Kamila Grosickiego? Gdzie były rajdy Jakuba Błaszczykowskiego? Gdzie była finezyjna i mądra zarazem gra Piotra Zielińskiego? Gdzie były udane akcje oskrzydlające Macieja Rybusa i Bartosza Bereszyńskiego? Gdzie był Łukasz Piszczek? Dlaczego Robert Lewandowski ma wciąż tyle samo goli na dużych turniejach co Bartosz Bosacki (dwa)? Dlaczego Wojciech Szczęsny nie uratował nas przynajmniej w jednej groźnej sytuacji podbramkowej?
I teraz, patrząc z dystansu, okazuje się, że na dużych turniejach w XXI wieku to mistrzostwa Europy we Francji w 2016 roku były wyjątkiem od reguły. Że na mundialach w 2002 roku w Korei i Japonii oraz w 2006 w Niemczech, a potem na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii oraz w 2012 w Polsce i na Ukrainie to był pokaz prawdziwych możliwości naszej drużyny. Nie wątpię, że Adam Nawałka wybrał najlepszych z możliwych. Nie rozumiem jednak, dlaczego aż tylu piłkarzy jest tego lata bez formy. Samym budowaniem pozytywnej atmosfery wiele się nie zdziała. Tym bardziej, że dla grupy 30+ to ostatni taki turniej w życiu. Do Kataru w 2022 przecież nie polecą. Jeśli rzecz jasna w ogóle się tam zakwalifikujemy.
W czwartek podczas meczu z Japonią w Wołgogradzie wypijemy to gorzkie piwo. Potem trzeba będzie spakować walizki w hotelu w Soczi i wracać do domu. Tym razem nie będzie spektakularnych transferów do liczących się klubów dla graczy rozsianych po Europie. Nie będzie spotkań z kibicami i poklepywania po plecach. Nam, w kraju, pozostanie liczenie na cud w eliminacjach pucharowych naszej eksportowej grupy. A potem będzie polska ekstraklasa i liczenie, że objawi się znów jakiś rodzynek, który chociaż przez dwie rundy będzie cieszył oko, zanim podkupią go bogatsi.
Brakuje nam powtarzalności. Bez tego nie przeskoczymy pewnego poziomu. Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, zapowiedział już budowanie nowej reprezentacji. Mam nadzieję, że trenerzy będą mieli z kogo ją stworzyć. W innym wypadku pozostanie naturalizowanie 5-6 Brazylijczyków.
Były selekcjoner o meczu z Kolumbią: Przy drugiej i trzeciej bramce popełniliśmy kardynalne błędy
TVN24 / x-news