menu

Osiem goli Realu na Bernabeu! Ronaldo i Benzema show, dotkliwa porażka Malmoe na pożegnanie z LM [RELACJA, ZDJĘCIA]

8 grudnia 2015, 22:32 | Grzegorz Ignatowski

Co działo się na Santiago Bernabeu! Real Madryt przed własną publicznością rozbił Malmoe aż 8:0. Cztery gole w tym spotkaniu strzelił Cristiano Ronaldo, trzy Karim Benzema, a jedno trafienie dołożył Mateo Kovavic. Tym samym "Królewscy" przypieczętowali awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów, a Malmoe pożegnało się z rozgrywkami.

Piłkarze Realu Madryt chyba mieli jeszcze przed tym meczem w pamięci bolesną porażkę z Barceloną i wyrzucenie z Copa del Rey, bowiem od samego początku robili wszystko, żeby upokorzyć przeciwnika. To nic, że to spotkanie nie miało żadnego znaczenia dla "Królewskich" jeśli chodzi o układ tabeli grupy A. Real chciał zdeptać rywala, wgnieść go w ziemię i zastąpić negatywne wspomnienia wielkim triumfem. W efekcie już w 12. minucie po celnym uderzeniu Karima Benzemy gospodarze wyszli na prowadzenie. A to miał być dopiero początek. Dokładnie 12 minut później Cristiano Ronaldo dośrodkował piłkę z prawego skrzydła wprost na głowę Karima Benzemy i po jego główce na tablicy świetlnej pojawił się wynik 2:0.

Real zadziwiał regularnością, bowiem niedługo później było już 3:0. Stało się tak za sprawą Ronaldo, który precyzyjnie wykonał rzut wolny kierując piłkę w lew dolny róg bramki strzeżonej przez Johana Wilanda.

Do przerwy Real prowadził 3:0, ale trzeba też powiedzieć, że był to najniższy wymiar kary. Cristiano Ronaldo w pierwszych 45 minutach mógł strzelić przynajmniej kilka bramek, ale Portugalczykowi czasem zdarzało się przekombinować, jak przy próbie uderzenia przewrotką, albo zbytnio skupić się na sile strzału kosztem precyzji. A wszystko to działo się przy maksymalnym przyzwoleniu defensywy Malmoe, która spisywała się tego dnia beznadziejnie, co dawało nadzieje, albo raczej gwarancje, kibicom Realu na kolejne bramki w drugiej połowie.

Tuż po wznowieniu gry okazało się, że obrona Malmoe może być jednak jeszcze gorsza. Zaledwie dwie minuty potrzebowali "Królewscy" na rozpracowanie defensywny przyjezdnych. Znów na listę strzelców wpisał się Ronaldo, który tym razem wykorzystał fakt, że piłka trafiła wprost pod jego nogi po strzale Danilo i rykoszecie od jednego z obrońców Malmoe. Trzy minuty później Portugalczyk miał już hat-tricka. Tym razem as Realu Madryt otrzymał piłkę od Danilo i choć posłał piłkę wprost w Wilanda, ale ten zamiast ją wybić, dotknął ją tylko kolanem, co nie uchroniło jego drużyny przed utratą bramki.

Wielu fanów Realu powiedziało w tym momencie "5:0 to za mało, by kibiców radowało", więc na przeciw ich oczekiwań wyszli Isco i Ronaldo. Ten pierwszy dogrywał z prawego skrzydła, a drugi z sześciu metrów wpakował piłkę do siatki przy biernej postawie obrońców.

Zadowoleni? Nie, 6:0 też kibiców nie radowało. A więc z odpowiedzią przyszedł Mateo Kovacić, który popisał się kapitalnym strzałem ze skraju pola karnego. Ale to wciąż nie wystarczyło "Królewskim". Cztery minuty później Kovacić podał do Isco, tego dograł do Benzemy, a Francuz po tym jak potraktował jednego z obrońców jak tyczkę slalomową umieścił piłkę w siatce, ustalając tym samym wynik meczu na 8:0.

I na tym się skończyło, choć wprowadzony w końcówce Czeryszew miał wyraźną ochotę na podwyższenie wyniku. Nie udało mu się to, być może dlatego, że Real już jeden rekord tego dnia pobił. Chodzi o rekord Cristiano Ronaldo, który z dorobkiem 11 bramek stał się najskuteczniejszym strzelcem jeśli chodzi o gole strzelone w jednej edycji w fazie grupowej LM. Real był też bliski najwyższego zwycięstwa w historii Ligi Mistrzów, ale ostatecznie zadowolił się wyrównaniem rekordu Liverpoolu, który 6 listopada 2007 roku wygrał 8:0 z Besiktasem Stambuł.


Polecamy