Sparing: Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 1:2 (ZDJĘCIA, WIDEO)
Piłkarze Śląska Wrocław w drugim sparingu, zmierzyli się z GKS-em Bełchatów. Po sobotnim zwycięstwie 3:1 nad Karviną, gracze z Oporowskiej musieli uznać wyższość rywali. Jedyną bramkę dla gospodarzy strzelił Marco Paixao, natomiast dla gości trafiali bracia Makowie - Michał oraz Mateusz.
W dzisiejszym meczu trener wrocławian Stanislav Levy w podstawowej jedenastce desygnował do gry niemal najsilniejszą jedenastkę. Wyraźnie brakowało jedynie Waldemara Soboty.
Zawody rozpoczęły się od śmiałych ataków gospodarzy. Najpierw dwukrotnie próbował Mila, ale za każdym razem na drodze jego strzałów stawali obrońcy GKS-u Bełchatów, następnie strzałem z 16 metrów Podleśnego próbował zaskoczyć Plaku, ale bramkarz gości nie dał się zaskoczyć i wybił piłkę na rzut rożny.
Kolejne minuty to dalsze ataki wrocławian, jednak żaden z nich nie przyniósł większego zagrożenia pod bramką GKS-u. Warty odnotowania jest jedynie strzał po ziemi Sebastiana Mili, jednak wówczas dobrą interwencją popisał się bramkarz gości.
Zdecydowana gra Śląska w końcu przyniosła oczekiwany skutek. W 16. minucie efektownym zagraniem piętką popisał się Mariusz Pawelec, piłka trafiła do niepilnowanego Paixao, który precyzyjnym strzałem otworzył wynik spotkania.
Strzelona bramka nieco uspokoiła grę, ale przewaga gospodarzy wciąż była widoczna. Licznie zgromadzonych kibiców, na stadionie przy ulicy Oporowskiej, cieszyła na pewno dobra gra nowych zawodników, którzy niedawno wzmocnili szeregi WKS-u. Ze szczególnie dobrej strony pokazywali się Sebino Plaku oraz Marco Paixao. Obaj byli niezwykle aktywni w ofensywnych poczynaniach Śląska.
Bełchatowianie chwilami próbowali przedostać się pod pole karne gospodarzy, ale robili to z mizernym skutkiem. Dość powiedzieć, że ich najgroźniejszymi próbami były dwa strzały z rzutów wolnych, jednak żaden z nich nie miał prawa zaskoczyć stojącego w bramce Mariana Kelemena.
Do nieprzyjemnej sytuacji doszło 32. minucie gry, ponieważ urazu doznał Kamil Wacławczyk, który chwilę później został zmieniony przez Grzegorza Barana. Roszada ta jednak nie zmieniła obrazu gry, ponieważ dalej to Śląsk był przeważającą stroną.
W czasie pierwszej połowy bardzo intensywnie rozgrzewali się rezerwowi piłkarze obu drużyn i z dużą dozą prawdopodobieństwa można było powiedzieć, że trenerzy dokonają w przerwie kilku zmian. Ostatnie minuty tej części gry to coraz śmielsze ataki bełchatowian, ale piłkarzom Kamila Kieresia wyraźnie brakowało wykończenia. Swoje szanse wykreować próbowali także gracze Śląska, ale defensywa gości spisywała się bez zarzutu.
Tak jak można było się spodziewać, trenerzy na drugą część gry wystawili zupełnie inne jedenastki, więc po wznowieniu gry ciężko było oceniać, czego należy spodziewać się na boisku. Roszady te korzystniej wpłynęły piłkarzy Śląska Wrocław, którzy przeprowadzili kilka składnych akcji.
Jednak to bełchatowianie byli skuteczniejsi, bowiem już swoją pierwszą akcję zakończyli strzeleniem bramki. Kontrę prawą stroną boiska przeprowadził Michał Mak i pokonał Wrąbla. Wszyscy obserwatorzy spotkania byli wówczas zgodni, młody bramkarz Śląska mógł się zachować między słupkami znacznie lepiej.
W tym fragmencie spotkania bardzo aktywny był Dudu, który kilkukrotnie dośrodkowywał piłkę w pole karne GKS-u, jednak do żadnego z nich nie doszli ofensywni gracze Śląska. Ciekawie zrobiło się dopiero po dośrodkowaniu Granella, który idealnie wrzucił piłkę na głowę Więzika. Napastnik Śląska, w tylko sobie znany sposób, spudłował uderzając z pięciu metrów.
Brazylijczyk w kolejnych minutach ciągle szarpał do przodu, ale nie przynosiło to większego zagrożenia. Trzeba też uczciwie przyznać, że gra w pewnym momencie zrobiła się senna. Taka atmosfera uśpiła defensywę Śląska, która popełniła prosty błąd. Ten został wykorzystany przez Mateusza Maka, który prostym strzałem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Stracona bramka zadziałała na piłkarzy Śląska pobudzająco. Piłkarze Śląska bardzo chcieli doprowadzić do wyrównania. Jednak o ile rozegranie piłki jakoś wyglądało, to wykończenie akcji pozostawiało wiele do życzenia - najczęściej brakowało tego ostatniego podania. Najdogodniejszą sytuację zmarnował Jakub Więzik, który w stuprocentowej sytuacji strzelił prosto w golkipera gości. Nie było to jedyne tak słabe zagranie byłego piłkarza ŁKS-u Łódź, który chwilę wcześniej zmarnował inną dogodną sytuację.
Dogodną sytuację do wyrównania gospodarze mieli w 88. minucie gry, gdy rzut wolny niemal na linii końcowej boiska wywalczył Dudu. Do ustawionej piłki podszedł Waldemar Sobota, który dośrodkował w pole karne. Jednak, mimo kilku prób strzału, futbolówka w końcu wylądowała w rękawicach bramkarza gości. Kolejne minuty także nie przyniosły zmiany rezultatu i w efekcie GKS Bełchatów pokonał Śląsk Wrocław 2:1.
Śląsk Wrocław - GKS Bełchatów 1:2 (1:0)
Bramki:
1:0 - Marco Paixao 16
1:1 - Mateusz Mak 58
1:2 - Michał Mak 76
Śląsk: (I połowa) Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Rafał Grodzicki, Marek Wasiluk, Mariusz Pawelec - Sebino Plaku, Tomasz Hołota, Przemysław Kaźmierczak, Sebastian Mila, Sylwester Patejuk - Marco Paixao. (II połowa) Jakub Wrąbel - Krzysztof Ostrowski, Robert Menzel, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba - Waldemar Sobota, Kamil Juraszek, Dalibor Stevanović, Mateusz Cetnarski, Adria Granell - Jakub Więzik
GKS: (I połowa) Damian Podleśny - Raul Gonzalez, Piotr Witasik, Maciej Wilusz, Krzysztof Michalak - Samuelson Odunka, Patryk Rachwał, Damian Szymański, Kamil Wacławczyk (34 Grzegorz Baran), Andreja Prokić - Adrian Paluchowski. (II połowa) Wiktor Baranowski - Adrian Basta, Szymon Sawala, Marcin Flis, Rafał Kosznik - Mateusz Mak, Kamil Poźniak (84 Piotr Piekarski), Grzegorz Baran, Bartłomiej Bartosiak, Łukasz Wroński - Michał Mak
Sędzia: Sebastian Tarnowski (Wrocław)
Grano 2x50 minut
PZPN: Kowalczyk nadal piłkarzem Śląska. WKS przedłużył umowę zgodnie z prawem