Sparing Ruchu ze Śląskiem: Wicemistrz rozgromił mistrza Polski [ZDJĘCIA, KIBICE]
W towarzyskim starciu dwóch najlepszych drużyn T-Mobile Ekstraklasy minionego sezonu, Ruch Chorzów nie dał szans Śląskowi Wrocław, pokonując go aż 5:2. Spotkanie zostało rozegrane w Brzegu, w którym funkcjonuje jeden z fanclubów wrocławskiego klubu.
Zobacz więcej zdjęć na stronie Gazety Wrocławskiej!
- Zobacz koniecznie:
- Jacek Zieliński: Fajnie wyprowadzaliśmy szybkie kontry [WIDEO]
- Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów [SKRÓT MECZU, WIDEO]
Na trybunach według organizatorów zjawiło się ponad tysiąc kibiców wspierających przez całe spotkanie zespół prowadzony przez Stanislava Levego. Do oficjalnych liczb należy podchodzić z dużą ostrożnością, ponieważ na bramie stadionu niektórym fanom przyznawano po kilka wejściówek. Sam byłem tego świadkiem, ponieważ otrzymałem ich... sześć, a towarzyszący mi kolega trzy sztuki. Widownia składała się głównie z fanów z Brzegu oraz oddalonej o kilkanaście kilometrów Oławy. W obu tych miastach prężnie działają fancluby mistrzów Polski.
Samo spotkanie rozpoczęło się kilka minut wcześniej niż zakładano, a pierwszą składną akcję przeprowadzili piłkarze Śląska Wrocław. W czwartej minucie do wychodzącego na czystą pozycję Piotra Ćwielonga piłkę zagrał Sebastian Mila, ale arbiter dopatrzył się spalonego, który był jednak mocno wątpliwy.
Na odpowiedź chorzowian nie trzeba było długo czekać, bowiem już kilkadziesiąt sekund później długim podaniem obsłużono Andrzeja Niedzielana. Były reprezentant Polski minął Rafała Gikiewicza i kierując piłkę do pustej bramki otworzył wynik spotkania.
Chwilę później mogło już być 2:0, bo piłkarze Jacka Zielińskiego zagrali świetną piłkę za obrońców Śląska Wrocław. Wówczas wydawało się już, że Andrzej Niedzielan zaliczy swoje drugie trafienie w tym spotkaniu, ale świetną interwencją popisał się Rafał Gikiewicz, który wyszedł przed pole karne.
Wspierani przez kibiców piłkarze z Wrocławia szybko próbowali doprowadzić do wyrównania. W 10. minucie gry z około 16 metrów strzelać próbował Łukasz Gikiewicz, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Do piłki dopadł jeszcze Piotr Ćwielong, ale jego strzał minął bramkę Krzysztofa Kamińskiego. Po wznowieniu gry do piłki doszedł Rok Elsner, ale jego uderzenie zatrzymał bramkarz Ruchu. Po tej interwencji nastąpiła przerwa w grze, bowiem na boisku pojawiła się petarda, którą ugasiła jedna z osób ze sztabu szkoleniowego Śląska, co spotkało się z aplauzem kibiców.
Zastój w grze nie wpłynął dobrze na piłkarzy Stanislava Levego, bowiem już w 14. minucie grzy Maciej Jankowski, który dobijał piłkę po uderzeniu Marcina Kikuta, podwyższył na 2:0.
Kolejną wartą odnotowania akcję mieliśmy po sześciu minutach od strzelenia bramki. Z prawego skrzydła dośrodkowywał Patrik Mraz, piłkę zdążył wypiąstkować Kamiński, jednak na linii pola karnego dopadł ją Ćwielong, który uderzył z pierwszej piłki. Po drodze odbił ją jeszcze od Łukasza Gikiewicza i dopiero interwencja na linii bramkowej uchroniła Ruch przed utratą bramki.
W 35. minucie na 3:0 podwyższył Jankowski, który wykorzystał dośrodkowanie Michała Kołodziejskiego i strzałem głową skierował piłkę do siatki.
Po stracie kolejnej bramki piłkarze Śląska, za wszelką cenę chcieli strzelić choćby honorową bramkę jeszcze przed zakończeniem pierwszej części gry. Wrocławianie przed idealną okazją stanęli w 43. minucie, gdy po faulu na Piotrze Ćwielongu został podyktowany rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Sebastian Mila i pewnym strzałem pokonał Kamińskiego. Do przerwy było 1:3.
Druga część gry rozpoczęła się po zaledwie kilkuminutowej przerwie od dużej ilości zmian, głównie w zespole Ruchu Chorzów. To właśnie Niebiescy zaczęli ją z wielkim animuszem. W 50. minucie gry dośrodkowanie z prawej strony boiska wykorzystał Andrzej Niedzielan. Sześćdziesiąt sekund później było już 5:1, bowiem solową akcją popisał się Marcin Kwiatkowski i po minięciu kilku rywali pokonał Rafała Gikiewicza.
Kolejne minuty to spora przewaga wicemistrzów Polski, którzy mieli kilka okazji na podwyższenie rezultatu. Piłkarze Śląska do głosu zaczęli dochodzić po godzinie gry, ale swojej przewagi nie potrafil udokumentować w żaden sposób. Szczęścia próbował m. in. Amir Spahić, ale jego uderzenie zostało zablokowane przez Kikuta.
Aktywny starał się być Dariusz Góral, który we wczorajszym starciu z Nysą Zgorzelec zaliczył dwa trafienia. Efektem tego była akcja z 69. minuty, ale na posternuku stał Michal Pesković. Minutę później ładnym strzałem popisał się Sebastian Mila, ale jego strzał minimalnie minął prawy słupek bramki.
Kolejne minuty to dalsza przewaga mistrzów Polski, którzy jednak nie potrafili znaleźć drogi do bramki Ruchu. Bliski szczęścia, po dośrdkowaniu Mili z rzutu wolnego, był Przemysław Kaźmierczak, ale piłka po strzale głową nie poleciała w światło bramki. Bardzo aktywny starał się być właśnie Mila, ale dzisiejszego dnia nie mógł się wstrzelić w bramkę.
Trafienie ustalające wynik meczu już w 90. minucie zanotował Mateusz Cetnarski. Akcję zapoczątkował Mila, który łatwo wszedł w pole karne. Kapitan Śląska idealnie wystawił piłkę byłemu zawodnikowi GKS-u Bełchatów, który dopełnił już tylko formalności. Ruch Chorzów zasłużenie pokonał Śląsk 5:2, bo dzisiejszego dnia był drużyną lepszą i przede wszystkim skuteczniejszą.
Śląsk Wrocław - Ruch Chorzów 2:5 (1:3)
Bramki: Mila 45 (k), Cetnarski 90 - Niedzielan 5, 49, Jankowski 14, 35, Kwiatkowski 51
Śląsk: Gikiewicz - Socha (46 Kowalczyk), Jodłowiec, Grodzicki (61 Wasiluk), Pawelec (46 Spahić), Elsner, Kaźmierczak, Ćwielong (52 Góral), Mila, Mraz (46 Cetnarski), Ł.Gikiewicz (79 Dankowski).
Ruch: Kamiński (46 Pesković) - Djokic (46 Mularczyk), Sadlok (46 Komor), Stawarczyk (46 Lewiński), Kołodziejski, Kikut, Malinowski (46 Straka), Starzyński (46 Lisowski), Zieńczuk (46 Kreft), Jankowski (46 Kwiatkowski), Niedzielan.
Żółta kartka: Djokić.
Z Brzegu Michał Mormul / Ekstraklasa.net