3. liga. Soła Oświęcim już w pierwszej połowie „zajechała” Motor Lublin
To był kosmiczny mecz. Takie głosy dało się słyszeć w Oświęcimiu po gwizdku kończącym spotkanie, w którym miejscowa Soła rozbiła Motor Lublin, głównego kandydata do mistrzostwa grupy południowo-wschodniej III ligi piłkarskiej.
fot. Fot. Jerzy Zaborski
Już pierwsze sekundy spotkania pokazały, że miejscowi wyszli na boisko z „ogniem” w oczach. W polu karnym upadł Przemysław Knapik, ale sędziowie, czyli główny i asystent, spojrzeli na siebie badawczo. Jednak nie zdecydowali się podyktować karnego.
Jednak oświęcimian wcale to nie zniechęciło. Po chwili, po zagraniu ze skrzydła od Krzysztofa Hałgasa, w polu karnym znalazł się Paweł Cygnar. Kapitan gospodarzy, mając przed sobą tylko bramkarza, nie miał kłopotów z jego pokonaniem.
Po prostopadłym podaniu od Dawida Dynarka lewą stroną urwał się Krzysztof Hałgas. Wpadł w pole karne i - strzałem po długim rogu - nie dał szans Otenaszence.
Oświęcimianom ciągle było mało. Jak już dopadli słabego rywala, chcieli go wręcz rozszarpać. - Chłopcy mieli w pamięci wiosenną porażkę na własnym boisku, kiedy w końcówce sędzia wygwizdał przeciwko nam dwa karne i dlatego rywale wygrali 3:1 – przypomniał Sebastian Stemplewski, trener Soły.
Po faulu na Mateuszu Gleniu sędzia przyznał miejscowym wolnego. Zagrał z niego Paweł Cygnar, a Marcin Drzymont z bliska głową wpakował piłkę do siatki.
Jednak okrasą meczu było trafienie Mateusza Glenia, który sprzed linii pola karnego przymierzył w „samo okienko”. - Być może ten gol odebrał rywalom ochotę do gry – analizował popularny w Oświęcimiu „Glenik”. - Trafienie było chyba najpiękniejsze w mojej przygodzie z piłką. Jednak wyżej od niego cenię sobie spektakularne zwycięstwo nad kandydatem do awansu. Tamie mecze zapadają w pamięci.
- Zagraliśmy źle taktycznie – tłumaczył Marcin Sasal, trener Motoru. - Byliśmy zbyt wysoko, co ułatwiało rywalom prostopadłymi zagraniami konstruowanie zabójczych dla nas akcji.
W przerwie lubelski szkoleniowiec dokonał trzech zmian. Goście starali się narzucić swój styl gry. Jednak poza minimalnie niecelnym strzałem Kamila Oziemczuka (60 min) i kilkoma rzutami rożnymi nie byli w stanie zagrozić bramce Dawida Gargasza.
Tymczasem po płaskim strzale Kamila Szewczyka Otenaszenko skapitulował po raz piąty i - jak się okazało – nie ostatni. Pieczęć na wygranej miejscowych postawił Paweł Cygnar, który z bliska trafił do siatki. Jak na kapitana przystało, rozpoczął i zakończył dzieło zniszczenia lublinian.
- Zwycięstwo nad kandydatem do awansu, w dodatku w takich rozmiarach, było dla mnie najlepszym urodzinowym prezentem, jaki drużyna mogła mi sprawić – cieszył się Sebastian Stemplewski, trener Soły.
- To był jakiś kosmiczny mecz i kosmiczny padł w nim wynik. Jak długo jestem trenerem, nie przegrałem w takich rozmiarach. Dostaliśmy takiego „dzwona”, że jako kandydat do awansu musimy się szybko zebrać – powiedział Marcin Sasal, trener Motoru,
Soła Oświęcim – Motor Lublin 6:0 (4:0)
Bramki: 1:0 Cygnar 3, 2:0 Hałgas 36, 3:0 Drzymont 41, 4:0 Gleń 45, 5:0 Szewczyk 72, 6:0 Cygnar 78.
Soła: Gargasz – Kasolik, Wadas (78 Szymczak), Drzymont, Jamróz – Gleń (89 Stankiewicz), Szewczyk, Dynarek, Hałgas (73 Snadny) – Cygnar (84 Bała), Knapik (66 Czapla).
Motor: Otenaszenko – Kursa, Tymosiak, Majkowski, Słotwiński – Oziemczuk (73 Szkatuła), Tadrowski (73 Michota), Kamiński (46 Korczakowski), Gieraga – Kozban (46 Nowak), Dzięgielewski (46 Kaczmarek).
Sędziował: Sebastian Godek (Kielce). Żółte kartki: Szewczyk - Tymosiak, Tadrowski, Korczakowski. Widzów: 400.
#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/5e38dd05-e7d5-19ec-9bcd-10b66d5d7ef2,8f11bbbf-b6eb-8c05-e8b7-bc33a512a041,embed.html[/wideo_iframe]