menu

Snajper z IV ligi mógł grać w Arce Gdynia

23 marca 2011, 12:42 | Janusz Woźniak / Dziennik Bałtycki

Niecodziennym wyczynem w IV-ligowym meczu Żuławy Nowy Dwór - Gryf 2009 Tczew popisał się Mateusz Kuzimski. Napastnik Gryfa zdobył wszystkie sześć bramek dla swojego zespołu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że piłkarz ten był w orbicie zainteresowań Arki, której bolączką jest skuteczność graczy przedniej formacji.

Mateusz Kuzimski bryluje w Tczewie
fot. Z. Brucki / Dziennik Bałtycki
Mateusz Kuzimski bryluje w Tczewie
fot. Z. Brucki / Dziennik Bałtycki
1 / 2

Nazywa się Mateusz Kuzimski, ma 20 lat i jest napastnikiem Gryfa 2009 Tczew. W poprzednich latach notorycznie bywał królem strzelców pomorskich lig juniorskich. W miniony weekend liderujący w IV lidze Gryf wygrał na wyjeździe z Żuławami Nowy Dwór 6:0. Wszystkie gole w tym meczu zdobył wspomniany Kuzimski, a strzelił je nie byle frajerowi, bo mającemu za sobą reprezentacyjną - w drużynach młodzieżowych - i ligową przeszłość doświadczonemu bramkarzowi Jarosławowi Talikowi. Na 50 zdobytych w tym sezonie bramek Gryfa, aż 18 jest autorstwa Kuzimskiego, który oczywiście przewodzi na liście strzelców w tej klasie rozgrywek.

Snajperski wyczyn Mateusza z jednego meczu sam w sobie jest godzien pochwały. Nie dlatego jednak chcę o nim napisać. Jest on bowiem żywą ilustracją do powiedzenia "Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie". Chociaż teza z tego powiedzenia jest w tym przypadku nie do końca prawdziwa.

Kuzimski - którego grę miałem okazję obserwować od dłuższego czasu - wychodząc na boisko tak naprawdę nie wyróżnia się w jeden zdecydowany sposób. Ani przesadnie dobre warunki fizyczne, ani nadzwyczajna szybkość, ani wyszkolenie techniczne, które może rzucić na kolana. Ma za to instynkt rasowego strzelca, potrafi znaleźć się w polu karnym i tam być już katem dla bramkarzy. Te cechy zdecydowały o tym, że znalazł się w orbicie zainteresowań Arki Gdynia. Mateusz był na zgrupowaniu drużyny młodej ekstraklasy, a późnie został do niej wypożyczony na dwa jesienne mecze ubiegłego roku. Zagrał przeciwko Legii Warszawa i Śląskowi Wrocław, zdobywając w każdym z tych spotkań po jednej bramce. W Arce jednak nie zagrzał miejsca i pewnie ku radości trenera Jacka Manuszewskiego wrócił do Tczewa.

- Kuzimski? Chciałem go mieć w swojej drużynie, to rzeczywiście bramkostrzelny napastnik, ale wiem, że nie doszło do porozumienia pomiędzy klubami - mówi teraz trener Arki ME Dariusz Mierzejewski.
Próbowaliśmy się dowiedzieć jak wyglądały te rozmowy o transferze. W imieniu Arki prowadził je między innymi trener koordynator ds. młodzieży Jacek Dziubiński.

- Rzeczywiście byliśmy zainteresowani tym młodym zawodnikiem. Długo go obserwowaliśmy, trenował u nas i zagrał w drużynie młodej ekstraklasy. Pojechałem do Tczewa, aby osobiście uzgodnić warunki transferu. Proponowałem kilka tysięcy złotych za transfer do naszej drużyny grającej w młodej ekstraklasie, a do tego 20 tysięcy dla Gryfa w momencie, kiedy Mateusz podpisze profesjonalny kontrakt i kolejne 20 tys. zł płatne w momencie, kiedy zadebiutuje w ekstraklasie. Myślę, że to nie były najgorsze warunki, zresztą mogliśmy dalej negocjować, ale ze strony tczewskich działaczy nie widziałem chęci porozumienia. Ich, jak mogłem zrozumieć, interesowała znacznie wyższa kwoty i to wypłacona od razu. Pewnie gdybym pojechał mając do dyspozycji 100 tys. zł, to Mateusz byłby teraz piłkarzem Arki - opowiada Dziubiński.

Oczywiście każdy transfer niesie za sobą pewne ryzyko. Nie wiadomo, czy Kuzimski przebiłby się do ekstraklasowej Arki, ale mając dar zdobywania goli na pewno nie byłby gorszy od Josepha Mawaye, Giovanniego Duarte, Juniora Rossa czy Rafała Siemaszki. Ile ten kwartet zdobył goli dla Arki? A ile kosztuje żółto-niebieskich ich utrzymanie? Wiem, że to głupie - a może raczej kłopotliwe - pytania, dla ludzi odpowiadających w Arce za transfery. Myślę, że w Gdyni zabrakło determinacji i wyobraźni, aby transfer Kuzimskiego doprowadzić do końca. Bo Kuzimski zagrał dwa mecze w Młodej Ekstraklasie i zdobył dwa gole, a wspomniana czwórka też w niej grywa i grywała, a takim dorobkiem pochwalić się nie może…

Jest też i druga strona medalu. W Tczewie 20-letni napastnik dostaje jakieś pieniądze, ma status lokalnej gwiazdy, jest "towarem" na sprzedaż. Jeśli jego samego i tczewski klub ten status zadowoli, to tak naprawdę nikt na tym nie wygra. Po prostu Kuzimski straci szanse, aby się przekonać, czy w futbolu mógłby zrobić karierę wykraczającą poza lokalne opłotki.

I jeszcze jedna, krótsza już historia, związana z innym wychowankiem Wisły Tczew. 19-letni Paweł Wszołek właśnie w miniony weekend po raz pierwszy wyszedł w wyjściowym składzie ekstraklasowej Polonii Warszawa. Jako zawodnik grup młodzieżowych został wykupiony z Tczewa, za 10 piłek, do Lechii Gdańsk. Jego przygoda na Traugutta nie trwała długo, chyba trzy czy cztery sezony. Kiedy Wszołek nadawał się już do gry na coraz wyższym poziomie, Lechia bez walki oddała go z powrotem do Tczewa. Transakcja była uczciwa, bo 10 piłek - chociaż pewnie nie tych samych - trafiło na powrót do Gdańska.
A sam Wszołek? To etatowy reprezentant Polski juniorów, dziś już coraz ważniejszy zawodnik w Polonii. W Lechii pewnie nawet nie pamiętają, że mieli takiego zawodnika.

Transferowa ofensywa Lechii i Arki ma zdecydowanie zagraniczne kierunki i priorytety. Ta polityka w Lechii jeszcze broni się wynikami w lidze, a w Arce…?