Sławomir Peszko, piłkarz Lechii Gdańsk: To się nie mieści w mojej głowie, co zrobiliśmy w meczu z Pogonią Szczecin
Lechia Gdańsk zagrała fatalny mecz z Pogonią Szczecin, jeszcze słabszy niż wysoko przegrany z Koroną Kielce. To było fatalne pożegnanie na koniec roku z gdańską publicznością.
- To co zrobiliśmy w meczu z Pogonią nie mieści się w mojej głowie. Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, jak po raz kolejny możemy stracić trzy bramki na własnym stadionie - mówi Sławomir Peszko, skrzydłowy biało-zielonych. - Nigdy nie wygramy, jeśli tyle goli będziemy tracić. Tak było z Koroną, Lechem, Sandecją, Jagiellonią i teraz z Pogonią. Przecież w poprzednim sezonie w całej grupie mistrzowskiej nie straciliśmy bramki. Nie wiem jak, ale musimy do tego wrócić. To nie jest tylko wina czterech obrońców i bramkarza, bo gra defensywna zaczyna się ode mnie, od Marco Paixao.
Można było odnieść wrażenie, że piłkarzom Lechii zabrakło sił na spotkanie z Pogonią, po trudnym meczu z Górnikiem w Zabrzu.
- Siły były. Miałem ochotę grać i próbowałem coś zrobić indywidualnie, ale ciągle kończyło się tak, jakby trafiła kosa na kamień. Nie było tak, że od razu pressingiem "siedliśmy" na Pogoń i to był nasz błąd. Jeśli tego u siebie nie robimy, to później mamy problemy. Trzeba w ten sposób grać od początku, nie ma na co czekać, bo to się kończy tak, jak w meczu z Pogonią. To był jeden z gorszych meczów, jaki zagrałem w Lechii w Gdańsku - zakończył Peszko.
Robert Korzeniowski: Te igrzyska mogą nie być jedynymi bez Rosji
Agencja Informacyjna Polska Press