Sławomir Peszko, piłkarz Lechii Gdańsk: Nie zasłużyliśmy na porażkę
Sławomir Peszko został bardzo ciepło przyjęty w Płocku, miał świetną asystę przy bramce Marco Paixao, ale nie miał szczęśliwej miny po meczu z Wisłą w Płocku.
fot. Fot. Karolina Misztal
- Ta asysta mnie nie zadowala, bo przegraliśmy mecz. Liczy się całokształt. Rok temu mnie nie było na inaugurację, ale wiem, że była porażka z Cracovią. Teraz przegraliśmy w Płocku, znowu zły wynik na wyjeździe, a mieliśmy punktować od pierwszej kolejki - mówił po meczu Peszko. - Te wyjazdy są dla nas jakąś zmorą. Ciężko mi teraz coś mówić. Nie wiem czy z przebiegu meczu zasługiwaliśmy na tę porażkę, bo to my prowadziliśmy grę. Wydawało się po strzelonej bramce ogarniemy grę w środku pola, rozegramy trochę podań, a sami straciliśmy gola ze stałego fragmentu gry.
Dla biało-zielonych ten mecz ułożył się idealnie, objęli prowadzenie, kontrolowali przebieg spotkania, a mimo to nie potrafili odnieść zwycięstwa.
- Wszyscy widzieli, że byliśmy lepsi. Trzeba było tylko utrzymywać się przy piłce. A tracimy bramkę ze stałego fragmentu gry, chociaż mam wszystko rozpisane i wiemy kto ma kogo kryć. Prowadzenie gry nie gwarantowało nam stwarzanie klarownych sytuacji w meczu z Wisłą. To się zdarza już w kolejnym meczu wyjazdowym. Porażka boli, bo wróciłem do Płocka i chciałem się pokazać z dobrej strony, nie chciałem tutaj przegrać - powiedział skrzydłowy Lechii.
Zdaniem trenera Nowaka jego podopiecznym wydawało się, że na boisku żadna krzywda spotkać ich nie może.
- Bo tak mogło się wydawać. Wisła grała cofnięta i była nastawiona na kontry. Przygnębiająca była bramka z rzutu wolnego, bo nic się nie działo i nie było żadnego zagrożenia ze strony gospodarzy. Czasami jest tak, że jak prowadzi się grę, to nie zasługuje się na porażkę. Byliśmy o klasę lepsi, ale liczą się punkty, a te zdobyła Wisła. Dziękuję kibicom za miłe przyjęcie. Życzę Wiśle i Lechii miejsca w czołowej "ósemce" - zakończył Peszko.