Sławomir Cienciała marzy, by wrócić z Arką do Ekstraklasy
To zapewne jedyne wzmocnienie gdyńskiej Arki. W przeszłości grał nawet na poziomie T-Mobile Ekstraklasy, ale ostatnio był piłkarzem drugoligowej Odry Opole. Sławomir Cienciała, bo o nim mowa, na własnej skórze przekonał się, że przewrotne bywa życie piłkarza.
fot. sylwester wojtas
Janusz Kupcewicz o Arce Gdynia: To dobry zespół
Bułgarskie więzienie
To było drastyczne przeżycie. Przed rokiem 30-letni piłkarz wylądował na peryferiach wielkiego futbolu - w Bułgarii. Nie był to raczej ruch w stronę rozwoju sportowego, lecz szansa na niezłe zarobki. Zresztą do Etyru 1924 Wielkie Tyrnowo trafiło kilku innych Polaków. W grupie było raźniej ruszyć na nieznany teren.
Okazało się jednak, że nie trafili najlepiej. Nie sposób inaczej nazwać tego, co przeżył m.in. Cienciała. W klubie piłkarze zastali szalonego i niebezpiecznego prezesa, Turka, który już po pierwszej porażce groził zawodnikom, że ich zabije, sfałszowane kontrakty (wszyscy podpisali umowy, w których wynagrodzenie miało wynosić 990 lew, czyli około 2 tysiące złotych), uciekającego trenera, fatalne warunki mieszkaniowe i żywieniowe. Później nie było już nawet normalnych treningów czy przygotowań do meczów. Totalny chaos.
- Jeżeli chcieliśmy żyć normalnie, odpowiednio przygotować się do meczu, mieć energię, to musieliśmy kupić kuchenki, bo jedzenie w hotelu było takie, że nie można było na nie spojrzeć. Chodziliśmy też do restauracji, ale ile można w nich jeść - opowiadał nam Mateusz Bąk, obecnie bramkarz Lechii Gdańsk, którego do gry w Etyrze 1924 namówił... Cienciała.
Zawodnicy żyli w niewoli. Nie mogli opuścić klubu, bo obowiązywał ich kontrakt. Zresztą wszyscy obawiali się niebezpiecznego prezesa, który ponoć został zatrzymany w Holandii za przewóz gotówki. Po trzech miesiącach Polakom udało się wyrwać z piłkarskiego obozu przetrwania. O wielkich pieniądzach nikt nie wspominał. Bo ich nie było.
W ciągu roku do II ligi
A teraz warto się nieco cofnąć w czasie. Jesienią sezonu 2012/13 Cienciała był jeszcze piłkarzem grającego w T-Mobile Ekstraklasie Podbeskidzia Bielsko-Biała (ogółem grał przez osiem lat w tej drużynie). Doświadczony obrońca w tamtej rundzie zaliczył nawet kilka meczów, ale ostatecznie doszło do rozwiązania kontraktu.
Niedługo później wychowanek Beskidu Skoczków zameldował się na testach w gdyńskiej Arce. Sprawiał dobre wrażenie, więc sztab szkoleniowy widział zawodnika w swoich szeregach. Obie strony zaczęły nawet rozmawiać w sprawie kontraktu, gdy Cienciała zrezygnował. Podpisał kontrakt z Etyrem 1924 Wielkie Tyrnowo...
To nie był dobry ruch. Ani sportowo, ani finansowo. 30-letni piłkarz wrócił do kraju, ale lądowanie było twarde. W ciągu roku Cienciała zszedł z ekstraklasy do drugiej ligi. Trafił do Odry Opole, w której rozegrał 10 meczów.
Druga szansa w Gdyni
To jeszcze nie koniec. Zawodnik z aspiracjami starał się wrócić do lepszego futbolu. Otrzymał nawet drugą szansę od Arki, z którą - po przejściu testów sportowych - tym razem podpisał kontrakt.
- Nominalnie piłkarz ten występuje na pozycji stopera, ale może też grać jako boczny obrońca. Właśnie takiego zawodnika szukaliśmy - tłumaczył wybór gracza Paweł Sikora, trener gdyńskiej drużyny.
To może być dla 30-letniego defensora ostatnia okazja, aby grać na solidnym poziomie. Wszystko będzie zależeć od jego dyspozycji w rundzie wiosennej. Być może uda mu się nawet wrócić do T-Mobile Ekstraklasy. Właśnie tam zmierza Arka.
Już raz Cienciała przeszedł przecież taką drogę - z Podbeskidziem zdołał wskoczyć do grona najlepszych zespołów w Polsce. Gdyby udało się po raz drugi, to byłby pokaz silnego charakteru. Niewielu zawodników potrafi bowiem ponownie wskoczyć z niższych lig do ekstraklasy.
- Mam bardzo dużo pozytywnego nastawienia do gry w Arce. W zeszłym roku bardzo żałowałem, że jednak nie wybrałem Arki, dlatego jestem podwójnie zmotywowany i naładowany, aby tym razem wszystko przebiegło pozytywnie - przyznał w rozmowie z oficjalną stroną klubu Cienciała.