Sławek Peszko, piłkarz Lechii Gdańsk: Mówiłem, że jak przegapię ten mecz to nie gram do końca sezonu
Rozmowa ze Sławomirem Peszką, skrzydłowym Lechii Gdańsk, po wygranym meczu z Lechem Poznań 2:1.
fot. Fot. Przemysław Świderski
Dałeś na boisku z siebie tyle, ile dałeś rady czy byłeś gotowy do tego, aby zagrać jeszcze dłużej?
Wydaje mi się, że dałem od siebie tyle, ile mogłem, a może nawet ponad stan. Miesiąc przerwy jednak dał o sobie znać i dynamiki trochę mi brakuje. Przed nami kolejne treningi, więc będzie czas, aby wszystko nadrobić. Cieszę się, że zagrałem przeciwko mojemu byłemu klubowi, bo bardzo mi na tym zależało.
Trener Piotr Nowak mówił, że tak chcesz grać, że nawet na kulach mógłbyś wyjść na boisko.
Od dawna mówiłem, że jeśli ten mecz przegapię, to już nie gram do końca sezonu. (śmiech)
Belgradzki prąd podziałał?
Też, ten wyjazd na leczenie naprawdę mi pomógł. Nie wiem czy to było coś nowatorskiego czy może wręcz staroświeckiego. Może straciłem dwa dni z drużyną, ale za to zyskałem trochę na zdrowiu. Cieszę się, że dostałem szansę i mam nadzieję, że trenerowi podobała się moja gra, że trochę podniosłem drużynę i decydująca faza meczu należała do nas.
Trener podkreślał, że rezerwowi dużo wnieśli do gry Lechii, a Ty przecież brałeś udział w decydującej akcji meczu, która dała zwycięstwo.
Dokładnie. Mamy jakość na ławce, bez względu na to czy ze mną, czy beze mnie. To było widać też w Krakowie, że jak wchodzi zawodnik to daje świeżość i przeciwnik musi mieć go na oku. To nie jest tylko zmiennik, ale dobry zawodnik.
W meczu z Lechem szczęście Wam sprzyjało?
Mieliśmy ciężkie momenty w tym meczu. Lech to nie jest drużyna, która nie będzie miała sytuacji. Potrafi grać w piłkę i się przy niej utrzymać. Na to byliśmy przygotowani. Na szczęście Vanja zagrał fantastyczny mecz i wybronił nam niesamowite sytuacje. Trzeba tego od niego wymagać, bo potrafi to robić. Wykonał swoją robotę.
Jak Ci się podobała atmosfera na trybunach?
Na takie mecze warto czekać i to jest esencja futbolu. Na meczu było sporo młodych małżeństw, dużo dzieci, pełne trybuny, fantastyczna atmosfera, jak zawsze zielone trybuny, które nas napędzały. Można to zestawić z meczem Ruchu z Termaliką, który był bez publiczności.
Wyszliście na boisko naładowani, bo Ty też żyłeś na ławce rezerwowych.
Już dawno nie byłem w roli zawodnika rezerwowego i gdzieś zagrały emocje. Jak widziałem, jak ostro grał Lech na początku meczu, gdzie każda sytuacja stykowa, to ze strony rywali był faul albo próba przewinienia, to aż mnie w środku poniosło.