menu

Śląsk wypunktowany przez Sevillę. Wysoka porażka na pożegnanie z Ligą Europy

29 sierpnia 2013, 22:33 | msz, Jakub Guder / Gazeta Wrocławska

Tylko najwięksi optymiści mogli wierzyć, że Śląsk jest w stanie odwrócić losy dwumeczu z Sevillą. Hiszpanie w rewanżu we Wrocławiu wypunktowali osłabionych brakiem trzech podstawowych piłkarzy wrocławian, wygrywając 5:0! Śląsk w dwumeczu uległ więc 1:9 i pożegnał się z Ligą Europy.

Sen Śląska trwał tylko nieco ponad 20 min, kiedy to gola zdobył kapitan gości Ivan Rakiti. Chorwat uderzył z dystansu, ale ani mocno, ani jakoś szalenie precyzyjnie. Piłka leciała długo i wydawało się, że Rafał Gikiewicz spokojnie ją wybije, ale ta przeleciała po jego rękach i wpadła do siatki.

Do tego momentu wrocławianie prezentowali się całkiem nieźle. Na prowadzenie mogli wyjść już w pierwszej minucie, kiedy to płaski strzał Sebino Plaku wybił na rzut rożny Beto.

WKS – tak jak zapowiadał – zaczął z wiarą w zwycięstwo. Z upływem kolejnych minut stawał się jednak trochę nieporadny. Długo rozgrywał piłkę, albo dobrze przechwytywał ją jeszcze na połowie rywala (w tym elemencie kilka razy zaimponował Przemysław Kaźmierczak), ale w kluczowych momentach szybko się jej pozbywał, albo próbował uderzeni z nieprzygotowanych pozycji.

Hiszpanie tymczasem nie spieszyli się z grą. Często wymieniali sporo podań między obrońcami a bramkarzem, co na pełnych trybunach wywoływało gwizdy niezadowolenia.

W początkowej fazie meczu dużo dezaprobaty zebrały też decyzje tureckiego arbitra Firata Aydinusa, który prze pierwszy kwadrans – a może i nieco dłużej – gwizdał właściwie tylko przewinienia na zawodnikach Sevilli. W pewnym momencie tak rozwścieczyło to Stanislava Levego, że musiał interweniować sędzia techniczny, który stanowczym gestem pokazał, iż s taką gestykulacją Czech nie dotrwa do końca meczu na ławce.

Wrocławianie – zaraz po golu dla rywali – mieli najlepszą okazję do wyrównania w pierwszej połowie, ale lob Sebastiana Mili minimalnie minął słupek bramki Beto.

Jeśli ktoś miał jeszcze przed przerwą jakiekolwiek nadzieje na powtórkę historii sprzed 13 lat, kiedy to Wisła przegrywała z Realem Saragossa 0:1, a zwyciężyła 4:1, to rozwiał je w 37 min. Bacca. Akcja zaczęła się od błędu Spahicia. Bośniak nie wyszedł już na drugą połowę. Zastąpił go Jakub Więzik – napastnik bez gola w ekstraklasie. Można się śmiać pod nosem, ale Levy w tej chwili właśnie takimi odwodami dysponuje.

Emocji w tej części meczu było niewiele. WKS nie miał już chyba wiary, a do tego opadał z sił. W 70 min o zmianę poprosił Mariusz Pawelec, który był tego dnia najlepszy z naszych obrońców. Po chwili Oded Gavish – który go zastąpił – dał się łatwo ograć przy kontrze i Sevilla prowadziła już 3:0. Po czwartej bramce Perottiego trybuny zaczęły pustoszeć. Na koniec koszmarną wpadkę zaliczył jeszcze Gikiewicz, który wykopując piłkę podał ją wprost do Bacci, a ten ustalił wynik meczu.

Mimo porażki jest jeszcze 3 proc. szans, że Śląsk Wrocław w fazie grupowej Ligi Europy zagra. Wszystko dlatego, że z europejskich rozgrywek wykluczone zostało tureckie Fenerbahçe, które w decydującej fazie eliminacji Ligi Mistrzów przegrało w dwumeczu z Arsenalem Londyn i automatycznie dostało się do fazy grupowej Ligi Europy, o którą walczył WKS. Drużyna ze Stambułu z pucharów została wyrzucona za korupcję. W ten sposób zwolniło się jedno miejsce. UEFA postanowiła, że z przegranych w IV rundzie eliminacji LE wylosuje jednego szczęśliwca, który dostanie szansę pokazanie się w grupie. Losowanie jutro o godz. 9 w Monaco.

Można się spierać, czy większe szanse wrocławianie mieli na boisku bez Paixao, Dudu i Stevanovicia, czy będą mieli w loterii (w puli jest 30 drużyn). Nawet jeśli szczęście dopisze, to z Robertem Menzelem na ławce rezerwowych Śląsk nie ma czego szukać w Europie. Działacze z Oporowskiej powinni to sobie wziąć do serca i przemyśleć całą sprawę gruntowanie. Głupio by było zaprzepaścić szansę, na stworzenie zespołu grającego ofensywnie i z charakterem, a do tego ze szkoleniowcem na ławce, który ma konkretną wizję i ją realizuje. Zalążek tej drużyny już jest, tylko może zwyczajnie nie wystarczyć siły. Teraz ta kołdra jest zdecydowanie za krótka. Wczoraj wystarczyła, by przykryć ledwie 25 min gry.


Polecamy