menu

Orest Lenczyk musi odejść

5 sierpnia 2012, 14:28 | Maciek Jakubski

W środę kompromitacja z Helsingborgiem, w czwartek odejście do reprezentacji Marka Wleciałowskiego, w sobotę męczarnie i szczęśliwe zwycięstwo w Pucharze Polski z drugoligowcem. Czy w Śląsku może być gorzej? Będzie. Tak długo jak na ławce siedzi Orest Lenczyk zespół czeka równia pochyła w dół.

We Wrocławiu źle się dzieje od początku tego roku. Śląsk rozpoczął rundę wiosenną na pierwszym miejscu w tabeli, z nowym stadionem (dwa pierwsze mecze obejrzał komplet!), z bezpieczną czteropunktową przewagą i z dwoma wzmocnieniami. Do silnej kadry dołączyło dwóch piłkarzy z dobrymi CV: Mraz i Stevanović. I właśnie wtedy trener Lenczyk oszalał.

Zaczęło się od zimowego obozu na którym piłkarzom zaserwował takie obciążenia, że piłkarze jak Voskamp czy też nowe nabytki nie mogły wyjść z szoku. Jakby tego było mało, leciwy wizjoner postanowił zmienić taktykę. Rozgrywki ligowe w lutym Śląsk rozpoczął w nowym ustawieniu bez skrzydłowych, za to z trzema środkowymi, ofensywnymi pomocnikami. Śląsk zagrał całkiem dobrze pierwszą połowę premierowego meczu z Ruchem, a potem zatrzymał się. Zawodnicy poruszali się ociężale, nie mieli pomysłu na grę z przodu, z tyłu tragicznie grał Pietrasiak z Fojutem.

Eksperymentów z nowym ustawieniem po kilku meczach zaprzestano, natomiast Lenczyk w marcu pogubił się dwukrotnie. Najpierw w wyjazdowym meczu z Arką wystawił drugi skład, co skończyło się porażką 0:2. Rewanż we Wrocławiu to bodajże jedyny mecz Śląska wiosną jaki zagrali z pełnym, ponad stuprocentowym zaangażowaniem. Ale zaraz po meczu z Arką wybuchła afera z "taśmami prawdy". Wówczas trener Lenczyk po raz pierwszy publicznie zaprezentował swoją prawdziwą naturę. Piłkarze zaareagowali po swojemu - z Polonią przegrali na stojąco.

Kwiecień we Wrocławiu upłynął pod znakiem słabej gry Śląska i patrzenia wilkiem piłkarzy na trenera i trenera na kopaczy. Dopiero wizyta prezydenta Dutkiewicza i zaangażowanie kibiców sprawiły, że na cztery ostatnie kolejki drużyna się zjednoczyła i zagrała o Mistrza. Dzień w którym Śląsk walczył w ostatniej kolejce z Wisłą, mógł, a raczej powinien, być decydującym dla wrocławskiej drużyny. Wystarczyło by trener Lenczyk pokazał charakter i złożył dymisję, a każdy byłby wygranym i zachował twarz. Zamiast tego został i latem rozmontował mistrzowską drużynę, pozbywając się aż jedenastu piłkarzy!

Dziś widać, że Śląsk piłkarsko umiera. Piłkarze poruszają się po murawie w tempie spacerowym, nie walczą, nie ma w nich cienia agresji. Wystarczy popatrzeć na statystyki ostatnich spotkań. Wrocławianie mieli w nich dużo mniej fauli niż ich przeciwnicy. Widać gołym okiem, że wiosenny konflikt piłkarzy z trenerem nie został załagodzony, lecz trwa w najlepsze. Mało tego, Orest Lenczyk każdego dnia dorzuca kolejne szczapy drewna do ognia. Lista jego "grzechów" jest długa, na szybko wypomnę tylko:

1. Defetyzm. Lenczyk jest chyba jedynym trenerem na świecie, który przed każdym meczem sieje we własnych szeregach brak wiary, a na dodatek ustawia drużynę tak, by sami piłkarze nie mieli wątpliwości, że dziś oczekuje się od nich remisu 0:0 lub nikłej porażki. Wystarczy przypomnieć mecz rewanżowy z Podgoricą. Pół konferencji przed spotkaniem Lenczyk poświęcił na analizę jak ważnym jest utrzymanie przewagi z pierwszego meczu, a do boju puścił pięciu obrońców i żadnego skrzydłowego. Jeszcze lepszym przykładem jak wielkim defetystą jest Lenczyk jest zacytowanie Tadeusza Sochy po meczu pucharowym z Polkowicami: Trener powiedział nam, że musimy pojechać i niestety rozegrać rewanżowy mecz z Helsingborgiem. Ja jestem innego zdania, przecież nie taki historie zdarzały się w piłce. Warto pojechać i powalczyć chociaż o zwycięstwo, bo jeśli zagramy dobry mecz, to damy wiele satysfakcji sobie i kibicom. Jest zatem prawdopodobne, że padło w tej wypowiedzi kilka mocniejszych słów. W podobnym tonie wypowiadają się inni piłkarze jak Mila, Gikiewiczowie czy Cetnarski. Oni chcą, a trener nie.

2. Oderwanie od rzeczywistości. Tutaj przykładów mógłbym mnożyć bez liku, ale posłużę się tylko cytatem z Lenczyka po meczu w Polkowicach: W porównaniu do poprzedniego meczu zmieniliśmy kilku zawodników, dając szanse kolejnym, biorąc pod uwagę, że mimo wszystko jest to okres przygotowawczy i mecze dają szanse wyćwiczenia tego, czego się nie uzyska normalnym treningiem. Dla Śląska eliminacje Ligi Mistrzów to najważniejsze mecze w historii. Prestiż i pieniądze. Dla Lenczyka to "OKRES PRZYGOTOWAWCZY". Jeszcze raz: okres przygotowawczy!

3. Złośliwość i krytyka. Pan i władca na włościach we Wrocławiu lubi też krytykować i powbijać szpilki. Ostatnio ma jakieś nieuzasadnione pretensje do zarządu. Ot, bo Jodłowca dostał za późno (pewnie gazet nie czyta i nie wie co się działo w Polonii), a to znowu "piłkarze, którzy zdobywali Mistrzostwo byli lepsi". Rozumiem, że wiek robi swoje w tym przypadku, ale panu "trenerowi" spieszę donieść, że wiosną w każdym wywiadzie Madej i Celeban podkreślali, że nie otrzymali nowych ofert, na co zarząd reagował rozłożeniem rąk i stwierdzeniem "kazaliśmy przygotować trenerowi listę graczy z którymi mamy przedłużyć kontrakty i dalej jej nie dostaliśmy". Jeszcze mocniej dostaje się samym piłkarzom. Lenczyk, kiedy akurat nie objeżdża obcokrajowców, to "motywuje" po swojemu młodych piłkarzy. Ostatnio dostało się Kamilowi Juraszkowi: A Juraszek? Zagrał z Bilbao, bo nie miałem kogo wstawić do składu. Proszę mi wierzyć, że umiem odróżnić piłkarzy, którzy grają w piłkę od tych, którzy tylko ja kopią. Juraszek to zawodnik z tej drugiej kategorii. Jak na osobnika, który nie ogląda nawet meczów Młodej Ekstraklasy, to dość odważna teza. Dziwi mnie niezmiernie, że zarząd z Oporowskiej daje trenerowi podważać swoje kompetencje. Kto rządzi w tym klubie? Trener?

4. Transfery i posiłki z Bełchatowa. No właśnie, od roku klubem od strony transferowej zarządza Lenczyk. Tego chciał i to właśnie dostał. A teraz wymieńmy jeden udany transfer trenera. Nie ma takiej opcji. Może dlatego, że Lenczyk stawia nie na jakość, ale na swoich piłkarzy z Bełchatowa. Rok temu ściągnął do Śląska Pietrasiaka i Cetnarskiego. Ten pierwszy zostanie zapamiętany za nadużywanie alkoholu i zawalenie meczu z Legią. Cetnar chyba tylko za wywiady. W tym roku do Wrocławia trafili Grodzicki i Kowalczyk. Do Fojuta i Celebana im obu daleko. Zresztą o czym ja tu piszę? Pietrasiak trafił na Oporowską z Klubu Kokosa, a Kowalczyk z rezerw Zagłębia. Niby jak oni mieli podnieść poziom? Trafili na Oporowską po znajomości, tylko dlatego, że Lenczyk chciał mieć w drużynie wiernych sobie piłkarzy. Innego wytłumaczenia nie ma.

5. Taktyka. Potrafi ktoś odpowiedzieć na pytanie co gra Śląsk? Padlinę? Tak chyba powinno nazywać się to, co taktycznie prezentują obecnie wrocławianie. Nie ma w ich grze żadnej myśli przewodniej, formacje nie współpracują ze sobą, nikt nikomu nie pomaga, a biega tylko ten z piłką, bo reszta stoi i się patrzy. Nie ma agresji, nie ma zaangażowania. Lenczyk ostatnio powiedział, że jest zdziwiony jak słabo grają niektórzy zawodnicy. Taki stary lis i nie widzi, że grają przeciwko niemu?

Orest Lenczyk to taki trener, który w każdym klubie z którego zostaje wyrzucony (bo sam nigdy nie odejdzie), pozostawia po sobie zgliszcza. Tak było ostatnio w Bełchatowie i Cracovii, tak będzie we Wrocławiu. Ale później powie. - Ze mną zdobyli wicemistrzostwo i Mistrza, a beze mnie bronią się przed spadkiem.

Nikt przecież nie będzie pamiętał, że to on wiosną popsuł chemię w drużynie, a latem kompletnie ją rozmontował. Panie Dutkiewicz, ratuj pan Śląsk przed Lenczykiem!


Polecamy