menu

Derby Dolnego Śląska pełne bluzg i chamstwa. Piłkarski Wrocław cofnął się o kilka lat

7 marca 2016, 08:24 | Jakub Guder/Gazeta Wrocławska

Sobotni wieczór był jednym z najsmutniejszych dni wrocławskiej piłki od lat. Cofnęliśmy się do czasów, gdy po Stadionie Wrocław ganiali się pseudokibice Śląska Wrocław i Buducnostii Podgorica, a zachowanie kiboli udowodniło, że ich dialog z klubem to zwyczajnie fikcja.

Kibice z Wrocławia postarali się tworząc efektowną oprawę meczu, ale już po spotkaniu zdecydowanie się nie popisali...
Kibice z Wrocławia postarali się tworząc efektowną oprawę meczu, ale już po spotkaniu zdecydowanie się nie popisali...
fot. Polska Press

Trzy tygodnie temu rozmawialiśmy z Radosławem Bąkiem, nowym szefem marketingu Śląska Wrocław. To facet, który robi naprawdę dobre wrażenie. Ma dużo pomysłów, a wydaje się, że do tego i pasję. Zagailiśmy wtedy o kibiców, bo kilka dni wcześniej, podczas meczu z Wisłą Kraków, przygotowali świetną oprawę na cześć Tadeusza Pawłowskiego. Co ważne - bez rac, a to zdarzało się do tej pory rzadko.

- Może do tej pory dialog z kibicami był źle prowadzony? (...) Ostatnio widzieliśmy się kolejny raz, dyskutowaliśmy kilka godzin, są pewne postanowienia i jeśli to się wszystko uda, to będzie bardzo dobrze - mówił wówczas pan Radosław.

W sobotę okazało się jednak, że ten dialog nic nie dał, a pseudokibice raz jeszcze zadrwili ze wszystkich: zaczynając od ochroniarzy, którzy przeszukiwali ich na bramkach i pozwolili przemycić taką ilość rac, a na samym klubie skończywszy. Nowa ekipa w Śląsku odbiła się właśnie od ściany, a dwuletnia już prezesura Pawła Żelema - choć wyprowadziła klub finansowo na prostą - to w kwestii chuliganów na stadionie nie zmieniła absolutnie nic. To będzie kolejny raz drogo kosztować Śląsk i to dosłownie, bo coś czujemy, że kary będą duże, bardzo duże. Nie zdziwimy się nawet, jeśli policja będzie wnioskować do wojewody o zamknięcie stadionu.

Wrocławscy kibice już od przeszło tygodnia nawoływali, aby wesprzeć ich finansowo, bo "świadomi ryzyka" przygotowują na derby niespotykaną oprawę. Apelowali, by podczas meczu nie przechodzić obojętnie obok osób, które do puszek będą zbierać pieniądze na pokrycie jej kosztów. Wreszcie prosili, by na mecz przyjść przynajmniej godzinę przed jego rozpoczęciem. Zachęcał do tego też Śląsk.

Niestety - do oprawy dorzucili kilkadziesiąt rac i petardy hukowe. Odpalili je też pseudokibice Zagłębie, którzy zaczęli rzucać je na sąsiednie sektory. Ochrona kilku z nich potraktowała gaśnicami. Pod koniec spotkania wrocławianie nad murawę puszczali sztuczne ognie. Jedna z petard hukowych wylądowała na boisku - bardzo blisko Mariusza Pawełka.

Najgorsze wydarzyło się po meczu

Po meczu, gdy piłkarze WKS-u chcieli podejść do kibiców w ich stronę poleciało kilka butelek i innych przedmiotów. Do band reklamowych podeszło dwóch mężczyzn w tym jeden z mikrofonem. Krzyczał: "Oddawać koszulki, wszyscy po kolei! Nie zasługujecie kur.. na te barwy!". Drugi ściągnął koszulkę z Mariusza Pawelca. Następnie sami swoje stroje oddali Jacek Kiełb i Paweł Zieliński.

Po chwili obie grupy oddzielili ochroniarze w pełnym rynsztunku. W ich stronę też poleciały różne przedmioty. Fani zaczęli skandować "Szukiełowicz, wyper...aj!" Gdy piłkarze zeszli do szatni zaczęła się próba sił z ochroną. "Nie wychodzimy! To są kur.. derby! Niech zapamiętają!" - krzyczał przez megafon gniazdowy. Ochroniarze długo nie dawali się sprowokować, ale w końcu kilka razy próbowali wyciągnąć z tłumu bardziej krewkich kiboli. W ruch poszedł gaz łzawiący. Przykre to były obrazki.

Gdy do tego dodamy nieustanne bluzgi, jakimi obrzucali się przez cały mecz kibice z jednej i z drugiej strony, to naprawdę robi się smutno. Niech tylko nikt nie mówi, że gorsze rzeczy można usłyszeć na co dzień w tramwaju czy na ulicy - nie można, nie w takim natężeniu. Trudno nam znaleźć chociaż jeden powód, aby ktoś, kto w sobotę był na meczu Śląska pierwszy raz, miał przyjść ponownie. Jeśli ktoś zabrał małego syna, albo starszych rodziców, to pewnie jest mu wstyd. Gdyby chociaż ten nasz Śląsk dobrze zagrał... Ech...

Gazeta Wrocławska


Polecamy