Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 0:0. Przyjazny wynik w meczu przyjaźni
Śląsk Wrocław zremisował w meczu 4. kolejki LOTTO Ekstraklasy z Lechią Gdańsk 0:0. Mecz nie obfitował w dużą ilość celnych strzałów, choć obaj bramkarze kilka razy interweniować musieli.
fot. FOT. PRZEMYSLAW SWIDERSKI
Trener Mariusz Rumak postanowił dać odpocząć Laszy Dvalemu. Gruzin po nie najlepszym występie z Pogonią w Szczecinie tym razem zasiadł wśród rezerwowych, a jego miejsce na środku obrony zajął Adam Kokoszka. ,,Kokos" z kolei nie najlepiej radził sobie w sytuacjach, kiedy wrocławianie atakowali, dlatego na pozycji nr 6 pojawił się Ostoja Stjepanović.
Mecz mógł rozpocząć się dla WKS-u idealnie, ponieważ już w 20 sekundzie w dobrą okazję miał Bence Mervo, ale pierwszy strzał Węgra obronił Vanja Milinković-Savić, a dobitka wylądowała na bocznej siatce.
Na odpowiedź gdańszczan nie trzeba było długo czekać – kilkadziesiąt sekund później do pozycji strzeleckiej doszedł Marco Paixao i gospodarzy od utraty bramki uratowała tylko efektowna parada Mariusza Pawełka
W kolejnych fazach pierwszej połowy, jeśli już mielibyśmy wyróżnić któregoś z piłkarzy ,,wojskowych", to byłby to właśnie Pawełek. W 41 min w sobie tylko znany sposób odbił strzał Marco Paixao. To była jedyna w tej połowie 100 proc. okazja do zdobycia gola.
Druga część tego meczu rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Najpierw zaatakował Śląsk, a chwilę potem bliscy szczęścia byli goście, kiedy Filipe Goncalves źle obliczył tor lotu piłki, przez co ta wylądowała na głowie wbiegającego w pole bramkowe Grzegorza Kuświka. Wychowanek Gawina Królewska Wola nie zorientował się jednak w porę i nie trafił czysto w futbolówkę.
Kolejną godną odnotowania sytuacją była indywidualna szarża Alvarinho z 53 min, po której Portugalczyk oddał celny strzał. Milinković-Savić złapał piłkę na raty.
Chwilę potem nie popisał się – nie po raz pierwszy zresztą – sędzia Paweł Raczkowski. W środku pola faulowany był jeden z piłkarzy Śląska, ale arbiter użył gwizdka dopiero w momencie, kiedy piłka dotarła do będącego w pełnym biegu i niezłej sytuacji Augusto. Ta decyzja spotkała się ze sporym sprzeciwem zawodników gospodarzy i głośnymi gwizdami kibiców.
Najgoręcej pod bramką Lechii zrobiło się w 66 min. Zbyt głębokie dośrodkowanie Alvarinho chciał złapać Milinković-Savić, ale... wypuścił piłkę z rąk! Ta odbiła się od linii bramkowej, lecz Serb zdołał ją chwycić nim wpadła do siatki.
Później 13166 widzów siedzących na trybunach nie widziało już żadnej ciekawej sytuacji bramkowej. Można powiedzieć, że spotkaniu zapowiadanym jako Mecz Prawdziwej Przyjaźni żadna ze stron nie chciała zrobić sobie krzywdy. Mariusz Pawełek pozostał tym samym niepokonanym bramkarzem w LOTTO Ekstraklasie po czterech kolejkach.