menu

Śląsk Wrocław — Korona Kielce 1:1. Przełamania jak nie było, tak nie ma (ZDJĘCIA, RELACJA, WYNIK, KOMENTARZE)

7 kwietnia 2018, 20:06 | Piotr Janas

W ostatnim meczu rundy zasadniczej LOTTO Ekstraklasy Śląsk Wrocław zremisował z Koroną Kielce 1:1. Gola dla WKS-u strzelił Marcin Robak z rzutu karnego w ostatniej minucie pierwszej połowy. Bramkę na wagę remisu zdobył dla gości z Kielc Ivan Jukić.


fot. FOT. Paweł Relikowski

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.
1 / 19

W ostatniej kolejce przed podziałem tabeli na grupę mistrzowską i spadkową kibice WKS-u liczyli na przełamanie fatalnej passy meczów bez zwycięstwa. Wrocławianie ostatni raz po komplet punktów sięgnęli w grudniu ubiegłego roku. Trener Tadeusz Pawłowski postanowił ustawić swój zespół ultra ofensywnie, wystawiając w podstawowej jedenastce wszystkich nominalnych napastników, czyli Marcina Robaka, Arkadiusza Piecha i Sebastiana Bergiera,

Największą niespodzianką była jednak obsada lewej obrony. Za wykartkowanego Augusto miał grać Mateusz Lewandowski, lecz były piłkarz m.in. Pogoni Szczecin i Lechii Gdańsk nie znalazł się nawet w meczowej osiemnastce. Na jednym z ostatnich treningów nabawił się kontuzji mięśniowej. Dość nieoczekiwanie sztab szkoleniowy Śląska postanowił wystawić na lewej flance Mateusza Cholewiaka.

W takim składzie Śląsk powalczy o trzy punkty!#ŚLĄKOR pic.twitter.com/pHBVrgxtJg— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) 7 kwietnia 2018


Jeszcze więcej niespodzianek przygotował szkoleniowiec gości Gino Lettieri. Korona w ostatnią środę grała mecz pucharowy z Arką Gdynia i najwyraźniej z tego powodu Włoch z niemieckim paszportem postanowił oszczędzić kilku swoich podstawowych piłkarzy. Na ławce rezerwowych usiedli m.in. najlepszy strzelec kielczan Nika Kaczarawa, bramkarz Zlatan Alomerowić, a poza osiemnastką znalazł się stoper Radek Dejmek. Ich miejsca zajęli odpowiednio Zlatko Janjić, Matthias Hamrol i Akos Kecskes.

Od pierwszych minut piłkarze obu zespołów mieli problemy z grą, ponieważ kibice co chwilę wrzucali na murawę serpentyny. Gdy tylko służby porządkowe (w asyście zawodników) usunęły je z boiska, fani dorzucali kolejne. Ta sytuacja trwała przez dobre kilka minut, aż w końcu jedni i drudzy wyczerpali zapasy.

Pierwsze 30 min należało do gospodarzy. "Wojskowi" przeważali, ale bramce Hamrola zagrażali tylko przy stałych fragmentach gry. Najbliżej szczęścia był w 31 min Piotr Celeban, lecz jego uderzenie głową po rzucie rożnym znakomitą paradą powstrzymał niemiecki golkiper przyjezdnych.

Po tej akcji to Korona śmielej zaatakowała i jej piłkarze kilka razy sprawdzili czujność Jakuba Słowika, lecz świeżo upieczony tata za każdym razem był na posterunku.

Kiedy wydawało się, że na przerwę oba zespoły zejdą przy bezbramkowym remisie, w polu karnym złocisto-krwistych jak długi padł Sito Riera, faulowany przez Kecskesa. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Marcin Robak i pewnym strzałem w środek bramki wyprowadził Śląsk na prowadzenie. Po golu cała drużyna wykonała tradycyjną "kołyskę" dla Jakuba Słowkia, któremu niedawno urodziła się córka.

Po przerwie na boisku nie oglądaliśmy już Bergiera. Najlepszego strzelca drużyny Śląska w Centralnej Lidze Juniorów zmienił Robert Pich. Niestety Słowak nie przyniósł szczęścia swojej drużynie, ponieważ już w 51 "Koroniarze" doprowadzili do wyrównania. Michael Gardawski dośrodkował z lewego skrzydła wprost na głowę Ivana Jukicia, a ten nie dał szans Słowikowi na skuteczną interwencję.

Co gorsza, na piłkarzy Śląska to trafienie nie podziałało mobilizująco, a wręcz destabilizacyjnie. Nerwowo grał Dankowski, błędy popełniał Tarasovs, a Jakub Kosecki zaliczał stratę za stratą. Korona stwarzała sobie kolejne okazje i częściej gościła z piłką przy nodze na połowie wrocławian, lecz na szczęście dla miejscowych nie grzeszyła skutecznością.

"Wojskowym" nie można było odmówić chęci i zaangażowania, ale brakowało im pomysłu na sforsowanie defensywy rywali. W ostatnich 10 min odważniej ruszyli na bramkę Hamrola, lecz ani Robak, ani Arkadiusz Piech nie zdołali go zaskoczyć. Mecz zakończył się podziałem punktów, który z przebiegu gry można uznać za sprawiedliwy.

Kibice Śląska znów nie doczekali się zwycięstwa swojej drużyny w meczu o stawkę w 2018 roku. Na szczęście dla nich pozostałe wyniki ułożyły się tak, że wrocławianie w grupie spadkowej rozegrają cztery mecze u siebie (uplasowali się na 12. pozycji, czyli ostatniej gwarantującej ten przywilej - przyp. red.).


Polecamy