menu

Śląsk Wrocław - Borussia Dortmund LIVE! Immobile i Mkhitaryan pogrążają Śląsk

6 sierpnia 2014, 13:25 | Maciek Jakubski

Na przedmeczowej konferencji prasowej, dyrektor Borussii Hans-Joachim Watzke, powiedział, że Legia to polski Bayern, a Śląsk to odpowiednik zespołu z Dortmundu. Typowo niemiecka kultura i kurtuazja, nie do pomyślenia w naszym smutnym kraju. Chociaż gdyby się zastanowić, to faktycznie na przestrzeni kilku ostatnich lat Śląsk stawiał się Legii jak Borussia bogatemu Bayernowi. Dziś jednak przyszłość Śląska jawi się w barwach szarości i nijakości.

Borussia ma przed sobą świetlaną przyszłość. Klub świetnie zarabia, ma olbrzymią rzeszę wiernych fanów, co chwila wynajduje też nietuzinkowych piłkarzy. Klub z Dortmundu to dziś światowa marka, nawet jeśli regularnie rozbierana przez wielki Bayern. Wszystko to na bazie sukcesów sportowych, które zrodziły sukces finansowy. We Wrocławiu okres sportowych został popisowo spieprzony. Dziś nie ma tu Zygmunta Solorza, bogatych sponsorów, dobrych piłkarzy, zdolnej młodzieży, ani nawet pieniędzy na transfery gotówkowe. Nie ma nic, z wyjątkiem kilku tysięcy fanów chodzących na stadion, na którym mogłoby się ich zmieścić dziesięć razy więcej. Można zostać mistrzem PR jak prezydent Dutkiewicz, ale polskiej mentalności nie da się wypędzić.

Dziś jednak mecz z Dortmundem i święto nie tylko Śląska, ale i kibiców z całej Polski. Ponoć to właśnie BVB ma najwięcej kibiców w naszym kraju, co nie powinno dziwić biorąc pod uwagę ostatnie lata i grę w jej barwach Łukasza Piszczka, Roberta Lewandowskiego i Kuby Błaszczykowskiego. Z tej trójki zagra tylko ten pierwszy. Drugiego już w Dortmundzie nie ma, a Kuba dalej nie jest w pełni sił po kontuzji. Nie zagra też kilka gwiazd BVB. Oprócz Kuby kontuzje leczą Marco Reus i Ilkay Gundogan. Reus stał się dziś zresztą bohaterem gazet, bo władze Bayernu wypowiedziały się na temat klauzuli w kontrakcie Niemca. Czyżby kolejny transfer na linii Dortmund - Monachium? We Wrocławiu nie zagrają również Mistrzowie Świata z Brazylii Mats Hummels i Roman Weidenfeller, a mocno wątpliwy jest również występ Kevina Gresskreutza i Erica Durma, choć oni nie pograli na Mundialu. Borussia wpada do Wrocławia jak na trochę dalszy trening. Przylatuje o 15, mecz gra o 17, a potem szybko na lotnisko.

Na Oporowskiej tymczasem mobilizacja i strach. Chyba najstarsi wrocławianie nie pamiętają, by Śląsk potykał się z tak dużą firmą, przy której zeszłoroczne potyczki pucharowe z Brugge i Sevillą wydają się niczym wielkim. Mimo to Tadeusz Pawłowski zapowiada przegląd zasobów i wpuszczenie młodzieży. Oczywiście nic to nie znaczy, bo w meczach na Polish Masters też grali młodzi, a później w lidze nie zagrali ani minuty. Nie zagrają Mariusz Pawełek (odpoczywa) oraz Rafał Grodzicki i Marco Paixao. Obaj ze względu na kontuzje. Śląsk gra słabo, ale w lidze wygrywa, a mam dziwne przeczucie, że z BVB zagra najlepiej od dawien dawna. Na wrocławskich piłkarzy nic tak mobilizująco nie działa jak klasowy przeciwnik. Nawet jeśli to tylko sparing. Tym bardziej, że trybuny Stadionu Miejskiego tym razem się zapełnią i atmosfera powinna przypominać zeszłoroczne starcie z Sevillą.