menu

Śląsk uratował remis z Pogonią w ostatniej minucie. Trwają serie bez zwycięstwa

2 grudnia 2013, 22:24 | Maciek Jakubski

Pogoń od pięciu, Śląsk od czterech spotkań nie zaznały smaku zwycięstwa. Dzisiaj bliżej trzech punktów byli "Portowcy", którzy prowadzili po bramce z rzutu karnego Marcina Robaka, ale w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry punkt dla wrocławian uratował Przemysław Kaźmierczak trafieniem z rzutu wolnego. Co ciekawe, Donald Djousse, który wszedł na boisko w doliczonym czasie, po minucie gry obejrzał... czerwoną kartkę za brutalny faul.

Trener wrocławian, Stanislav Levy, po meczu w Krakowie (0:3 z Wisłą) zapowiadał zmiany w wyjściowym składzie i słowa poniekąd dotrzymał. Na ławce usiedli Grodzicki, Kaźmierczak i Socha, czyli właściwie najbardziej "winni" piątkowej porażki. Zamiast nich do gry desygnował Dudu, Stevanovicia i Plaku. Skład wybitnie defensywny zameinił na chyba najbardziej ofensywny. W składzie Pogoni takich niespodzianek nie było, do wyjściowej jedenastki wrócili pauzujący za kartki w meczu z Zawiszą Rogalski, Akahoshi i Murayama.

Gospodarze zaczęli od ataków. Najpierw dobrze na skrzydle znalazł się Ostrowski, chwilę później z wolnego bardzo niecelnie uderzył Mila. Minęło kilkadziesiąt sekund i Stevanović kapitalnie podał do Patejuka na wolne pole, ale szybszy okazał się jeden z obrońców Portwców. W 6. minucie Patejuk wypuścił lewym skrzydłem Dudu, który bardzo mocno dośrodkował po ziemi w pole bramkowe. Plaku zabrakło pół metra, by sięgnąć piłkę i wepchnąć ją do bramki Janukiewicza. Po dziesięciu minutach Pogoni udało się przedrzeć pod pole karne gospodarzy, ale dośrodkowanie Rogalskiego przeciął Ostrowski. Po rzucie rożnym i główce Kokoszki do piłki na 25 metrze doszedł Lewandowski i uderzył z całych sił z woleja. Nad bramką Kelemena.

W kolejnych minutach gra wyraźnie siadła. Obie drużyny miały problemy z wymienieniem kilku celnych podań. W dodatku piłkarzom ze wszystkich sił przeszkadzał sędzia Marciniak. Piłkarze Śląska dwukrotnie domagali się odgwizdania karnego po faulach na Paixao i Patejuku, ale bez rezultatu. Dopiero w 27. minucie mieliśmy sytuację podbramkową, choć cała akcja od początku do końca wyglądała komicznie. Dudu podał na skrzydle do Patejuka, który został powalony zapaśniczym chwytem przez obrońcę. Brazylijczyk pobiegła za piłką i wrzucił ja w pole karne, gdzie Paixao został przewrócony w pojedynku z dwoma stoperami, ale leżąc zdołał oddać strzał, który minimalnie minął prawy słupek bramki Portowców. Minutę później z błyskawiczną kontrą wyszli gospodarze i dwukrotnie kapitalnymi interwencjami popisał się Janukiewicz. Najpierw obronił nogą strzał Patejuka po ziemi, a po chwili nad poprzeczką przeniósł dobitkę Plaku.

W 40. minucie Janukiewicz ponownie został bohaterem Portowców przenosząc nad poprzeczką atomowy strzał Stevanovicia zza pola karnego. Po rzucie rożnym Mili popełnił jednak błąd wypuszczając piłkę z rąk. Na jego szczęście strzał przewrotką Paixao poleciał nad poprzeczką. Do przerwy nic ciekawego nie wydarzyło się na Stadionie Miejskim. Pierwsze 45 minut zakończyło się wynikiem bezbramkowym, co specjalnie dziwić nie powinno. Przez większą część pierwszej połowy z boiska wiało nudą, a sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Dwie, trzy sytuacje mieli gospodarze, ale wyśmienicie bronił strzały Plaku, Patejuka Janukiewicz, a Piaxao nie mógł się wstrzelić w bramkę Portowców.

Drugą połowę oba zespoły rozpoczęły bez zmian, ale z agresywnym pressingiem. Pierwszą okazję mieli gospodarze, ale podanie Patejuka nie dotarło do Paixao. Chwilę później Paixao bardzo ładnie uwolnił się dwóm obrońcom Pogoni i oddał dobry strzał na bramkę przyjezdnych. Janukiewicz odbił piłkę przed siebie, a dobitkę Hołoty zmierzającą do bramki wybił Lewandowski. Nie minęły jednak dwie minuty, a na prowadzenie wyszli Portowcy. Kelemen sfaulował szarżującego w polu karnym Robaka i sam poszkodowany wykorzystał jedenastkę silnym strzałem w okienko bramki gospodarzy.

Po stracie bramki Śląsk rzucił się do odrabiania strat, ale dopiero w 61. minucie zdołał oddać strzał na bramkę Janukiewicza. Patejuk uderzył z dystansu, ale nad bramką gości. Chwilę później Patejuk wrzucił miękko do Paixao i ten oddał bardzo ładny strzał głową. Piłka jednak minęła bramkę Janukiewicza. Po kilku minutach Portowcom udało się jednak odepchnąć Śląsk od własnego pola karnego i uspokoić grę. W 78. minucie bardzo ładny, plasowany strzał zza pola karnego oddał Robak, ale minimalnie niecelny. W 82. minucie z dystansu z woleja uderzał najbardziej aktywny wśród gospodarzy Patejuk, ale piłka minęła o kilka metrów bramkę Janukiewicza. Trzy minuty później w dobrej sytuacji w polu karnym znalazł się Robak, ale jego uderzenie zablokował Kokoszka.

Zegar na Stadionie Miejskim wskazywał 89. minutę, gdy do rzutu wolnego na 30 metrze podszedł Kaźmierczak. Uderzył niezbyt mocno, ale bardzo precyzyjnie. Janukiewicz skapitulował i było 1:1. Sędzia Marciniak doliczył do regulaminowego czasu cztery minuty, które Śląsk poświęcił na wrzucanie piłek w pole karne Portowców. Okazję miał Paixao po centrze Patejuka, ale piłka poleciała nad bramką. W doliczonym czasie gry z boiska został wyrzucony Djousse, który pojawił się na murawie kilkadziesiąt sekund wcześniej. Trzeba jednak przyznać, że wyjątkowo brutalnie sfaulował Patejuka. Była to ostatnia akcja meczu, bo po dośrodkowaniu Cetnarskiego sędzia Marciniak zakończył spotkanie.

Remis we Wrocławiu jest jak najbardziej sprawiedliwy, choć więcej sytuacji miał Śląsk. Widać jednak, że wrocławianie są kompletnie bez formy, a trener Levy swoimi decyzjami nie pomaga tej drużynie. Chyba najwyższa pora na zmianę szkoleniowca. A Portowcy? Zagrali dobrze, poprawnie we wszystkich formacjach, dążyli do swojego celu wszystkimi możliwymi sposobami. Także brutalnymi faulami. Oba zespoły nie przerwały zatem swoich serii bez wygranej. Okazję na to będą miały w następnej kolejce.


Polecamy