menu

Śląsk - Ruch LIVE! Pojedynek dwóch starych znajomych

23 lutego 2014, 11:24 | Maciek Jakubski

Dzisiejszy mecz to doskonały przykład na to, jak wiele dobrego lub złego potrafi uczynić trener. Pół roku temu opromieniony sukcesami pucharowymi Śląsk jechał do Chorzowa jak po swoje. Ruch miał wtedy fatalną serię spotkań i był wymieniany jako główny kandydat do spadku. Przed meczem ze Śląskiem nastąpiła nawet zmiana trenera i stery objął Słowak Jan Kocian, stary znajomy Stanislava Levego z reprezentacji Czechosłowacji.

Śląsk Wrocław podejmuje dzisiaj Ruch Chorzów
Śląsk Wrocław podejmuje dzisiaj Ruch Chorzów
fot. Janusz Wójtowicz/Gazeta Wrocławska

Dziś sytuacja jest diametralnie inna. Ruch przyjeżdża do Wrocławia po trzy punkty. Chorzowianie zostali odmienieni przez Kociana, który nie wahał się zesłać do rezerw np. Jankowskiego, czy śmiało wprowadzić do składu głodnych sukcesów nastolatków jak Helik czy Włodyka. Rezultat? Ruch jest na 5 miejscu w Ekstraklasie i depcze po piętach Lechowi, Wiśle i Górnikowi. Wydaje się, że zespół Niebieskich ma naprawdę duże szanse na europejskie puchary. Śląsk jest na drugim biegunie. Ostatni mecz wygrał w listopadzie, zaliczając 7 spotkań bez wygranej. Przewaga nad strefą spadkową regularnie topnieje i już teraz wrocławianie czują oddech piłkarzy Zagłębia i Podbeskidzia na plecach.

Nic w tym jednak dziwnego, biorąc pod uwagę, że Zagłębie i Podbeskidzie walczą o życie, a "gwiazdeczki" Śląska, dowodzone przez Sebastiana Milę, drepczą. Dziwne jest to, że we Wrocławiu nie zwolniono do tej pory Levego. Można to tłumaczyć tym, że w czasach oszczędzania, klub nie chce płacić dwóm trenerom. W Ratuszu wolą poczekać do czerwca, aż wygaśnie kontrakt z Czechem. Szkoda, że prezydent Dutkiewicz nie pomyśli o tym, że w czerwcu Śląsk może być już w pierwszej lidze. Czy się to komuś podoba czy nie, Levy jest najgorszym trenerem jaki był w Śląsku, od powrotu do Ekstraklasy.

Tydzień temu Ruch wygrał swój pierwszy mecz 1:0 z Jagiellonią, a bramkę z rzutu wolnego zdobył niezawodny Marek Zieńczuk. Śląsk natomiast po bardzo słabym meczu uległ Lechowi 1:2. Spotkaniu, w którym po raz kolejny pokazał, że Levy i Mila nie mają pomysłu na zespół, a jedynym któremu zależy jest Marco Paixao. Na mecz z Ruchem gotowy miał być jego brat Flavio, ale po raz n-ty okazało się, że włodarze z Oporowskiej nie potrafią powalczyć o swoje. FIFA zamiast wydać wrocławianom certyfikat Flavio, po raz kolejny zwróciła się z uprzejmą prośbą do Irańczyków o zajęcie stanowiska w sprawie piłkarza. Sytuacja kadrowa poprawiła się jednak, bo w tygodniu zorganizowano we Wrocławiu prawdziwy casting. W efekcie, oprócz Mateusza Machaja z Lechii Gdańsk, kontraktami ze Śląskiem związało się trzech obcokrajowców - Hiszpan Juan Calahorro, Słowak Robert Pich i Czech Lukas Droppa.

Czy jest zatem coś, co przemawia za Śląskiem w niedzielnym spotkaniu? Po pierwsze statystyka. Ruch dawno nie wygrał z wrocławianami. W ostatnich sezonach, to Śląsk był górą lub mecze kończyły się remisami. Z drugiej strony każda seria ma swój koniec i jest wielce prawdopodobne, że ta skończy się w niedzielę. Drugim powód, w którym upatruję szansy dla gospodarzy, nazywa się Adam Lyczmański. Arbiter znany jest z wypaczania wyników spotkań i słabych umiejętności, a ostatnio był zawieszony za nadwagę. Przy takim rozjemcy każdy wynik jest możliwy.


Polecamy