Słaby Lech pokonał słabego Górnika. Tylko "Kolejorz" wykorzystał karnego
Hit kolejki, w którym zmierzyły się walczące o mistrzostwo Górnik Zabrze i Lech Poznań, zawiódł na całej linii. Mało było składnej gry i akcji podbramkowych, dużo za to błędów. Ostatecznie o zwycięstwie "Kolejorza" zadecydował rzut karny. Okazję na wyrównanie z rzutu karnego miał w końców Prejuce Nakoulma, ale nie trafił w bramkę!
Zobacz więcej zdjęć z meczu Górnik - Lech
Szkoleniowiec Lecha po porażce z Polonią Warszawa zdecydował się na dwie zmiany w swoim zespole. Formacja ofensywna wróciła do zestawienia z wygranego 4:0 spotkania w Chorzowie – a więc Karol Linetty i Aleksandar Tonew na skrzydłach, Kasper Hamalainen w środku oraz Bartosz Ślusarski na szpicy. Na ławce usiadł Łukasz Teodorczyk, wracający do kadry meczowej po pauzie za cztery żółte kartki. Z kolei zmianę w defensywie wymusiła choroba Luisa Henriqueza – na lewej stronie zastąpił go Hubert Wołąkiewicz, a na stoperze wystąpił Ivan Djurdjević.
Trzy roszady w porównaniu z przegranym meczem z poprzedniej kolejki wykonał natomiast szkoleniowiec zabrzan Adam Nawałka, który nie mógł skorzystać z usług Mariusza Przybylskiego i Michaela Bembena, a na ławce rezerwowych posadził Krzysztofa Mączyńskiego. W ich miejsce na murawę w podstawowym składzie wybiegli Bartosz Iwan, Grzegorz Bonin i Siergiej Mosznikow.
Spotkanie dość aktywnie rozpoczęli goście z Poznania. Już w trzeciej minucie niezłą okazję mógł stworzyć sobie Ślusarski – otrzymał bardzo dobre prostopadłe podanie z głębi pola, ale nie zdołał utrzymać równowagi w polu karnym rywala i stracił piłkę. Chwilę później wicelider klasyfikacji strzelców Ekstraklasy przegrał pojedynek z wychodzącym z bramki Łukaszem Skorupskim.
Po tych dwóch okazjach mieliśmy okres spokoju na boisku w Zabrzu. Było kilka fauli na obrońcach, kilka spalonych, ale poza tym zbyt wiele się nie działo. Tą spokojną atmosferę przerwał w 21. minucie Wojciech Łuczak, który minimalnie chybił z 25 metrów. W odpowiedzi z woleja dobrze uderzał Ślusarski, Skorupski nie dał się jednak zaskoczyć. Trzeba przyznać, że wtedy spotkanie nabrało tempa. Oba zespoły stwarzały sporo sytuacji, dobrze jednak spisywały się ich linie defensywne. O ile podczas pojedynku z Polonią Lecha zgubiła konieczność konstruowania ataku pozycyjnego, o tyle tym razem wzięli to na siebie rywale. Co ciekawe, to właśnie „Kolejorz”, który pozornie oddał pole rywalowi, stwarzał groźniejsze okazje, jak wspomniana próba Ślusarskiego. Warto odnotować również niezły strzał Aleksandara Tonewa, który w 25. minucie nie trafił do bramki rywala.
Do przerwy okazje były, ale żaden zespół nie potrafił strzelić bramki. Nie znaczy to jednak, że mecz był nudny – niezłych akcji było sporo, poza tym na boisku dominowała walka. Przed meczem Rumak stwierdził, że Górnik to jeden z najlepiej przygotowanych zespołów w Ekstraklasie, co miało swoje odzwierciedlenie na boisku. Oba zespoły prowadziły wyrównaną walkę, grając jednocześnie bardzo uważnie w defensywie i czekając na błąd rywala.
Na drugą połowę poznaniacy wyszli z jedną zmianą personalną w składzie – miejsce Ślusarskiego w ataku zajął Teodorczyk. Pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie jednak zabrzanie gdy w 49. minucie Hubert Wołąkiewicz zablokował strzał Bonina. A minutę później jeszcze lepszą okazję miał Adam Danch, który przestrzelił głową. W odpowiedzi po dograniu Linettego Hamalainen uderzał zbyt lekko, by zaskoczyć Skorupskiego. Trzy niezłe okazje pięć minut od rozpoczęcia drugiej części meczu – była to niezła zapowiedź rozpoczynających się czterdziestu pięciu minut.
W 54. minucie lechici mieli najlepszą dotąd sytuację do zdobycia bramki. Aleksander Tonew świetnie odzyskał piłkę, wygrał pojedynek z Aleksandrem Kwiekiem, dzięki czemu poznaniacy wychodzili trzech na dwóch w kierunku bramki rywala. Bułgar zdecydował się dograć na lewo do wchodzącego w pole karne Teodorczyka, a ten nie zdołał pokonać Skorupskiego. Chwilę później były zawodnik Polonii Warszawa obsłużony został niezłym podaniem przez Hamalainena, ale strzał zablokowali obrońcy. Piłka trafiła jednak pod nogi Fina, którego próbę z trudem wybronił golkiper zabrzan. Tylko Skorupskiemu piłkarze Górnika zawdzięczali fakt, że w pierwszym kwadransie drugiej połowy Lech nie strzelił przynajmniej dwóch goli.
Poznaniacy próbowali, po przerwie wyraźnie przejęli inicjatywę i w końcu dopięli swego. W 63. minucie po strzale Linettego piłka trafiła w rękę Seweryna Gancarczyka, a sędzia Paweł Raczkowski zdecydował się podyktować rzut karny. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Wołąkiewicz i pewnie uderzył pod poprzeczkę bramki Skorupskiego. Zabrzanie mieli spore pretensje do arbitra o taką interpretację tej sytuacji, wskazując na brak jakiegokolwiek ruchu ręką ekslechity, w związku z czym ich zdaniem o jedenastce nie mogło być mowy.
Zdobyta bramka uspokoiła sytuację na boisku. Trener Nawałka, chcąc wpłynąć na postawę swojego zespołu, w 72. minucie zdecydował się na zagranie va banque, wprowadzając na boisko w jednej chwili Krzysztofa Mączyńskiego, Ireneusza Jelenia oraz Prejuca Nakoulmę. To jednak nie przyniosło spodziewanego efektu. Zabrzanie zdołali co prawda kilkakrotnie zagrozić jeszcze bramce Jasmina Buricia, ale długo żadna sytuacja nie była na tyle klarowna, by pokonać Bośniaka. A gdy już taka się natrafiła, to fatalnie zmarnował ją Nakoulma. W 90. minucie Bartosz Iwan faulowany był przez Marcina Kamińskiego w polu karnym Lecha, a napastnik reprezentacji Burkina Faso katastrofalnie wykonał rzut karny, nie trafiając nawet do bramki.
Lech wygrał 1:0 i utrzymał pozycję wicelidera. Było to szóste wyjazdowe zwycięstwo poznaniaków z rzędu. Gdyby podopieczni Mariusza Rumaka grali tylko na boiskach rywali, to tytuł mistrzowski mieliby w kieszeni. Za tydzień jednak będą musieli zmierzyć się u siebie z najsłabszą drużyną w lidze. Czy przeciwko GKS-owi Bełchatów zdołają przerwać serię porażek przy Bułgarskiej? Przekonamy się w sobotę.