Skąd się biorą flagi na stadionach? "Zapotrzebowanie zawsze było i jest coraz większe" [WYWIAD, ZDJĘCIA]
Rzadko kiedy zastanawiamy się, skąd się biorą się flagi i sektorówki na trybunach oraz jak wygląda proces ich tworzenia. Poznajcie "Mirasa" - wiernego kibica Stali Stalowa Wola, a także jednego z kilku w Polsce producentów szytych flag i sektorówek.
Nie było łatwo się z tobą umówić na dłuższą rozmowę. To, że kibice nie lubią dziennikarzy to jedno, ale warto podkreślić, że jesteś bardzo zapracowanym człowiekiem.
Ale w końcu się udało (śmiech). Dobry moment: mamy przerwę w piłkarskich rozgrywkach, także i zamówień odrobinę mniej, chociaż skłamałbym mówiąc, że mam teraz wakacje. Pracy nigdy nie brakuje, jednak sam tego chciałem, dlatego broń Boże nie narzekam.
Najbardziej banalne pytanie, po którego usłyszeniu nie zdziwię się, jeśli wstaniesz od stołu. Jak to się wszystko zaczęło?
Nie jest tak najgorzej. Kibicem Stalówki byłem od zawsze. Z biegiem czasu razem z kolegami zaczęliśmy interesować się meczowymi oprawami i tak urodziła się idea, by samemu uszyć jakieś flagi. Moja mama jest krawcową. Mieszkając z nią pod jednym dachem, mogłem się naprawdę sporo nauczyć. Z kumplami zaczęliśmy od małych flag na kije, był to bodajże 2002 rok, ale robota ta z czasem bardzo mnie pochłonęła. Dlatego zostałem sam na placu boju.
Pierwsza przez ciebie wyszyta flaga była dla ukochanej Stali. Jak to się stało, że obecnie produkujesz je na całą Polskę i nie tylko?
W pewnym momencie w środowisku kibicowskim zaczęło być coraz głośniej o flagach szytych na zamówienie, producentach, a częściowo również i o mnie. Szczególnie, że flagi szyte różnią się od tych chociażby drukowanych. Ich produkcja trwa dłużej, ale i efekt jest dużo lepszy. Zapotrzebowanie na tego typu rzeczy było i jest coraz większe, dlatego już zimą 2004 roku udało mi się zrobić pierwszą na zamówienie, dla kibiców Polonii Warszawa z dzielnicy Ochota.
Wiem, że zgłaszają się do ciebie kibice m.in. Legii Warszawa, Wisły Kraków, Lechii Gdańsk, Śląska Wrocław, Korony Kielce, Widzewa Łódź czy Górnika Zabrze. Przyznasz, że brzmi to imponująco.
Jedni z nich częściej, inni rzadziej. To co robię jest moją pracą, ale też pasją. Nigdy nie wychwalam swojej pracy, ale z ręką na sercu mogę stwierdzić, że w produkcję każdej flagi lub sektorówki wkładam całe swoje serce. Po prostu podchodzę do tego w ten sposób, że jeżeli ktoś mi za coś płaci, to moim obowiązkiem jest zrobienie danego zamówienia jak najlepiej potrafię. Dlatego możliwe, że dzięki właśnie temu moja praca została dostrzeżona, np. w Warszawie i w Krakowie. Kiedy jeszcze nie utrzymywałem się ze swoją żoną tylko z tego fachu, pracowałem w różnych miejscach, a po godzinach zajmowałem się właśnie szyciem. Będąc przez osiem godzin przyczepionym do jednego stanowiska na linii produkcyjnej, człowiek, a szczególnie ten młody – pełen energii, ma momentami dość. Dlatego, kiedy udało się zacząć utrzymywać tylko i wyłącznie z mojej pasji obiecałem sobie, że nigdy tego nie zaprzepaszczę. Czas pokaże, ale chciałbym jak najdłużej realizować się w tym, co robię. Muszę stwierdzić, że nierzadko pracuję dziennie dużo więcej niż 8 godzin. Z tą jednak różnicą, że jeśli robisz to, co lubisz, nie odczuwasz znużenia i tego cholernie niefajnego uczucia, kiedy masz wrażenie, że czas stoi w miejscu i nigdy już nie wyjdziesz z tej fabryki.
Powiedz, jak wygląda proces tworzenia flagi?
Kiedy już przyjmuję dane zlecenie, najpierw wrzucam projekt do programu graficznego, a następnie przenoszę wirtualny obraz na płótno. Samo wyszywanie paradoksalnie zajmuje tylko 30-40% czasu poświęconego na zrobienie flagi. Na koniec oddawana jest ona ogólnej obróbce, by była jak najlepiej dopracowana. Oczywiście jest to ogólny zarys tego procesu, ale pozwolisz, że pewne rzeczy (rodzaj płótna i jego producent, program graficzny, patent na odwzorowanie obrazu – red.) zostawię dla siebie. Co ciekawe, jednak zdarza się, że flagę o wielkości 1,5 x 1,5 m można robić dłużej, niż te większe, ale mniej skomplikowane.
Którą z nich dotychczas szyłeś najdłużej?
Ponad 3 tygodnie zajęła mi „Duma Rzeszowa” Resovii zamówiona na 30 metrów długości. Tak naprawdę jednak to flagą – rekordzistką pod względem długości jej tworzenia będzie ta robiona obecnie przeze mnie dla kibiców pewnej ekipy z ekstraklasy. Jest jednak taka niepisana zasada, że dopóki, nie zaliczy ona swojego debiutu na trybunach, to nie zdradzam tajemnicy jej wyglądu i ewentualnego przekazu. Najczęściej zamawianymi flagami są te na wysokość 1,5-2 m i długość 5-15 m.
A jak wygląda sprawa z produkcją sektorówek? Na twoim profilu na Facebook’u od razu w oczy rzucają się te Zawiszy Bydgoszcz i Śląska Wrocław.
Głównie zajmuję się produkcją flag, ale jak sam widzisz, robienie sektorówek również nie jest mi obce. Proces ich tworzenia wyróżnia się tym, że na początku trzeba całą pracę bardzo umiejętnie przygotować, obowiązkowo z kilkoma osobami i najlepiej na jakiejś dużej sali gimnastycznej lub hali sportowej. Wiadomo, wielkość płótna jest duża i samemu ciężko sobie poradzić z jego ogarnięciem. Czas trwania pracy nad podobnymi sektorówkami do tych wymienionych przez ciebie Zawiszy i Śląska, to około 2 tygodnie.
Wiesz, ile jest w Polsce osób wykonujących taki sam zawód jak ty?
Na tę chwilę wiem, że jest ich dosłownie kilka. 4-5 osób rozsianych po całej Polsce, które również są w tej branży. Z pewnością jest również grono ludzi, które na własną rękę, w wolnym czasie szyją flagi zazwyczaj tylko dla swoich klubów.
Porozmawiajmy o pieniądzach. Jaki jest koszt zamówienia u ciebie średniej wielkości flagi?
Wszystko zależy nie tyle od jej wielkości, co stopnia trudności wykonania. Dlatego też koszty są różne. Od 150 złotych za wersję mało skomplikowaną, do nawet 3 tysięcy, kiedy ktoś zamawia projekt bardzo trudny do stworzenia.
A wykonałbyś jakąkolwiek dla… największej „kosy” Stali Stalowa Wola?
Sytuacja wygląda tak, że nie mam nawet okazji odmawiać, ponieważ kibice drużyn, z którymi, mówiąc delikatnie, nie mamy po drodze, po prostu nie szukają ze mną kontaktu. Wiedzą z jakim miastem i klubem jestem związany.
A jeśli pewnego dnia zadzwoni ktoś z kancelarii premiera Donalda Tuska i powie: "Miras, flaga dla Donalda i spółki potrzebna od zaraz - chłopaki chcą poczuć tę atmosferę, cena nie gra roli".
Bez komentarza (śmiech). Myślę, że byłby to dobry moment na zmianę numeru telefonu...
Koledzy chyba nie daliby ci żyć, jeśli byś się zgodził… (śmiech). Która z uszytych przez ciebie flag jest najbardziej szczególna i dlaczego?
Dla mnie najbardziej wyjątkowe to te zrobione dla mojego klubu, a jeżeli mowa o flagach innych drużyn w Polsce, to dzielnicy Grodziec kibiców Zagłębia Sosnowiec. Sprawia wrażenie, że jest zrobiona tylko i wyłącznie metodą malowania.
Wspomniałeś wcześniej o swojej żonie. Wiem już, że razem prowadzicie swoją firmę, ale ciekawi mnie czy twoja małżonka także potrafi wyszywać takie cuda?
Żona głównie zajmuje się sprawami papierkowymi, ale jak najbardziej często pomaga mi w wyszywaniu niektórych flag. To dzięki niej mogłem w rundzie wiosennej być na każdym wyjeździe z kibicami Stalówki i co ważne, nie zawalić żadnego zamówienia. Najbardziej jestem jej wdzięczny za to, że mimo pilnego zlecenia nie zrezygnowałem z derbowego pojedynku z Siarką. Wówczas moja żona wzięła na siebie dokończenie flagi Broni Radom, a ja spokojnie mogłem zniknąć z domu na kilka godzin i z ponad tysiącem kibiców zielono-czarnych zjawić się na derbach.
Jak w ogóle wygląda twoja pracownia?
To całkiem spory pokój. Zapewne wyobrażałeś sobie jakąś mini halę produkcyjną?
Bardziej warsztat.
No to właśnie, to jest taki mój warsztat. Flagi nie szyjesz całej, tylko stopniowo łączysz każde jej elementy, nawet jak ma ponad 30 metrów długości. Wynajmuję dom jednorodzinny, w którym miejsca do pracy mam pod dostatkiem.
Masz zamówienia z poza granic naszego kraju?
Flagi klubów z Europy zamawiają najczęściej ich polskie fankluby, np. Lazio Rzym, Manchester United czy Feyenoord Rotterdam. Miałem kiedyś zamówienie ze Stanów Zjednoczonych.
Zgodzisz się z tezą stawiającą Polskę na pierwszym miejscu, wśród krajów przodujących w różnorakich innowacjach związanych z oprawami kibicowskimi?
Jasne. Uważam, że spośród państw w Europie, to właśnie nasz kraj wiedzie prym w tego rodzaju przedsięwzięciach. Mam tu szczególnie na myśli pomysłowość kibiców na różnego rodzaju flagi. Odnośnie meczowych opraw, to głównie państwa Europy i Ameryki Południowej są na bieżąco z różnymi nowinkami, które są skłonne wykorzystywać. Jednak nie boję się stwierdzić, że te w wykonaniu kilku polskich ekip są na najwyższym poziomie.
Czy zamawiają u ciebie tylko przedstawiciele kibiców piłkarskich?
Zdarza się szyć dla drużyn hokejowych, siatkarskich, szczypiornistów, ale również na specjalne zamówienie przedstawicieli miast, jak np. Głogowa, kiedy przyjąłem zlecenie na wykonanie flagi o charakterze patriotycznym. Innym razem miałem prawdziwą przyjemność szyć bardzo długą flagę w barwach narodowych na Marsz Niepodległości w Warszawie. Ostatnio szyłem dla Iskry Kielce (Vive Targi – red.), która zdobyła w tym roku brązowy medal w rozgrywkach Ligi Mistrzów w piłce ręcznej. Najczęściej jednak robię flagi typowo piłkarskie. Myślę, że tak na 10 szytych flag, jedna trafi się niezwiązana z piłką nożną.
Zmieńmy na chwilę temat. Obserwujesz co się dzieje chociażby w Krakowie… Jakbyś się do tego odniósł, jako kibic i członek Stowarzyszenia Kibiców Stali Stalowa Wola?
Nie wtrącam się do nie swojego ogródka. Czasami lepiej zachować swoje zdanie dla siebie. Powiem tylko, że sytuacje, w których giną młodzi ludzie na pewno nie wpływają dobrze na wizerunek kibica - fanatyka. Może nie odkryłem w tym momencie Ameryki, ale taka jest po prostu prawda. Dziennikarze mają pożywkę i mogą kreować wizerunek złego kibica. Teraz w mediach już nikogo nie rusza, że doszło do bójki. Dlatego takie sytuacje, jak te z Krakowa są świetną okazją dla wielu pismaków. Szkoda, że w mediach dużo ciężej znaleźć informacje na temat charytatywnych turniejów organizowanych przez stowarzyszenia kibiców i innych tego typu pozytywnych inicjatywach, jak np. Kolorujemy Domy Dziecka.
Ty masz pracę, żonę, 3-letniego synka i z tego, co udało mi się podsłuchać, właśnie zostałeś zaproszony na kolację do teściów…
Nie chcę się tutaj kreować na jakiś ideał. Nie rozumiem, dlaczego fanatyk kojarzony jest z… niemożliwością prowadzanie takiego normalnego życia?
Jak układa ci się współpraca z żoną?
Bardzo dobrze.
Dostałeś przed chwilą sms’a, w którego treści była taka sugestia, żebyś powiedział „bardzo dobrze” (śmiech)?
Jesteśmy już długo razem i zanim jeszcze postanowiliśmy wziąć ślub, zdarzało się nam razem jeździć na wyjazdy. Co ciekawe, ustalaliśmy nawet plan swoich wakacji pod ligowy terminarz. Powiem ci, że moja żona była na kilku naprawdę dalekich kibicowskich podróżach.
Przykład?
Najdalej byliśmy razem na wyjeździe w Świnoujściu. Stalówka grała wówczas z Flotą, a nas pojechało wtedy w sumie około 20 osób, a innym razem na meczu Bałtyk Gdynia - Raków Częstochowa (była zgoda Stali – red.). Sam widzisz, że częściowo moja żona także interesowała się życiem przesiąkniętym pasją do kibicowania i pewnie dlatego teraz nie mamy problemów z dogadaniem się przy wspólnej pracy, bądź co bądź ściśle związanej z życiem kibicowskim. Poza tym, od momentu, kiedy na świecie pojawił się mój synek, na kontynuowanie pasji mogę pozwolić sobie tylko ja.
Satysfakcja z możliwości łączenia przyjemnego z pożytecznym jest duża?
Nie ukrywam, że radość i może nawet jakaś tam mała duma z tego powodu są. To fajne uczucie zobaczyć uszyte przez siebie flagi na największych arenach sportowych w Polsce. Poza tym mam okazję pracować i zarabiać na chleb w rodzinnym mieście, które kocham, w którym mieszkają moi najbliżsi. Obecnie coraz więcej ludzi zmuszonych jest do zagranicznych wyjazdów. Dlatego nawet jeśli czasami mam tzw. lenia, to od razu przypominam sobie chociażby czasy żmudnej harówki na linii produkcyjnej i momentalnie nabieram chęci do pracy. Poza tym mam rodzinę i w ogóle nie może być takiego tematu, że mi się nie chce. Nie mam już 16 lat.
A ile?
31.
Dlaczego twoim zdaniem w Tarnobrzegu i w Kielcach urzędy miast stawiają na sport, a w Stalowej Woli co rok słyszy się tylko i wyłącznie o problemach z porozumieniem na linii klub - prezydent Szlęzak?
No właśnie. W Tarnobrzegu, czyli mieście mniejszym od Stalowej Woli, dobrze funkcjonuje ekipa koszykarzy (Jezioro Tarnobrzeg, Tauron Basket Liga - red.), w miarę poprawnie drużyna siatkarek (Anser-Siarka Tarnobrzeg – red.) i piłkarzy (Siarka Tarnobrzeg – red.). Nie oszukujmy się. Tam oprócz indywidualnych sponsorów ogromną rolę w zapewnieniu wystarczającego budżetu na sezon odgrywa właśnie miasto. Podobnie w Kielcach w przypadku Korony i drużyny szczypiornistów. Dlaczego w Stalowej Woli, w której na dobrą sprawę istnieje tylko sekcja piłkarska są ciągle jakieś problemy? Wydaje mi się że cały samorząd powinien poczuwać się do odpowiedzialności za sytuację sportu w mieście, ponieważ jest to tak naprawdę jedna z niewielu rozrywek w tym hutniczym grodzie. Klub piłkarski funkcjonuje właściwie od samego początku istnienia Stalowej Woli, a obiekt przy ul. Hutniczej 15 jest jednym z najstarszych w tym regionie i jednym z pierwszych wybudowanych obiektów w mieście. Myślę, że są to wystarczająco dobre argumenty, aby zdecydowanie bardziej dbać o sportową wizytówkę naszego miasta. Jeszcze kilka lat temu na mecze chodziło po 4-6 tysięcy kibiców. To świadczy o tym, że zapotrzebowanie na piłkę w Stalowej Woli jest duże. Nie mówię już o latach 80. i 90. kiedy futbol w Stalowej Woli obok świetnie prosperującej Huty Stalowa Wola był najważniejszy, a ludzie niektóre pojedynki byli zmuszeni oglądać siedząc na drzewach otaczających nasz stadion…
Gdzie można obejrzeć wszystkie Twoje flagi i sektorówki?
Strona internetowa w drodze, ale niedawno kolega podsunął mi pomysł, by założyć profil na Facebooku. Szczerze, to nie bardzo znam się na tych wszystkich portalach społecznościowych, ale wiem, że w dzisiejszym świecie odgrywają one coraz większą rolę w promocji danej inicjatywy. Zapewne brakuje na tym profilu kilku starszych fotografii pokazujących moje początki z szyciem, ale, może zabrzmi to tym razem nieco mniej skromnie, uważam, że jest co pooglądać.
Czego ci życzyć? Jakie są twoje marzenia zawodowe?
Jestem szczęśliwym człowiekiem, dlatego skromnie powiem, że chciałbym, żeby wszystko zostało „po staremu”. O marzeniach głośno nie mówię, ale sam wiesz, jak wydzwaniałeś do mnie ostatnio po kilka razy dziennie, że mam w głowie projekt, który byłby całkowicie innowacyjny.
---> Flagi Miras <---
Rozmawiał Bartosz Michalak / Ekstraklasa.net