Trener Siarki Tarnobrzeg, Włodzimierz Gąsior cieszy się z dobrego początku sezonu, ale wie, że jeszcze sporo może się wydarzyć
Siarka Tarnobrzeg jest liderem 2. ligi. Trener Włodzimierz Gąsior nie popada jednak w hurraoptymizm.
fot. Andrzej Wiśniewski
Spodziewał się Pan tak dobrego startu w rozgrywkach?
Ja nigdy nie przewiduję tego, co będzie. Należy się tylko cieszyć, że po pięciu kolejkach jesteśmy na pierwszym miejscu, ponieważ początek nie był łatwy, mieliśmy trudnych przeciwników. Ta liga jest bardzo dziwna, dość trudna. Grają ciekawe drużyny i każdy może zdobywać punkty. Czołówka nie jest jeszcze wyklarowana, może się tu sporo zmienić.
Liga w tym sezonie faktycznie jest silniejsza? Słabo radzi sobie na przykład Ruch Chorzów, który ma 4 punkty.
Nie tylko Ruch, jeszcze jest inny spadkowicz - Pogoń Siedlce (2 „oczka” - przyp. red.). Nie ma w tej lidze zdecydowanych faworytów. Wygraliśmy z Rozwojem Katowice, który ma na koncie trzy punkty, ale to nie znaczy, że jest słaby. Mieliśmy trochę szczęścia w tym meczu, tak samo, jak na wyjeździe z Olimpią Elbląg. Również wspomniany wcześniej Ruch grał u nas bardzo fajną piłkę. Mocna jest Olimpia Grudziądz czy Górnik Łęczna, ale każda kolejka może przynosić różne rozstrzygnięcia i niespodzianki.
Sezon przyspiesza. W środę wyjazd do Pruszkowa, a już później derby ze Stalą Stalowa Wola. Celujecie w 6 punktów?
Nie jestem jasnowidzem i nie wybiegam w przyszłość. Choć oczywiście chcielibyśmy zdobyć komplet punktów, ale na razie przygotowujemy się do meczu ze Zniczem. To będzie kolejny trudny przeciwnik. Ja jestem jak każdy Polak... mądry po meczu, a przed meczem nigdy nie przewiduję. Mamy plan na najbliższego przeciwnika, aby wybrać najlepszy skład i taktykę. Przebieg meczu i tak weryfikuje plany, tak jak ostatnio z Rozwojem, gdy jeszcze w pierwszej połowie dokonałem dwóch zmian taktycznych.
Kilka dni temu obchodził pan 70. urodziny. Miał pan czas na świętowanie?
W niedzielę odwiedziła mnie rodzina, miło spędziliśmy czas z dziećmi, wnukami. Był fajny klimat, dużo satysfakcji miałem również na ostatnim meczu, gdy kibice odśpiewali mi „sto lat”. W piątek - w dniu urodzin - miałem miłą niespodziankę oraz wzruszające chwilę, kiedy drużyna w szatni śpiewała i biła brawo. Wypiliśmy symbolicznego, bezalkoholowego szampana. Ja upiekłem trochę ciasta, była sympatyczna atmosfera. Pracownicy klubu też sprawili mi niespodzianki. Było przyjemnie... ale już minęło. Teraz mam siedemdziesiąt lat i trzy dni, czas ucieka do przodu. Cieszę się, że mam dobre zdrowie i robię to co lubię.
W takim razie obok zdrowia życzę panu awansu.
Dziękuję (śmiech). My chcemy grać w każdym meczu dobrze, ale wiele jeszcze mamy do zrobienia. To co pan powiedział, to jednak dalekosiężne plany...