Siarka Tarnobrzeg przegrała z Garbarnią Kraków [ZDJĘCIA]
Po wspaniałym zwycięstwie w przedświąteczną sobotę w Rybniku tym razem piłkarze Siarki Tarnobrzeg się nie popisali przegrywając na własnym boisku z ambitnie walczącą Garbarnią Kraków. W tarnobrzeskiej drużynie zawiedli szczególnie zmiennicy, którzy nie wnieśli nic konkretnego do gry.
[b]Bramka:[/b] Patryk Serafin 65:
[b]Siarka:[/b] Krupa - Grzesik, Dawidowicz (70 Galera), Kubowicz lll, Radulj - Witasik l, Płatek l, Witkowski l, Głaz (55 Janeczko) - Ropski (77 Mróz), Cupriak l(55 Broź).
[b]Garbarnia:[/b] Cabaj – Pietras, Serafin (90+1 Krykun), Masiuda, Siedlarz l (63 Ogar) - Garzeł l, Wojcieszyński l, Furtak l, Wójcik l - Kalemba, Kiebzak (74 Gawle).
[b]Sędziował: [/b]Rafał Rokosz z Katowic. Widzów: 700.
Pierwsi przed szansą zdobycia gola stanęli krakowianie. Była siódma minuta, kiedy w pole karne gości dośrodkował Łukasz Furtak, piłka trafiła do Filipa Wójcika, ten zdecydował się na natychmiastowe uderzenie, ale fani Siarki odetchnęli z ulgą, bowiem piłka minęła bramkę gospodarzy.
Trzy minuty później bliscy powodzenia byli gospodarze. Na bramkę Garbarni uderzył Jakub Głaz, ale były bramkarz tarnobrzeskiej Siarki Marcin Cabaj pewnie wybił piłkę na rzut rożny. Po blisko pół godzinie gry przed szansą na zdobycie gola stanęli gospodarze, bowiem w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Krystian Cupriak. Napastnik Siarki nie zdobył się na jakiś oryginalny strzał i ku olbrzymiemu rozczarowaniu kibiców trafił prosto z Cabaja. W 33 minucie znów mocniej zabiły serca kibiców Siarki. Głową strzelał Krzysztof Ropski, ale piłka kolejny raz poleciła właśnie tam gdzie stał Cabaj.
Kiedy wydawało się, że gol dla gospodarzy jest tylko kwestią czasu wtedy bliscy powodzenia byli krakowianie. W 40 minucie bramkarz Siarki Krystian Krupa w pięknym stylu obronił strzał Wojcieszyńskiego. Dwie minuty później gola do szatni mógł zdobyć Ropski, ale Cabaj znów potwierdził, że zna się na swoim fachu.
Pierwsza połowa, choć nie padły w nich gole, była obiecująca, więc kibice mieli prawo z niecierpliwością oczekiwać drugich 45 minut.
Po 10 minutach gry drugiej połowy trener Siarki Włodzimierz Gąsior zdecydował sie na dokonanie dwóch zmian w swoim zespole. Boisko opuścili Jakub Głaz oraz Krystian Cupriak, a do gry desygnowani zostali Mateusz Broź oraz Mateusz Janeczko.
Niestety, o ile zmiany jakich szkoleniowiec Siarki dokonał w Rybniku przyczyniły się do odniesienia zwycięstwa o tyle te, których nasz trener dokonał w środowym spotkaniu, nie dały nic konkretnego. To jednak nie trener tylko zawodnicy odpowiedzialni są za grę, a ci w środowym spotkaniu najwyraźniej zawiedli.
W 57 minucie Wójcik sprytnie trącił piłkę, ale ta minimalnie minęła bramkę tarnobrzeskiego zespołu.
W 65 minucie coraz mądrzej poczynający sobie krakowianie zdobyli prowadzenie. Po składnej akcji gości Patryk Serafin strzałem z siedmiu metrów pokonał Krupę. Pięć minut później mógł być remis, ale Kamil Radulj trafił piłką w Pietrasa. Strata gola jakby sparaliżowała poczynania gospodarzy, którzy sprawiali wrażenie jakby brakowało im pomysłu na zdobycie wyrównującego gola.
Osiem minut przed zakończeniem spotkania sytuacja gospodarzy stała się krytyczna. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został obrońca Siarki Dawid Kubowicz i gospodarzom przyszło grać w osłabieniu. Szastający kolorowymi kartkami arbiter nie miał w środę najlepszego dnia, ale miejscowi nie mogą obarczać go za porażkę.
Następny mecz o drugoligowe punkty drużyna Siarki Tarnobrzeg rozegra w najbliższą sobotę 7 kwietnia na wyjeździe z Gwardią Koszalin.
Porażka z Garbarnią tragedii nie roni. Trzy punkty zdobyte w dwóch meczach to całkiem przyzwoita zdobycz, ale nie ma się co łudzić, że kibice naszego zespołu przeżyli olbrzymie rozczarowanie.
Choć jest już po „lanym poniedziałku” to kubeł zimnej wody piłkarzom Siarki nieco się przyda. Teraz po prostu trzeba pojechać do Koszalina z podniesioną głową i odzyskać to, co się straciło w sobotnim spotkaniu z imponującą walecznością krakowską drużyną. W Koszalinie nasi muszą tak powalczyć jak gracze Garbarni walczyli w środowym spotkaniu.
[B]POLECAMY RÓWNIEŻ:[/B]
ZOBACZ TAKŻE: TOP SPORTOWY 24 i a w nim - Ondrej Duda uratował życie Martinowi Skrtelowi.