Sevilla wygrała Ligę Europy! Gol Krychowiaka "rozruszał" grę Hiszpanów przeciwko Dnipro!
Piłkarze Sevilli zwyciężyli w finale Ligi Europy w sezonie 2014/2015 pokonując na Stadionie Narodowym w Warszawie Dnipro Dniepropietrowsk 3:2.
Podobno sny są jedną z najpiękniejszych rzeczy w życiu. Stanowią sferę, w której spełniają się najskrytsze marzenia, w której nikt nie może cię ukarać za to, czego pragniesz. Od dawna trwa piękny sen Dnipro – chociaż może akurat w tym przypadku to słowo nie jest do końca na miejscu. Sen to przecież ułuda, coś nierealnego i istniejącego jedynie gdzieś w podświadomości. A to, co w tym sezonie Ligi Europy robił zespół Myron Markewicza, było jak najbardziej prawdziwe. Przynajmniej do dzisiejszego wieczoru. Do momentu stanięcia na drodze Sevilli, która już nie raz udowodniła, że sięganie po to prestiżowe trofeum nie jest jej obce.
Wszyscy liczyliśmy na prawdziwą piłkarską ucztę i wydaje się, że nikt nie wyszedł ze Stadionu Narodowego głodny sportowych wrażeń. Nie było tzw. badania terenu, nie było wyczekiwania rywala, czy liczenia na jego jeden jedyny błąd. Od pierwszego gwizdka sędziego było widać, że i Sevilla, i Dnipro chcą jak najszybciej rozstrzygnąć losy meczu na swoją korzyść. Niespodziewanie z większym animuszem zaczęli Ukraińcy i szybko przyniosło to pożądane efekty. Błyskawiczna kontra, piłka na prawej stronie u Matheusa, który idealnie zacentrował, a Nikola Kalinić perfekcyjnie wykończył ten atak. Eksplozja radości na sektorach zajmowanych przez kibiców Dnipra, niedowierzanie wśród sympatyków Sevilli i konsternacja na twarzach piłkarzy z Andaluzji. Tak można opisać w skrócie to, co działo się po wskazaniu przez sędziego na środek boiska.
Ten gol jednak nie zdołał przybić zawodników Unaia Emery’ego, a raczej wyzwolił w nich dodatkową motywację i ukryte wcześniej pokłady piłkarskiej złości. Andaluzyjczycy z furią ruszyli na bramkę strzeżoną przez Denysa Boyko i można było być pewnym, że – jeżeli Dnipro czegoś nie wymyśli – Hiszpanie wkrótce wyrównają. Pod bramką Dnipra się kotłowało i – co może cieszyć polskich kibiców, którzy również pojawili się na obiekcie – głównie za sprawą Grzegorza Krychowiaka. Polak najpierw świetnie uderzył głową, ale Boyko zatrzymał ten strzał. Później „Krycha” nie dał już jednak szans golkiperowi rywali. Reprezentant Polski odnalazł się w polu karnym najlepiej ze wszystkich zawodników i skierował piłkę do siatki, tym razem uderzając nogą. To był jednak dopiero pierwszy cios Sevilli tego wieczoru. Po chwili Jose Antonio Reyes zagrał idealną prostopadłą piłkę do Carlosa Bacci, który minął Boyko i spokojnie strzelił do pustej bramki mimo rozpaczliwej interwencji jednego z obrońców Dnipra.
I w tym momencie wściekłość wstąpiła w piłkarzy ukraińskiego klubu. Piłkarze Markewicza zdawali sobie sprawę, jak wiele kosztowało ich dojście do finału Ligi Europy i ruszyli do ataków w taki samym sposób, jak po pierwszym gwizdku sędziego. Strzał Yevhena Konoplyanki zdołał jeszcze obronić Sergio Rico, ale uderzenia Ruslana Rotana z rzutu wolnego bramkarz Sevilli nie zdołał już zatrzymać. Emocji do przerwy było co nie miara, natomiast po przerwie sytuacja na boisku się jakby… uspokoiła. Żadna ze stron nie atakowała z impetem. Nikt nie chciał popełnił błędów, a zarazem wyczekiwał pomyłki rywala. Można powiedzieć, że przez długi czas wiało nudą, aż… do głosu ponownie nie doszedł Bacca. W zamieszaniu pod polem karnym Dnipra Stephane Mbia przejął piłkę, a następnie posłał ją do Kolumbijczyka, który nie mógł się pomylić. Strzelec wyborowy Sevilli mógł zresztą spokojnie skończyć mecz z hat-trickiem, ale jego uderzenie głową kapitalnie wybronił Boyko.
Kto przyszedł na Stadion Narodowy, nie mógł być zawiedziony poziomem, jaki zaprezentowały obie drużyny. Oczywiście kibice Dnipra będą rozżaleni z powodu ostatecznego wyniku, ale nie muszą się wstydzić za postawę swojego zespołu, bo ekipa z Dniepropietrowska zaprezentowała się naprawdę dobrze. Nie sposób nie pochwalić również wszystkich ludzi odpowiedzialnych za organizację tego meczu. Wszystko było przygotowane na najwyższym poziomie – oprawa graficzna spotkania, ceremonia otwarcia meczu, czy zagwarantowanie całkowitego bezpieczeństwa na imprezie. To wszystko sprawia, że za nami kolejna udana impreza piłkarska na Stadionie Narodowym.