Sensacja we Wrocławiu! Beniaminek pokonał mistrza Polski
Kto by się spodziewał, że beniaminek T-Mobile Ekstraklasy - Piast Gliwice, który przegrał cztery ostatnie spotkania, wygra na stadionie mistrza Polski? Śląsk Wrocław niespodziewanie przegrał z Piastem 1:3, mimo że pierwszy strzelił bramkę w tym meczu.
Zobacz zdjęcia z meczu! Śląsk Wrocław - Piast Gliwice [GALERIA]
Za zdecydowanego faworyta spotkania uchodzili piłkarze Śląska Wrocław, którzy plasowali się w tabeli kilka pozycji wyżej od beniaminka T-Mobile Ekstraklasy. Dodatkowo za piłkarzami Stanislava Levego przemawiał fakt, że podopieczni Marcina Brosza przegrali cztery ostatnie spotkania ligowe.
Spotkanie rozpoczęło się od brutalnego ataku Artisa Lazdinsa, który za wejście wyprostowaną nogą w Przemysława Kaźmierczaka otrzymał żółtą kartkę. Za to przewinienie Łotysz mógł nawet zostać usunięty z boiska.
Chwilę później ładną akcją popisał się Amir Spahić, który zdołał minąć jednego z przeciwników, ale z interwencją zdążył Fernando Cuerda. W tej szarży z piłką Bośniak doznał drobnego urazu, ale po interwencji lekarskiej wrócił na boisko.
Do niecodziennej sytuacji doszło w 20. minucie. Z prawego skrzydła dośrodkował Sylwester Patejuk, a piłka po pięknym uderzeniu odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, iż uderzał ją... Paweł Oleksy. Prowadzący mecz Hubert Siejewicz bramki jednak nie uznał, bowiem uznał, iż Sebastian Mila był na spalonym.
Cztery minuty później pierwszą klarowną sytuację mieli piłkarze Piasta Gliwice. W pole karne Śląska wpadł Tomasz Podgórski, ale jego podanie do Rubena Jurado było niedokładne.
Po pół godzinie gry po raz drugi tego dnia, bo pierwszy raz przed rozpoczęciem spotkania, usłyszeliśmy Hymn Narodowy. W tym momencie należą się wielkie brawa kibicom Śląska, bowiem odśpiewali oni wszystkie cztery zwrotki Mazurka Dąbrowskiego, co nie zdarza się co dzień. Hymn mobilizująco podziałał na piłkarzy Śląska, bowiem w czasie jego odśpiewywania objęli oni prowadzenie. Po dwójkowej akcji Waldemara Soboty z Sebastianem Milą, kapitan Śląska Wrocław z najbliżej odległości głową wpakował piłkę do siatki.
Strzelona bramka dała "pozytywnego kopa" piłkarzom Stanislava Levego, którzy wyraźnie zaczęli przejmować inicjatywę. Sytuacja odwróciła się w w 38. minucie, gdy Hubert Siejewicz podyktował rzut karny dla Piasta Gliwice. Do piłki podszedł Wojciech Kędziora i wyrównał wynik spotkania. Chwilę później padła kolejna bramka dla gliwiczan. Po akcji Damiana Zbozienia i Tomasza Podgórskiego piłka trafiła pod nogi Rubena Jurado, który strzałem z ostrego konta pokonał Mariana Kelemena, czym ustalił sensacyjny wynik pierwszej połowy.
Na początku drugiej połowy urazu doznał Sylwester Patejuk, którego zastąpił Piotr Ćwielong. Tuż po wejściu na boisko byłego zawodnika Wisły Kraków przebudzili się mistrzowie Polski. Najpierw dwukrotnie z dystansu uderzał Mila, ale świetnymi interwencjami popisywał się Dariusz Trela. Następnie strzał Roka Elsnera, po rykoszecie, wyszedł na rzut rożny. Ten także przyniósł spore zagrożenie, bo z bliska uderzali Przemysław Kaźmierczak oraz Łukasz Gikiewicz, ale Hubert Siejewicz dopatrzył się faulu na bramkarzu gości.
Na niecałe dwadzieścia minut przed końcem Stanislav Levy dał do zrozumienia, iż zamierza powalczyć jeszcze o pełną pulę punktową, bowiem na boisku pojawił się Cristian Omar Diaz, który zastąpił Łukasza Gikiewicza.
Kilkadziesiąt sekund później fatalny w skutkach błąd popełnił Waldemar Sobota. Wychowanek Małejpanwii Ozimek stracił piłkę w polu karnym na rzecz Damiana Zbozienia, który nie miał problemów z podwyższeniem wyniku.
Końcowe fragmenty meczu to już bardzo mądra gra Piasta, który nie pozwalał na przeprowadzanie akcji przez gospodarzy spotkania. Jako jedyny klarowną sytuację miał Piotr Ćwielong, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w boczną siatkę.