menu

Semir Stilić: APOEL to wielki klub. Który polski zespół grał cztery razy w Lidze Mistrzów? [WYWIAD]

20 lipca 2015, 11:30 | Sebastian Staszewski/Polska The Times

- Jeśli ktoś powie, że to "tylko" liga cypryjska, to zapraszam do zapoznania się z historią mojego klubu. Która polska drużyna zagrała czterokrotnie w Lidze Mistrzów? - mówi Semir Stilić, zawodnik APOEL-u Nikozja.

Semir Stilić odszedł z Wisły Kraków
Semir Stilić odszedł z Wisły Kraków
fot. SZYMON STARNAWSKI / POLSKA PRESS

Treve przed derbistami z Anglii i Irlandii w zakładach na Prix de l'Arc de Triomphe

Jest Pan piłkarzem, który nadaje się tylko na polską ekstraklasę?
Nie interesują mnie opinie obcych dla mnie ludzi. Twierdzą, że nie poradziłem sobie poza Polską? Poradziłem sobie i na Ukrainie, i w Turcji!

Nie poradził Pan sobie. Co Pan opowiada?
A ja twierdzę, że dałem radę.

Cytat z naszego spotkania w krakowskim klubie Loża po Pana powrocie do Polski: "Zdałem sobie sprawę, że po nieudanych przygodach we Lwowie i Gaziantepie stanąłem w miejscu". Zmienił Pan zdanie?
Zmieniłem. Dziś patrzę na to inaczej. We Lwowie grałem regularnie, kibice Karpat wybrali mnie nawet najlepszym zawodnikiem rundy jesiennej. Nie strzeliłem dziesięciu bramek, ale byłem wyróżniającym się piłkarzem. Z tego mogę być zadowolony. Ukraińcy oczekiwali jednak, że zostanę królem strzelców. Zespół osiągał słabe wyniki. Dlatego też pozostał niesmak. Ten rok oceniam jednak in plus. W Turcji rozegrałem natomiast sześć spotkań. Strzeliłem bramkę Fenerbahçe Stambuł, w Pucharze Turcji zdobyłem hat-tricka. Ile mogłem z siebie dać, tyle dałem. Nie podbiłem tych lig, ale nie muszę się niczego wstydzić.

Patrząc na statystyki, błyszczał Pan jednak tylko w Polsce.
Wróciłem do Wisły, zagrałem w niej trzy rundy i myślę, że pod kątem sportowym faktyczne był to najlepszy okres w mojej karierze. Udało się nawet zagrać ponownie w reprezentacji Bośni. Skończył mi się jednak kontrakt i chciałem iść dalej. Mam 27 lat, a to dobry moment, żeby jeszcze raz spróbować. Wiem, że ryzykuję, ale przecież takie jest życie piłkarza. Za granicą gram siedem lat i zrobiłem już małą karierę. Jestem z niej dumny. A ciągle może być jeszcze lepiej. Wierzę w siebie!

Trudno było podjąć decyzję o wyjeździe z Krakowa?
Nie, dlaczego? Nie jestem przecież tutejszy. Lubię wasz kraj, to mój drugi dom, w Polsce spędziłem pięć lat, miałem tu sukcesy, ale grałem też w Turcji, na Ukrainie. Trudniejszą decyzją był dla mnie wyjazd z Bośni do Poznania. Miałem wtedy 20 lat, byłem jeszcze dzieckiem. Za domem tęskniłem przez kilka miesięcy. Teraz też tęsknię, ale jestem starszy, bardziej doświadczony i potrafię sobie z tym radzić.

Wielu twierdziło, że w Pana przypadku idealnym rozwiązaniem byłby transfer do Lecha Poznań. To dziś mistrz Polski, który walczy o Ligę Mistrzów, a poza tym zna Pan miasto, ludzi pracujących w klubie. Wiem, że miał Pan możliwość powrotu do Poznania. Dużo zabrakło, aby zagrał Pan w Kolejorzu?
Dużo.

A podobno był Pan o krok od Lecha…
Dużo zabrakło i tyle. W życiu dzieją się niespodziewane rzeczy, więc brałem pod uwagę powrót do Poznania. Nie jestem typem człowieka, który z góry mówi: nie chcę, nie da się. Patrzyłem jednak na to, kto chciał mnie bardziej. Kto daje mi najlepsze możliwości rozwoju, większe pieniądze. I najbardziej chciał mnie właśnie APOEL Nikozja. W tym momencie myślę, że wybrałem odpowiedni klub, choć przyszłości oczywiście nie znam.

Mówiło się też o Legii. Było coś na rzeczy?
Czytałem o tym w gazetach. Ze mną nikt się nie kontaktował.

Miał Pan inne propozycje?
Tak, były oferty z Chin i Arabii Saudyjskiej, ale nie rozpatrywałem ich poważnie. Dobra kasa, ale futbol stoi tam na niższym poziomie niż w Europie.

Bośnia, Polska, Ukraina, Turcja a teraz Cypr… Nie za dużo tych krajów?
Mieszkałem także w Portugalii, kiedy mój tata Ismet grał w Uniao da Madeira i Leça. Kiedy byłem małym chłopcem, marzyłem o życiu piłkarza. Teraz mogę zbierać kolejne doświadczenia. Dziękuję Bogu, że mam taką pracę.

Ale w końcu jest Pan futbolistą, a nie podróżnikiem.
Ale ja pojechałem do Nikozji grać w poważną piłkę!

APOEL skusił Pana perspektywą grania w Lidze Mistrzów?
Oczywiście! Przecież ten klub grał w Champions League już cztery razy! Raz wygrali grupę, doszli nawet do ćwierćfinału. Przez dziesięć ostatnich lat zdobyli sześć mistrzostw. Jeśli ktoś powie, że to "tylko" liga cypryjska, to zapraszam do zapoznania się z historią mojego klubu. Która polska drużyna zagrała czterokrotnie w Lidze Mistrzów?

Na co dzień będzie Pan jednak rywalizował z Doxą Katokopia i Ermisem Aradippou…
Byłem na Cyprze, pojechałem tam razem z rodzicami i moim przyjacielem. Przez dwa dni poznawaliśmy klub, ludzi, którzy tam pracują, miasto. Chciałem na własne oczy zobaczyć możliwości APOEL. Potrzebowałem stuprocentowej pewności, że wybieram odpowiednie dla mnie miejsce. Po tej podróży już się nie wahałem. APOEL to wielki klub!

Przed wyjazdem na Cypr postawił Pan sobie konkretne cele?
Nie myślę o tym, ile strzelę bramek, ile zaliczę asyst. Przede wszystkim chcę być zdrowy. Jeśli będę, to zrobię wszystko, by poprowadzić APOEL do sukcesów. Pamiętajmy jednak, że w zespole jest dwudziestu chłopaków, a nie tylko jeden Semir. Jeśli wszyscy włożymy w treningi ciężką pracę, to dojdziemy do czegoś dużego. Może nawet awansujemy do Ligi Mistrzów?

Szybko odnalazł się Pan w nowym środowisku?
Drużyna mnie zaakceptowała, wszyscy starają się mi pomóc.

Czytaj dalszy ciąg w Polska The Times >>

Polska The Times