"Selekcjonerskie spojrzenie". Lechowi należy się szacunek
Od czasu, kiedy jako selekcjoner pożegnałem się z reprezentacją Polski po finałach mistrzostw świata w Niemczech, w futbolu - także polskim - minęła epoka. Gramy na pięknych nowoczesnych stadionach, w Ekstraklasie wyjątkiem, w którym jeszcze nie wzięto się za modernizację obiektu, jest w zasadzie tylko liderujący Raków Częstochowa. Niczym grzyby po deszczu rosną klubowe akademie, i ten przełom w szkoleniu już przyczynił się do awansów reprezentacji Polski juniorów - w kategoriach U-17 i U-19 - do finałów mistrzostw Europy. Nasza rodzima piłka nożna wzmocniła się także organizacyjnie, w zasadzie stała się gałęzią przemysłu, w której zatrudnienie znajduje coraz większa liczba byłych piłkarzy. W różnych rolach, ale najważniejsze, że doświadczenie zdobyte w ligach zagranicznych przekłada się na pozytywne zmiany, które zaszły w ostatnich dekadach.
fot. Adam Jastrzebowski
Spostrzeżeniami na nakreślone powyżej tematy będę dzielił się z Państwem w najbliższych tygodniach w tym miejscu. Tytułem wstępu dodam tylko, że jako piłkarz - po bardzo udanych finałach mistrzostw świata Espana’82, na których z reprezentacją Polski wywalczyłem brązowy medal - miałem udział w... zamknięciu Stadionu X-lecia, a zatem poprzednika Stadionu Narodowego w Warszawie, który jest najpiękniejszą wizytówką naszego futbolu. I najbardziej widocznym symbolem zmian, które zaszły w polskim futbolu. Śmieję się, że strzelając samobójczą bramkę w kwalifikacyjnym spotkaniu z Finlandią w ostatnim meczu rozegranym przez Biało-Czerwonych na Stadionie X-lecia, to ja zamknąłem ten przybytek. Co prawda, trochę poczekaliśmy na następcę tego wysłużonego obiektu, ale było warto!
Komentarze zacznę oczywiście od udziału Lecha Poznań w Lidze Konferencji Europy. Od czasu, kiedy jako szkoleniowiec Legii Warszawa wprowadziłem zespół mistrza Polski do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, minęło już tak wiele lat, że naprawdę dziwię się, że ktokolwiek określa rozgrywki, w których uczestniczył „Kolejorz” Pucharem Biedronki. Nawet jeśli nie jest to Champions League, drużynie z Bułgarskiej należy się szacunek. Za 20 rozegranych w Europie meczów, za wiele zwycięstw, za emocje do końca w dwumeczu z Fiorentiną. Za sukces sportowy i finansowy.
Zawalony mecz w Poznaniu z Włochami zaważył na wyniku rywalizacji z Fiorentiną, ale rewanż pokazał, że Lech ma jakość i zdobył bardzo cenne doświadczenie w Lidze Konferencji. „Kolejorz” udowodnił, że potrafi rzucić wyzwanie nawet rywalowi z włoskiej Serie A, a przy okazji w Lidze Konferencji wypromował Michała Skórasia. Jeśli zsumujemy kwotę zapowiadanego do Club Brugge transferu z pieniędzmi, które drużyna z Wielkopolski potrafiła wywalczyć na boisku w tej edycji europejskich pucharów, okaże się pewnie, że jest to suma porównywalna z rocznym budżetem Lecha.
Zatem teraz nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki, żeby ta kasa została zainwestowana z pożytkiem dla klubu ze stolicy Wielkopolski.