Sędzia wypaczył wynik meczu w Gdyni. Arka remisuje z Miedzią
Sędzia Tomasz Wajda był głównym aktorem w meczu pomiędzy Arką Gdynia a Miedzią Legnica. Arbiter spotkania nie podyktował ewidentnego karnego dla Arki, a w dodatku wyrzucił Michała Szuberta za rzekome symulowanie, co w praktyce ustawiło mecz.
fot. arka.gdynia.pl
Trener Sikora zaskoczył wszystkich składem i ustawieniem na ten mecz. Podczas gdy większość obserwatorów typowała Marcusa da Silvę do gry w ataku, ten został ustawiony na środku pomocy w parze z Pruchnikiem. Szansę debiutu dostał Budka, a w ataku od pierwszych minut zagrał Michał Szubert wraz z Arkadiuszem Aleksandrem. W składzie gości obyło się raczej bez niespodzianek, lecz z wartych odnotowania rzeczy można wymienić występ Bartoszewicza i Madejskiego, byłych zawodników Arki.
Na bramce gospodarzy tradycyjnie wystąpił Szromnik i już w 13. minucie znakomicie interweniował po strzale Cierpki zza „szesnastki”. Bramkarz Arki wręcz podręcznikowo odbił piłkę do boku na rzut rożny. Poza tym strzałem najciekawsze w pierwszych 15 minutach było ściągnięcie przez kibiców Arki wielkiego transparentu z napisem „Derby zAWsze dla Cracovii” i zastąpienie go własnymi flagami. Poza tym mizeria. Goście grali bardzo ostro, ale w ogólnym rozrachunku radzili sobie z przerywaniem ataków Arki. Nad sytuacją na boisku nie panował za to sędzia. Dyktowane dziwne spalone i brak odgwizdywania ewidentnych fauli skutkowały tym, że piłkarze z furią wydzierali się na sędziego liniowego. Tak postąpił np. Krzysztof Sobieraj rozgrywający swój 150. mecz w barwach Arki.
W grze Arki widać było to samo, co w meczu przeciwko Okocimskiemu, czyli zero ruchu. Wszystko było grane „na stojąco”, a ci zawodnicy, na których spoczywał ciężar rozgrywania piłki, mogli grać jedynie długą piłkę „na aferę”. Arka przycisnęła dopiero w końcówce pierwszej połowy, w doliczonym czasie gry. Szansę po rzucie rożnym miał Marcus, ale Łobodziński stanął na linii strzału i cudem wybił piłkę na rzut rożny. Co jeszcze bardziej znamienne, arkowcy na siłę próbowali grać lewą stroną, którą po prostu nie mogli się przedrzeć. Wydawało się, że dobrym pomysłem byłaby zmiana strony na prawą i wykorzystanie Budki, zamiast tego ten zawodnik biegał w zasadzie bez sensu, a piłkę miał kilka razy. Ciekawy był też obrazek, gdy Budka wielokrotnie stał niekryty, pokazując, żeby zagrać do niego, a partnerzy jakby bali się to zrobić, lub zbyt długo czekali i w efekcie zagrywali niecelnie. Wszystko to złożyło się na fakt, że gospodarze nie oddali celnego strzału w ciągu całej pierwszej połowy.
Arkowcy również z uporem maniaka rozgrywali swoje rzuty rożne w „nowy” sposób. To znaczy, zawodnik wystawia piłkę Pruchnikowi, a ten dośrodkowuje. W ani jednej sytuacji nie przyniosło to pożądanych efektów. Na pierwszy celny strzał Arki kibice musieli czekać aż do 51. minuty, kiedy to zza pola karnego szczęścia spróbował Kubowicz. Ptak z problemami ale jednak zdołał obronić to uderzenie.
Sędzia nie popisał się w 53. minucie i nie podyktował ewidentnego rzutu karnego po faulu Tanżyny na Szubercie. Dodatkowo napastnik Arki obejrzał kartkę za symulowanie, a że miał już jedną na swoim koncie, musiał opuścić boisko. Na pozostałych zawodników Arki ta sytuacja podziałała jak płachta na byka i dodatkowo podgrzewający atmosferę kibice sprawili, że arkowcy rzucili się do ataku. Już w 62. minucie blisko strzelenia bramki był Tomasik, ale po fenomenalnym dośrodkowaniu Budki nie sięgnął piłki nogą. Miedź odpowiedziała w 68. minucie strzałem Grzegorzewskiego, który znakomicie intuicyjnie wybronił Szromnik.
Paradoksalnie po czerwonej kartce, to Arka zamknęła Miedź na własnej połowie, a naprawdę dobre zawody rozgrywał Budka, któremu zaufali partnerzy i coraz częściej to do niego były posyłane piłki. Po tej niefortunnej decyzji arbitra jeszcze bardziej wzmógł się doping z trybun, co jeszcze bardziej pomagało zawodnikom gospodarzy. Miedź postanowiła się otworzyć grając w przewadze i doszło do wymiany niemal cios za cios. Najpierw strzał po ziemi Marcusa wybronił Ptak, a chwilę potem Szromnik popisał się piękną paradą broniąc uderzenie Szczepaniaka. Arka po tej akcji starała się zaatakować prawą stroną odmiennie do pierwszej połowy, gdzie na siłę szukała szczęścia lewą flanką. Po dośrodkowaniach Budki i Kubowicza brakło centymetrów by partnerzy wykończyli akcje.
Na szczególną pochwałę w tym meczu zasłużył Michał Szromnik, który bronił wręcz kapitalnie. Z kolei na naganę zdecydowanie zasłużył arbiter, który w 82. minucie nie podyktował drugiego rzutu karnego dla Arki, po faulu na Kubowiczu. Sędzia nie panował nad tym co działo się na boisku, a jego decyzje, często dosyć kontrowersyjne, niepotrzebnie podgrzewały atmosferę. Arka ostatecznie podzieliła się punktami z Miedzią, ale piłkarze nie byli wcale głównymi aktorami tego widowiska.