Sędzia wymyślił karnego, który podciął skrzydła Lechowi. Jagiellonia pewnie wygrała w Poznaniu [RELACJA, ZDJĘCIA]
Mistrz Polski przegrał drugie spotkanie z rzędu na wiosnę. W niedzielne popołudnie piłkarze Lecha Poznań nie dali rady u siebie Jagiellonii Białystok. Goście przed przerwą wypracowali dwubramkową zaliczkę, która pozwoliła na spokojnie zgarnięcie kompletu punktów.
Zdjęcia z meczu Lech Poznań - Jagiellonia Białystok [ZDJĘCIA, KIBICE]
Lech znów jest papierowym tygrysem. Nie ma kim straszyć, a w dodatku popełnia katastrofalne błędy w obronie. Jan Urban znów rotował składem defensywy. Paulus Arajuuri i Tomasz Kędziora wylądowali na trybunach. Ale ich zastępcy wcale nie spisali się lepiej.
Jagiellonia cały mecz miała pod kontrolą, a zadecydował o tym gol w 26. minucie po rzucie rożnym. Lechici znów pełnili tylko rolę statystów. Strzał Burligi zatrzymał na linii bramkowej Linetty. Podbił piłkę w górę, Kamiński i Trałka nie potrafili przeskoczyć Tarasovsa, który popisał się celną główką.
Druga bramka padła po problematycznym rzucie karnym w 40. minucie. Linetty nie potrafił zatrzymać szarżującego Burligi, lekko złapał go za rękę, a słabo sędziujący Mariusz Złotek ze Stalowej Woli od razu wskazał na wapno. Piotr Tomasik zmylił Burica i Jagiellonia prowadziła już 2:0.
W drugiej odsłonie Lech grał trochę lepiej, ale bez efektów. Przyczajona na swojej połowie Jagiellonia nie dopuszczała poznaniaków do groźnych sytuacji. Piłkarze Kolejorza wymieniali podania, z których nic nie wynikało. Gdy dochodzili z piłka w okolice pola karnego, notowali głównie straty.
Ostatni kwadrans gospodarze grali bez nominalnego napastnika. Jan Urban postanowił oszczędzić Dawida Kownackiego na następny mecz, a innym snajperem po prostu nie dysponuje. To najlepiej świadczy o tym jak zbilansowana jest kadra mistrza Polski. Lecha jesienią ratował Kasper Hamalainen, gdy teraz go brakuje, mistrz Polski obrywa baty nawet od słabeuszy i średniaków.