Sebastian Mila, kapitan Lechii Gdańsk: Jesteśmy już zmęczeni psychicznie [ROZMOWA]
Rozmowa z Sebastianem Milą, kapitanem Lechii Gdańsk, po wygranym meczu nad Śląskiem Wrocław 3:0.
fot. Fot. Przemysław Świderski
Doczekałeś się wreszcie pierwszego meczu w tym sezonie, w którym zagrałeś w podstawowym składzie?
Czekałem długo, ale cierpliwie. Wiem jaka jest sytuacja i doskonale rozumiem trenera, który ma w kadrze wielu piłkarzy i wszyscy z cierpliwością czekają na swoją szansę. Nie tylko mnie to dotyczy. Wielu zawodników też nie gra, a są ważnymi ogniwami zespołu i bardzo potrzebni w naszej drużynie.
Co czułeś wybiegając na boisko?
Podekscytowanie. Fajnie, że dostałem szansę i starałem się cieszyć każdą minutą gry. Tym bardziej, że mieliśmy bardzo trudnego przeciwnika. Myślę, że - niestety - te mecze już tak będą wyglądały, że będziemy musieli uzbrajać się w cierpliwość i czekać na swoje szanse.
Czujesz wciąż sentyment do zespołu Śląska?
Sentyment pozostaje i zawsze będę miło wspominał czas spędzony we Wrocławiu. Przed meczem myślałem jednak tylko o tym, aby Lechia wygrała mecz, bo mam swój cel do osiągnięcia. Zresztą bardzo chcieliśmy się zrehabilitować po porażce w Krakowie z Wisłą, a także dobrym wynikiem pożegnać się z naszymi kibicami, którzy przez ten rok naprawdę świetnie nas dopingowali i byli z nami nawet w tych trudniejszych momentach. Mam nadzieję, że wynikami im to wynagrodziliśmy.
Oprócz Ciebie zagrał także Milen Gamakow, a potem na boisko weszli Piotr Wiśniewski i Aleksandar Kovacević. Skład był zaskoczeniem dla Ciebie i kolegów z zespołu?
Trener rzeczywiście trochę rotował składem, ale to pozytywnie na nas podziałało. Jest fajna rywalizacja na dobrym poziomie. Przyjdzie moment dla każdego i jeden mógł zagrać ze Śląskiem, a następny może dostać szansę w Kielcach. My, jako piłkarze, to rozumiemy i dlatego stanowimy taką fajną grupę.
Sytuacji bramkowych nie mieliście dużo, ale zagraliście bardzo skutecznie, co przełożyło się na trzy gole.
To prawda. Śląsk bardzo dobrze się bronił, ale byliśmy bardzo skuteczni i wykorzystaliśmy swoje okazje. Rywale grali dość defensywnie i dlatego mieliśmy problemy ze stworzeniem sytuacji bramkowych. Strzeliliśmy jednak ostatecznie trzy gole, a Śląsk to drużyna z potencjałem i raczej mało bramek traci. Na początku sezonu spisywał się dobrze w defensywie i widać, że to jest drużyna dobrze poukładana. Ty razem jednak to my byliśmy lepszą drużyną i zasłużyliśmy na zwycięstwo, bo od początku kontrolowaliśmy to spotkanie.
Zagraliście nie tylko skutecznie, ale też bardzo konsekwentnie i cierpliwie?
Dokładnie tak było i cierpliwie czekaliśmy na swoje szanse. Czasami tak jest, że trzeba poczekać na sytuacje bramkowe i akcje mozolnie budować. Kibice są cierpliwi w stosunku do nas, a to nam też pomaga podejmować różne decyzje na boisku, tak żeby się nie spieszyć. Później okazało się, że to była właściwa taktyka.
Przekazanie opaski kapitana Piotrowi Wiśniewskiemu, po Twoim zejściu z boiska, było zaplanowaną akcję czy w pełni spontaniczną?
Milos to jest niesamowita klasa. Dba o takie szczegóły i właśnie to jest siłą naszej drużyny. Wszyscy myślą nie tylko o sobie, ale też o kolegach z drużyny. Milos przekazał mi opaskę kapitana, kiedy wracałem po kontuzji. To był świetny gest. Teraz kiedy „Wiśnia“ ze Śląskiem wchodził na boisko po raz pierwszy w lidze w tym sezonie, to Milos jemu dał opaskę, bo na to zasługuje. To fajna sprawa, że Milos pomyślał najpierw o mnie, a potem o Piotrku.
Krasić nie zagra w Kielcach za kartki. Czujesz się dobrze fizycznie jesteś gotowy do gry przeciwko Koronie, także w podstawowym składzie?
Może wrócić Simeon Sławczew, a są także Michał Chrapek i Rafał Wolski, więc trener będzie miał z kogo wybierać. Mamy wielu piłkarzy na tę pozycję.
Czujecie już zmęczenie rundą?
Może nie fizycznie, ale bardziej psychicznie. Runda była jednak dla nas bardzo dobra.
Marcin Feddek: Dekalog to poważne słowo, dla mnie to zbiór zasad selekcjonera
Agencja Informacyjna Polska Press