Zadyszka wicelidera?
Niespełnione nadzieje w Nowym Sączu czyli remis Sandecji z Wartą w 28 kolejce piłkarskiej pierwszej ligi.
fot. Roger Goraczniak (Ekstraklasa.net)
Po blisko miesięcznej przerwie rozgrywki piłkarskie znów wróciły na stadion przy Kilińskiego. Spotkanie z Wartą Poznań miało być dla gospodarzy spotkaniem, które na pewno nie będzie proste, łatwe i przyjemne ale ma przynieść kolejne 3 punkty.
Początek spotkania na to właśnie wskazywał. Szybkie akcje Bębenka, Aleksandra czy niezauważanego przez kolegów przez większość pierwszej części Jonczyka wskazywały, że goście wyjadą z pokaźnym bagażem goli.
Wyjątkowo nieskutecznością raził tym razem najlepszy strzelec MKS Dariusz Gawęcki marnując tylko w pierwszej części trzy dogodne sytuacje.
Ale…w 23 minucie Arkadiusz Aleksander wykorzystał błąd obrony gości, przejął odbitą piłkę od obrońcy i spokojnym strzałem pokonał bramkarza. Wydawało się, że to początek festiwalu strzeleckiego gospodarzy. Jednak tak się nie stało…10 minut później to Kazimierowski wykorzystując błąd defensywy gospodarzy pokonał Różalskiego i mecz rozpoczął się od nowa.
Cała druga połowa, a od 63 minuty z przewagą jednego gracza to bicie głową Sandecji w bardzo szczelny mur ustawiony przez zawodników z Poznania. Sytuacje mieli znów Gawęcki, Makuch, Aleksander ale dziś to nie był dzień piłkarzy z Nowego Sącza.
A Warta potrafiła to wykorzystać, zawodnicy gości bardzo często padali na murawę, przebywali na niej bardzo długo, opóźniając grę jak tylko można było. Najbardziej znany piłkarz gości Piotr Reiss w spotkaniu oprócz nieustannych pretensji do sędziego nic nie pokazał ze swoich umiejętności piłkarskich- można powiedzieć, że w Nowym Sączu „gwiazda” Piotra Reissa była bardzo wyblakła.