Twierdza Nowy Sącz obroniona
Po emocjonującym meczu w Nowym Sączu Sandecja podtrzymała status drużyny niepokonanej na swoim stadionie.
fot. Andrzej Banaś/Polskapresse
Mecz rozpoczął się od obustronnego badania sił. W pierwszej jego części przewagę osiągnęła Pogoń, której zawodnicy, a szczególnie Olgierd Moskalewicz razili olbrzymią niedokładnością i nieskutecznością. Sandecja szczęśliwie się broniła nastawiając się na kontry, ale szczelny blok obronny gości na wiele nie pozwalał.
Zawodnicy ze Szczecina przyjeżdżając do Nowego Sącza chyba spodziewali się, że tak samo łatwo jak na jesieni i tym razem wygrają z beniaminkiem. Pomocny miał być w tym Dariusz Zawadzki, który jeszcze pól roku temu grał w Nowym Sączu.
Jednak jak pokazał mecz "portowcy" srodze się zawiedli. W 32. minucie po składnej akcji całej drużyny Rudolf Urban z najbliższej odległości wepchnął piłkę do bramki i wypełniony do ostatniego miejsca stadion przy Kilińskiego oszalał ze szczęścia.
Pogoń próbowała się zrewanżować, ale akcje ofensywne rozbijały się o obronę gospodarzy.
W drugiej części byliśmy świadkami dwóch minut, które wstrząsnęły gośćmi, a do szaleństwa doprowadziły stadion w Nowym Sączu. Najpierw w 54 minucie Grzegorz Kmiecik strzałem w długi róg pokonał bramkarza gości, a 2 minuty później, wprowadzony 60 sekund wcześniej Słowak Hloušek, podwyższył na 3:0. To był szok dla zawodników ze Szczecina, a także pozytywne zaskoczenie dla gospodarzy, bo nikt z obecnych na stadionie takiego wyniku się nie spodziewał.
Znokautowani zawodnicy ze Szczecina próbowali się podnieść z kolan i w końcu w 67 minucie Moskalewicz wykorzystał swoją szansę i pokonał w sytuacji sam na sam Różalskiego. Po tym golu goście próbowali strzelić kolejne bramki, ale nieskuteczność, ogromne szczęście i umiejętności Różalskiego w bramce gospodarzy spowodowały, że po końcowym gwizdku sędziego, stadion w Nowym Sączu eksplodował radością.