Grzeszczyk: Tak łatwo się mnie z Sandecji nie pozbędziecie
- Goli nie zdobywam po to, by pognębić przeciwników, lecz dla dobra swojej drużyny. Tak też było w spotkaniu z Kolejarzem. Cieszę się, że pomogłem Sandecji w odniesieniu zwycięstwa - mówi Łukasz Grzeszczyk, zawodnik Sandecji Nowy Sącz.
fot. Dariusz Śmigielski / Dziennik Łódzki
Żużel. Pewne zwycięstwo Speedway Wandy Instal Kraków [ZDJĘCIA]
Zdaje sobie Pan sprawę, że strzelając dzisiaj zwycięskiego gola, postawił zespół sąsiadów zza miedzy nad przepaścią?
Goli nie zdobywam po to, by pognębić przeciwników, lecz dla dobra swojej drużyny. Tak też było w spotkaniu z Kolejarzem. Cieszę się, że pomogłem Sandecji w odniesieniu zwycięstwa. Ważne są punkty, w końcu nam bardzo się przydadzą.
Nie jest Pan rdzennym sądeczaninem, zatem nie czuje Pan pewnie atmosfery lokalnych "świętych wojen"...
Zgadza się. To był drugi mecz Sandecji z Kolejarzem, w którym uczestniczyłem. I podobnie jak w pierwszym, nie podniecałem się świadomością, że uczestniczę w ważnym dla sądeckich kibiców wydarzeniu. Dla nich gra toczyła się nie tylko o ligowe "oczka", lecz także, a może nawet głównie, o prestiż.
W trzech wiosennych meczach "biało-czarnych" maczał Pan palce w ich sukcesach. Bramki w meczach z GKS Katowice i z Kolejarzem, asysta w potyczce z Energetykiem ROW Rybnik. Wchodzi Pan w rolę zbawcy drużyny.
Niech pan nie żartuje. Wypełniam jedynie powierzone mi przez trenera boiskowe powinności.
Będąc głównym reżyserem poczynań swych kolegów. Można spotkać się z opinią, że sprowadzenie Pana do Nowego Sącza było jednym z celniejszych posunięć działaczy Sandecji.
Miło mi to słyszeć. Owszem, czuję, że złapałem wiosną właściwą dyspozycję, co przekłada się na moją przydatność dla drużyny. Staram się "obsługiwać" kolegów dokładnymi podaniami, czasem samemu uda mi się coś ustrzelić.
Powróćmy do meczu z Kolejarzem. Zgadza się Pan ze stwierdzeniem, że zdobycie gola było jedynie dopełnieniem formalności?
W całej rozciągłości. Dośrodkowanie Adama Mójty było tak precyzyjne, że mi pozostawało postawienie przysłowiowej kropki nad "i".
Ma Pan za sobą epizod w ekstraklasie. Marzy się Panu z pewnością powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej?
Jeśli miałbym w niej grywać "ogony", to wolę pozostać w Sandecji, w której zdążyłem ugruntować sobie pozycję.
Z sądeckim klubem związany jest Pan do końca sezonu?
Dłużej - do końca roku. I chcę się z tej umowy wywiązać. Chyba, że prezesi Sandecji nie będą mnie już u siebie chcieli. Na siłę się wpychać nie zamierzam. Ale tak łatwo to się mnie nie pozbędziecie. [śmiech]