menu

Aleksander: Moja dyspozycja jest coraz lepsza

21 lipca 2011, 15:52 | Łukasz Madej

- Mam nadzieję że w przeciwieństwie do poprzednich lat tym razem wystartujemy od zwycięstwa. Tak się składa, że na początku obu poprzednich sezonów nie potrafiliśmy ani razu zdobyć kompletu punktów - mówi nam przed sezonem Arkadiusz Aleksander, snajper Sandecji Nowy Sącz.

Arkadiusz Aleksander był wicekrólem strzelców poprzedniego sezonu
Arkadiusz Aleksander był wicekrólem strzelców poprzedniego sezonu
fot. Michał Ostałowski (sandecja.pl)

Niedawno powiedział Pan, że Euro 2012 będzie oglądać z trybun jako piłkarz ekstraklasowej Sandecji. Podtrzymuje Pan deklarację?
No tak, mam już nawet bilety na mecze we Wrocławiu (śmiech).

A druga część pytania?
Życzyłbym sobie, żebyśmy rozgrywki zakończyli na wyższym niż ostatnio trzecim i czwartym miejscu. Mimo tego, że odszedł od nas najlepszy na wiosnę piłkarz - Vladimir Kukol, myślę, że mamy najsilniejszy zespół w lidze. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy z takim składem zaplątali się w dolne rejony tabeli.

Skład mocniejszy niż w poprzednim sezonie?
Patrząc na papier, to tak.

Najgroźniejsi rywale?
Ciężko na razie cokolwiek powiedzieć. Wszystko pokaże początek rozgrywek. Zobaczymy, co pokażą Arka, czy pozostałe drużyny, które w poprzednim sezonie się liczyły. W Gdyni budują zespół praktycznie od nowa. Nie zawsze to się udaje. Przykład? Piast Gliwice, który w poprzednim sezonie miał jeden z najlepszych zespołów, a nie awansował.

W sobotę pierwszy mecz i od razu wielkie wyzwanie. W Bydgoszczy zbudowano mocną ekipę.
Troszeczkę jestem tym zaskoczony. Nie sądziłem, że uda im się zrobić taki zespół. Mam nadzieję, że ten przeciwnik nie zacznie funkcjonować już od inauguracyjnej kolejki. Dla nas najważniejsze, żeby dobrze zacząć sezon.

Jesienią zagracie aż 20 kolejek. Jeśli w tej rundzie noga Wam się powinie, wiosna może być już za krótka, żeby gonić czołówkę.
Dokładnie, poprzedni sezon pokazał, że kiedy Podbeskidzie i ŁKS odskoczyły reszcie zespołów, nikt nie był w stanie ich dogonić. Potem graliśmy już o pietruszkę. Trudno na przykład w 15 kolejek odrobić 10 czy 12 punktów straty. Można się oszukiwać, ale realia są takie, że się nie da tego zrobić.

Wicekróla strzelców poprzedniego sezonu Mariusz Kuras chyba na ławce nie posadzi?
To pytanie do trenera. Czasami w pierwszym meczu od początku wybiega się na murawę, a potem gra się już mniej. Każdy walczy o swoją pozycję.

Informacje o Pana transferze do Zawiszy to były jedynie plotki?
Powiedzmy, że tak. Nie ma co do tego wracać. Myślę, że Sandecja jest mocniejszym zespołem.

W tych rozgrywkach ludzie znowu, jak po awansie do I ligi, będą walić na Sandecję drzwiami i oknami?
Chciałbym bardzo. Jeśli będziemy wygrywać, na pewno tak się stanie. Nie oszukujmy się, poprzedni sezon był dość nudny. Podbeskidzie i ŁKS odskoczyły, a reszta grała praktycznie o nic.

Zimą mówił Pan, że nigdy przed startem rundy nie zakłada, ile razy trafi do siatki. Teraz jest Pan tak samo ostrożny?
Tak, piłka nożna to nie sport indywidualny, w którym mogę sobie założyć, że taki a taki czas da mi medal na Igrzyskach. Tu liczy się drużyna. Mogę zdobyć jedynie trzy bramki, byle tylko udało nam się awansować.

Największe gwiazdy każdego zespołu, to niemal zawsze najlepsi strzelcy. Jak tuż przed startem ligi z formą u gwiazdy Sandecji?
Odpowiem tak: w Sandecji nie ma gwiazd. Gwiazdy grają w Hiszpanii i Anglii. Moja dyspozycja po ciężkim obozie jest coraz lepsza. Jak mówiłem, mam nadzieję że w przeciwieństwie do poprzednich lat tym razem wystartujemy od zwycięstwa. Tak się składa, że na początku obu poprzednich sezonów nie potrafiliśmy ani razu zdobyć kompletu punktów.

Rozmawiał Łukasz Madej / Gazeta Krakowska


Polecamy