menu

Sandecja wypunktowała Górnika. Trzecia porażka zabrzan

24 sierpnia 2016, 19:52 | krk, Krzysztof Rosłoński

Sandecja Nowy Sącz lepsza od 14-krotnego mistrza Polski. W środowy wieczór biało-czarni na Stadionie im. Władysława Augustynka wbili Górnikowi Zabrze dwie bramki, nie tracąc ani jednej. Na listę strzelców wpisali się Wojciech Trochim i Maciej Korzym.


fot. Lucyna Nenow / Polska Press

Patrząc przed startem meczu na składy obu drużyn, nie mieliśmy do czynienia z większymi zaskoczeniami. W pierwszym składzie Sandecji pojawili się dwaj byli gracze Górnika - Maciej Małkowski i Maciej Korzym, którzy to w głównym zamiarze mieli tworzyć akcje ekipy gospodarzy. Zabrzanie zaś mieli straszyć głównie Igorem Angulo, oraz duetem Roman Gergel - Erik Grendel. Po raz kolejny między słupkami stanął młody Mateusz Kuchta.

Cały mecz zaczął się w stylu, którego nie pozazdrościłby sam Alfred Hitchcock, bowiem nastąpiło trzęsienie ziemi, jakim był rzut wolny z 25. metrów Wojciecha Trochima, po którym piłka spadła na poprzeczkę bramki Zabrzan, a później odbiła się kilka centymetrów od linii bramkowej. Cały stadion zawrzał, bo gdyby tylko padł gol, można by go było zaliczać do tych najpiękniejszych w historii klubu. Od tej chwili gra obu drużyn polegała głównie na dośrodkowaniach różnych wysokości ze skrzydeł, które niemal za każdym razem kończyły się tak samo - minięciem wszystkich zawodników i linii końcowej przez piłkę. W 22. minucie jedno z takich zagrań mogło skończyć się golem dla Sądeczan, bowiem Małkowski podał z lewej strony do Trochima, Kuchta wyczuł częściowo zamiary rywala, jednak łysogłowy zawodnik Sandecji sięgnął piłki i oddał strzał z ostrego kąta prosto w bramkarza.

Później dwa razy mógł skutecznie zadziałać zabrzański duet Plizga - Angulo, za pierwszym razem Hiszpan po podaniu byłego gracza m.in. Zagłębia Lubin strzelił wysoko ponad bramkę, zaś za drugim razem niewiele brakowało, by podanie w uliczkę zakończyło się bramką, ponieważ gracz z numerem 17 mierzył w długi słupek bramki, a zabrakło dosłownie centymetrów do zrealizowania celu. 180 sekund później swojego szczęścia spróbował Kurzawa po rajdzie w pole karne jednak trafił w boczną siatkę. Dawid Plizga miał chyba dobry dzień do asystowania, ponieważ w 35. minucie świetnie obsłużył górną piłką Szymona Matuszka, który to głową strzelił kilka centymetrów od słupka. Minuta numer 38 była niesamowitym zwrotem akcji, bowiem po podaniu z lewej strony Macieja Korzyma tym razem idealnie w lewy róg bramki trafił Trochim dając prowadzenie gospodarzom. Jeszcze w doliczonym czasie gry swoją szansę po ciekawej akcji Małkowskiego i Słabego miał Szymon Kuźma, którego strzał głową z linii bramkowej wybili goście.

W drugiej części meczu gra stała się bardziej ospała, więcej mieliśmy ostrych fauli i interwencji służb medycznych niż czystej gry. Dowodem na to jest, że pierwsza dogodna okazja pojawiła się dopiero 16 minut po gwizdku, wznawiającym grę, kiedy to Adam Danch zmusił do interwencji Radlińskiego wykorzystując świetne podanie do strzału głową, co więcej wtedy to do piłki dopadł Grendel, jednak jego strzał najlepiej opisałaby wiązanka tekstów Zbigniewa Stonogi. Kolejna okazja, i to od razu skuteczna to 76. minuta. Bartosz Kopacz traci piłkę, Małkowski mknie lewą stroną, podaje po ziemi do dobrze ustawionego Korzyma, ten strzela w lewy róg bramki i mieliśmy już 2:0.

Kilka chwil wcześniej doszło to "tradycji", kiedy Mariusz Złotek prowadzi mecze na stadionie Sandecji, mowa o sporym zamieszaniu w okolicach pola karnego po kontrowersyjnej decyzji. Tak samo, jak w meczu z GKS - em Katowice zeszłego sezonu, czy starciu z Tyszanami, tak i tym razem nie obyło się bez kartki. W 83. minucie doszło chyba do jednego z ostatnich zrywów obu ekip, tym razem Roman Gergel strzelał z woleja zza pola karnego, jednak lot piłki pewnie wyczuł Radliński. W taki oto sposób po raz drugi w historii meczów Sandecji z Górnikiem Zabrze na stadionie w Nowym Sączu górą byli gospodarze.

Oto najlepsze i najgorsze murawy w 1. lidze [KLASYFIKACJA]


Polecamy