Sandecja przełamała złą serię. Biało-czarni pokonali Wigry
Sandecja Nowy Sącz przed własną publicznością wygrała z Wigrami Suwałki 2:0. Gole dla gospodarzy strzelali Maciej Bębenek i z rzutu karnego Mouhamadou Traore. Dla sądeczan było to pierwsze zwycięstwo od pięciu spotkań.
fot. KOW/Gazeta Krakowska
Dla drużyny trenera Jozefa Kostelnika dzisiejszy mecz był szansą na oderwanie się od ligowego dna, ponieważ ekipa beniaminka z Suwałk gra ostatnio w kratkę. Słowacki trener zaskoczył wstawieniem do wyjściowej jedenastki Fabiana Fałowskiego w miejsce Mouhamadou Traore na pozycję napastnika. W drużynie gości nie doszło do większych roszad. Za zdobywanie bramek mieli odpowiadać Dervydas Šernas i Kamil Adamek.
Pierwsza połowa spotkania okazała się być dla kibiców miernym widowiskiem. Przez większość czasu gra toczyła się w środku boiska, zaś niemal większość akcji kończyła się na skutecznych interwencjach obrońców przed polem karnym. Jeżeli były jakieś groźne ataki, to w większości były one wypracowane przez gospodarzy. Brakowało jednak jednego - wykończenia lub strzału, tak, jak na przykład w 7. minucie, kiedy Fałowski nie zdążył uderzyć futbolówki po podaniu na dobieg Nathera, czy siedem minut później, gdy znów po podaniu Nathera, do rajdu prawą stroną przeszedł Grzeszczyk, który w polu karnym zagrał piłkę do wbiegającego po dłuższym rajdzie Słowaka, a ten po oddaniu uderzenia mógł być zawiedziony, ponieważ futbolówce drogę do bramki zablokował obrońca. Po kilku minutach swojego szczęścia spróbował Bartków, uderzając zza pola karnego, ale Karol Salik wybronił tę próbę.
22. minuta przyniosła akcję Grzeszczyka, który po wymianie piłki przez jego kolegów i zagraniu do niego w pole karne, uderzył futbolówkę ponad poprzeczką bramki Wigier. Wyraźną chęć gry pokazywał Maciej Bębenek, który albo próbował indywidualnych akcji, jak w 24. minucie, albo starał się wychodzić na pozycję, jednak nie doczekiwał się podań od reszty graczy biało-czarnych. Ekipa z Suwałk nie stwarzała zbyt dużej liczby okazji pod bramką Kozioła. Głównym motorem napędowym był Mateusz Żebrowski, który swoimi akcjami oskrzydlającymi próbował pobudzić pozostałych graczy Wigier do ataku.
Początek drugiej połowy to gra, polegająca na próbie wybicia futbolówki ze środkowego sektora boiska i stworzeniu ataku. Efektowną oprawą w tym czasie mogli pochwalić się fani z sektora ultrasów. Tekst na sektorówce i banerze brzmiał "Ultras Young Group nigdy nie zginie".
Na pierwszy poważny atak trzeba było czekać do 54. minuty, kiedy to aktywny Bębenek najpierw minął w dziecinny sposób obrońców, a potem strzelił na bramkę, jednak Salik wykazał się odpowiednim refleksem i obronił to uderzenie. 60 sekund później było już znacznie lepiej. Po kontrataku gospodarzy, Bartków dośrodkował piłkę w pole karne, tam do główki wyskoczył Bębenek i pokonał golkipera Wigier.
Na kolejny atak trzeba było czekać aż do 60. minuty, kiedy po kolejnym podaniu na dobieg i rajdzie pod bramkę suwalszczan Fałowski strzelił obok prawego słupka. Groźne akcje Wigier to przede wszystkim zasługa Kamila Adamka, który najpierw w 62., a później w 67. i 75. minucie próbował pokonać golkipera Sandecji.
Ostatnie 20 minut należało jednak do kuriozalnych decyzji Rafała Rokosza, który najpierw pomylił narożnik od którego z rzutu rożnego grę mieli wznowić goście, zaś w 80. minucie zobaczył rzut karny za faul na Grzeszczyku, którego nie było, bowiem potknął się on o piłkę po wślizgu jednego z graczy Wigier. Do jedenastki podszedł Traore, który kopnięciem w górną część bramki Salika pokonał golkipera suwalszczan.
Na kolejne akcje trzeba było czekać do końcówki spotkania, kiedy to Grzeszczyk po strzale z rzutu wolnego sprawił kłopoty Salikowi. Później szansę na honorowego gola zmarnował Tarnowski, który kopnął futbolówkę tak, że Kozioł mógł pewnie interweniować.
Po słabym widowisku ekipa z Nowego Sącza może dopisać sobie 3 punkty w ligowej tabeli. Tym samym zapewniła sobie przynajmniej chwilową ucieczkę z miejsca zagrożonego spadkiem.