menu

Szufryn o kontuzji: zaciskam zęby i wychodzę na boisko

31 października 2016, 10:04 | Remigiusz Szurek

Rozmowa. Kapitan Sandecji Dawid Szufryn przyznał, że remis z Podbeskidziem należy szanować.

Dawid Szufryn (z lewej) i Rafał Leszczyński, bramkarz „Górali”
Dawid Szufryn (z lewej) i Rafał Leszczyński, bramkarz „Górali”
fot. Fot. Adrian Maraś

Można powiedzieć, że wrócił Pan do gry i drużyna od razu zaczęła punktować. Tydzień temu wygraliście w Pruszkowie, teraz przyszedł remis z Podbeskidziem.

Co mogę powiedzieć? Na pewno cieszy to, że zbieramy punkty, choć teraz po cichu liczyliśmy na wygraną. Zabrakło nam jednej bramki. Trzeba szanować ten remis, dopisać „oczko” do dorobku i grać dalej.

Po wrześniowym pojedynku z Wigrami Suwałki pauzował Pan w czterech spotkaniach. Trudno było oglądać poczynania kolegów z boku?

Na pewno. Męczyłem się, denerwowałem. Bardzo chciałem grać, pomagać chłopakom na murawie. Takie jest jednak życie, że nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Jak nie można, to nie można.

Czego Wam zabrakło, by pokonać Podbeskidzie?

Trochę szczęścia. To był mecz na remis albo na jedną bramkę przewagi. Mieliśmy więcej okazji od przeciwników, ale zwykle, prócz wspomnianego fartu, brakowało tego, by w odpowiednim momencie dołożyć nogę, przymierzyć celniej.

Trzeba przyznać, że to goście mogli w końcówce przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.

Dokładnie. Każdy widział, jak to wyglądało. Bielszczanie mieli swoje okazje pod koniec meczu, ale ten podział punktów jest sprawiedliwym wynikiem. Nie ma co się oszukiwać.

Jesteście zadowoleni po tym remisie?

Jak wspomniałem, szanujemy ten jeden punkt. W zespole nie ma jakiejś euforii, ale i nikt specjalnie nie ubolewał po meczu. Stara piłkarska zasada głosi, że jeśli nie możesz wygrać, to chociaż zremisuj. Tego się trzymamy.

Co mówił Wam trener po meczu?

Nic. Najlepiej rozmawia się „na chłodno”. Wówczas można na spokojnie przeanalizować grę, zobaczyć co zrobiło się źle.

Deszczowa aura z pewnością nie ułatwiała Wam gry.

Pogoda była fatalna. Warunki do gry w pierwszej połowie były trudne z powodu wiatru. W drugiej do tego wszystkiego doszły jeszcze opady. Piłka wyczyniała dziwne rzeczy. Grząskie boisko naprawdę „weszło” nam w nogi.

Panu szczególnie. Uraz stawu skokowego z powodu którego Pan pauzował, to nie jest bułka z masłem.

Nie do końca zaleczyłem moją lewą nogę, ale zaciskam zęby i wychodzę na boisko. Jak trzeba, to trzeba. Czuję dyskomfort, szczególnie na takiej nawierzchni, noga musi być usztywniona, ale czego się nie robi dla kolegów, dla klubu?