menu

Sandecja Nowy Sącz. Wygrana, dwa remisy i porażka

11 sierpnia 2017, 12:12 | Remigiusz Szurek

Rozmowa z 23-letnim pomocnikiem Sandecji ADRIANEM DANKIEM, który wskoczył do pierwszego składu beniaminka piłkarskiej ekstraklasy i pokazuje, że warto na niego stawiać.

Adrian Danek (pierwszy z lewej) kontrakt z nowosądeckim klubem ma podpisany do czerwca 2019 roku
Adrian Danek (pierwszy z lewej) kontrakt z nowosądeckim klubem ma podpisany do czerwca 2019 roku
fot. Fot. Adrian Maraś

- Wygrana, dwa remisy i porażka. Po czterech meczach chyba możecie już powiedzieć, że ekstraklasa nie jest aż tak straszna, jak niektórzy ją malowali?

- Tak. Pierwsze spotkania były dosyć trudne, bo z wymagającymi rywalami: Lechem, Arką, Legią. Możemy być zadowoleni z naszego dorobku, choć oczywiście chcielibyśmy mieć więcej punktów. Ekstraklasa może nie jest straszna, ale wygrać z Jagiellonią nie było już takim prostym zadaniem. Zdobyliśmy jednak bramki, więc przyszedł efekt w postaci punktów.

- Wygrana 3:1 na boisku wicemistrza Polski pokazała, że Sandecja to nie byle jaki zespół. Byliście lepsi od Jagielloni, a gole były efektem waszej dobrej gry. I awansowaliście w tabeli.

- Pokazaliśmy, że potrafimy także strzelać gole, nie tylko się bronić, co do tej pory robimy zresztą bardzo dobrze. Z meczu na mecz powinno być coraz lepiej.

- Jeszcze w pierwszej lidze byli tacy kibice, którzy mówili, że gra Pan w Sandecji, gdyż prezesem klubu jest Pana tata Andrzej. Po tym jak wybrano nowe władze, trener w dalszym ciągu stawia na Pana, zadając kłam tej teorii.

- Wszystko i tak weryfikuje boisko. Z wiekiem dojrzałem i te negatywne komentarze tylko motywują mnie do cięższej pracy. Kiedyś się nimi przejmowałem, teraz jest już inaczej. Wiem, że nie warto się tym zajmować.

- W wieku 22 lat zadebiutował Pan w ekstraklasie, a w ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok był jedną z kluczowych postaci Sandecji. Zanotował Pan ładną asystę na 2:1. Był Pan bardzo aktywny, nie odstawiał nogi.

- Tylko się z tego cieszyć. Fajnie, że udało mi się zanotować asystę. To dla mnie mały krok do przodu. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że przede mną jeszcze wiele pracy. Na treningach daję z siebie wszystko. To nie w moim stylu, by cofać nogę. Wszyscy chcemy zasuwać dla dobra drużyny. To nas łączy.

- Jest Pan podstawowym zawodnikiem przedstawiciela ekstraklasy. Można powiedzieć, że marzenia się spełniają?

- Zawsze myślałem o ekstraklasie. Nie wiedziałem tylko, że te marzenia się spełnią. Zadebiutowałem, cieszę się, ale to nie jest szczyt moich marzeń. Chcę pokazać, na co mnie stać. Nie czuję jakiejś wielkiej presji. Fajnie jest występować na dużych stadionach, przy tylu kibicach, kamerach. Trzeba jednak umieć odłożyć to na bok. Mamy ambicję. Tego nikt nie może nam odmówić. Może czasem brakuje nam techniki, ale jeśli jest ambicja, musi być dobrze.

- Z zawodników pierwszego składu jest Pan najmłodszy. W poprzednim sezonie tylko 12 razy w 34 meczach w I lidze wychodził Pan w pierwszym składzie Sandecji. W 7 ostatnich meczach zdobył Pan 2 gole, w tym arcyważnego w Chojnicach (2:1). Wygrał Pan miejsce w składzie świetnym finiszem rozgrywek?

- Dostałem szansę i starałem się ją wykorzystać. Przełomem był gol w Chojnicach. Wcześniej wchodziłem na boisko, grałem, ale nic nie wpadało. Później strzeliłem też gol w meczu z Podbeskidziem. Trzeba potwierdzać lepszą dyspozycję. Wtedy trener ma pretekst, by postawić na takiego piłkarza.


Autor: Artur Bogacki

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce