Rywalizacja w bramce Sandecji Nowy Sącz jest bardzo zacięta
W bieżącym sezonie trener Sandecji Nowy Sącz Radosław Mroczkowski ma do dyspozycji czterech bramkarzy. Mowa o Łukaszu Radlińskim, Michale Gliwie, Julianie Grzegorczyku i Kacprze Tomasiku. O ile jednak dwaj ostatni są póki co melodią przyszłości, o tyle dwaj pierwsi mogą być dla siebie równorzędnymi rywalami.
fot. Fot. Remigiusz Szurek
Znakomicie widać to na przykładzie wiosennych gier. Sandecja ma za sobą trzy marcowe spotkania. W potyczkach z Pogonią Siedlce i Zagłębiem Sosnowiec w bramce „biało-czarnych” kibice mogli oglądać popisy Gliwy, który jesienią nie podnosił się z ławki rezerwowych. 28-latek w tych dwóch spotkaniach zachowywał czyste konto, a jego koledzy z pola urządzali sobie istne festiwale bramkowe, zwyciężając odpowiednio 4:0 i 5:0.
Tymczasem w ostatnim meczu, w Zabrzu przeciwko Górnikowi, trener Mroczkowski do gry desygnował Łukasza Radlińskiego. Doświadczony 33-latek wpuścił dwie bramki, ale trzeba pamiętać, że nie miał przy nich zbyt wiele do powiedzenia i to on był jednak wcześniej pierwszym wyborem sztabu szkoleniowego. Ten były bramkarz m.in. Warty Poznań i Wisły Płock, w rundzie jesiennej zanotował siedemnaście gier w lidze i dwie w Pucharze Polski. Na zapleczu ekstraklasy nie dawał się pokonać w siedmiu jesiennych potyczkach.
Z drugiej strony Gliwa zachowywał czyste konto przez 180 minut. Pytanie zatem, który z golkiperów wybiegnie na boisko w najbliższą sobotę przeciwko MKS-owi Kluczbork? Niejasności w tej kwestii rozwiewa trener bramkarzy w Sandecji Stanisław Bodziony.
- Mamy dwóch bardzo dobrych golkiperów - ocenia na wstępie. - To takie dwie jedynki, czyli najwyższa klasa.
- Wiosną postawiliśmy na Michała, który świetnie prezentował się w trakcie przerwy zimowej. Po dwóch meczach w lidze nabawił się jednak drobnego urazu i w Zabrzu musiał zastąpić go Łukasz, z którego nie było nam oczywiście tak łatwo zrezygnować. Michał jest już brany pod uwagę przy ustalaniu składu na MKS Kluczbork.
Bodziony przyznaje z radością, że klub ma kłopoty bogactwa jeśli chodzi o obsadę bramki. - Szkoda, że nie ma dwóch miejsc między słupkami - żartuje trener.
Co jednak najważniejsze, między obydwoma bramkarzami panuje sportowa rywalizacja. - Mówiąc bez upiększania, każdy szkoleniowiec chciałby takich profesjonalistów. To dwaj bardzo pozytywni ludzie, z ambicjami, ale potrafią jednak zrozumieć sytuację, w jakiej się znaleźli. Razem z trenerem Mroczkowskim czeka nas teraz pozytywna burza mózgów, który z nich zagra w sobotę - podsumowuje Bodziony.
Obrońca Sandecji Kamil Słaby nie widzi różnicy w grze tego bramkarskiego duetu. 23-latek chwali sobie współpracę zarówno z Radlińskim, jak i z Gliwą. - To pewne punkty naszego zespołu - uważa. - Trzymają wysoki poziom na treningach, co widać po ich interwencjach w trakcie meczów ligowych. Michał i Łukasz potrafią kierować naszą grą od tyłu. Sporo krzyczą, dyrygują. Właściwie nie popełniają błędów, więc współczuję trenerom, bo mają naprawdę trudny wybór - twierdzi zawodnik.