Saganowski dla Ekstraklasa.net: Nic nikomu nie muszę udowadniać
- Bramka, którą powinienem strzelić z głowy, nie padła, a ta, której nie powinienem był zdobyć przy uderzeniu Kuby Wawrzyniaka, została strzelona. Kwestia szczęścia i tyle - powiedział tuż po spotkaniu z Metalurgsem bohater Legii, strzelec hat-tricka, Marek Saganowski.
Myślałeś, grając niedawno w ŁKS-ie i broniąc się przed spadkiem, że będziesz jeszcze strzelał bramki w europejskich pucharach?
Życie piłkarza jest bardzo specyficzne. Raz jesteśmy pod wozem, a za chwile możemy być na nim. Wszystkiego musimy się spodziewać i wykorzystywać te sytuacje, które los nam przynosi.
Dzisiaj cieszysz się z tych trzech bramek, ale pewnie przyjdzie taki moment, kiedy przeanalizujesz sytuacje, których niewykorzystałeś.
Nie, ja nad negatywnymi aspektami się nie zastanawiam. Cieszę się z tego, że mam w meczu sytuacje, bo dla napastnika najważniejsze jest m. in. to, że te okazje przychodzą. Dzisiaj pracowałem ciężko, żeby te sytuacje dostać. Udało mi się trzy bramki strzelić i jestem z tego bardzo zadowolony.
Nieobecność Danijela Ljubiji spowodowała, że sam zagrałeś na szpicy i strzeliłeś trzy gole. Wolisz być tym jedynym wysuniętym napastnikiem?
Współpraca ze skrzydłowymi i środkowymi pomocnikami wyglądała dziś bardzo dobrze, więc na pewno nikogo mi nie brakowało. Danijel jest innym zawodnikiem, ale kiedy będzie zdrowy, z pewnością bardzo Legii pomoże.
Napastnika buduje skuteczność, zatem do meczu z Austriakami będzie Pan się przygotowywał z większą pewnością siebie.
To dopiero mój drugi mecz w Legii, bo na początku wyeliminowała mnie kontuzja barku. Dzisiaj zagrałem 90 minut, strzeliłem trzy bramki, więc ta skuteczność z pewnością idzie w dobrym kierunku.
Ale uderzenia piętą chyba szkoda?
No szkoda, szkoda, ale chyba jednak bardziej szkoda mi tego uderzenia głową z czterech metrów, bo to była sytuacja z gatunku tych, które wykorzystywać powinienem. Paradoksalnie bramka, którą powinienem strzelić z głowy, nie padła, a ta, której nie powinienem był zdobyć przy uderzeniu Kuby Wawrzyniaka, została strzelona. Kwestia szczęścia i tyle.
Nie myślałeś spadając z ligi z ŁKS-em, że trzeba sobie będzie szukać klubu poza elitą?
Nie, absolutnie nie, ponieważ miałem propozycje na poziomie Ekstraklasy. To, że Legia złożyła mi ofertę potwierdza, że moja ciężka praca w ŁKS-ie owocuje. Życie piłkarza jest strasznie przewrotne - wczoraj spadałem z ŁKS-em, a dziś gram z Legią w eliminacjach Ligi Europejskiej. Trzeba więc być przygotowanym na wszystko, a przede wszystkim walczyć zawsze o swoje.
Nie wierzę, że nie było zaskoczenia, gdy zadzwoniono do Ciebie z Legii.
Ale oczywiście, że było. Ja przecież nie mówię, że nie. Byłem na pewno bardzo mile zaskoczony tym, że otrzymałem taką ofertę. Myślę, że byłbym dutkiem, gdybym się na nią nie zdecydował, bo można było powiedzieć, że to już nie moje progi, ale powiedziałem sobie, że jeszcze dam radę.
Te trzy bramki to taki Twój głos w stronę niedowiarków mówiący, ze Sagan się jeszcze nie skończył?
Nie, ja już nikomu niczego nie muszę udowadniać. To co osiągnąłem w życiu, sam sobie wypracowałem - jak ktoś w to nie wierzy, to już jest jego problem.
Rozmawiał w Warszawie Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net