Sadlok: Sytuacje Ruchu wynikały z gapiostwa
– Nasze następne spotkania muszą toczyć się pod nasze dyktando i bez takiej dramaturgii, jak dzisiaj – komentował po zremisowanym 2:2 spotkaniu z Ruchem Chorzów obrońca Wisły Kraków, Maciej Sadlok. "Biała Gwiazda" prowadziła i przegrywała z podopiecznymi Jana Kociana, żeby ostatecznie podzielić się z nimi punktami.
fot. Ryszard Kotowski
– Mamy problem, bo mogliśmy "załatwić" sobie ten mecz, a już na pewno ustawić go tak, żeby było nam łatwiej i w drugiej połowie kontrolować grę – zaczął Sadlok. Jedyna bramka wiślaków w pierwszej połowie padła po rzucie karnym, chociaż na brak okazji do zdobycia kolejnych goli podopieczni Franciszka Smudy nie mogli narzekać. – Byliśmy na swoim stadionie i wierzę, że właśnie dlatego tak by było. Trzeba pracować nad tym, żeby było lepiej. Jedyny plus to fakt, że później potrafiliśmy się zmobilizować i "wyciągnąć" chociaż remis – komentował były zawodnik "Niebieskich".
– Rywale w drugiej połowie mieli bardzo dobre sytuacje, wynikało to głównie z naszego gapiostwa. Po naszych akcjach szły szybkie kontry, a my chyba myśleliśmy już tylko o tym, żeby jak najszybciej strzelić bramkę i zapomnieliśmy o tyłach – zauważył. – Szczęście, że to nie wpadło, bo patrząc na te sytuacje wynik jest sprawiedliwy, a mogło skończyć się nieciekawie.
Po dwóch ostatnich spotkaniach Wisła może się pochwalić tylko jednobramkową przewagą, jeśli chodzi o stosunek zdobytych goli do straconych. W ligowej tabeli ten bilans wygląda podobnie - do tej pory wiślacy wbili rywalom siedem goli, jednocześnie tracąc sześć. – Z jednej strony zdobyte bramki to plus, ale stracone to minus. Z jednej rzeczy trzeba się cieszyć, a drugą poprawić i zrobić wszystko, żeby nie powtórzyła się w następnym meczu. Po to, żeby kolejne spotkanie toczyło się pod nasze dyktando i bez takiej dramaturgii. Wiadomo, że dla kibiców to fajne, ale tylko jak ogląda się z boku - my chcielibyśmy mieć większy spokój na boisku – zakończył.