Sa(ganowski) dał wygraną Legii z Koroną. Kompromitacja kielczan na Łazienkowskiej
Piłkarze Legii Warszawa zwyciężyli w meczu 6. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Koroną Kielce 2:0. W pierwszym składzie drużyny gospodarzy nie zagrał praktycznie żaden zawodnik podstawowej "11". Mimo tego i wielu okazji do zdobycia bramki piłkarze Korony nie zdołali pokonać Konrada Jałochy i przegrali z mistrzami Polski, dla których trafienia zaliczyli Orlando Sa i Marek Saganowski. "Sagan" trafił po raz setny w meczu Ekstraklasy.
Dziś mieliśmy taki dzień, w którym Korona rzeczywiście mogła powalczyć o pierwsze ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Do tej pory kielczanie prezentowali się bowiem nędznie – jeden punkt w pięciu spotkaniach i mnóstwo traconych goli. Skoro przeciwnikiem był dzisiaj mistrz Polski, statystycy powinni dopisać kolejną przegraną na konto podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza. Tylko jest jeden szczegół. Ta dzisiejsza Legia była mało mistrzowska. Przynajmniej jeżeli chodzi o personalia. Podstawowy skład odpoczywał po europejskim boju w Kazachstanie, a swoje szanse mieli wykorzystać rezerwowi i młodzież. I to właśnie była okazja dla gości. Tych samych, u których mieliśmy zobaczyć Oliviera Kapo. Wiadomo było, że Francuz nie będzie w stanie zagrać pełnych 90 minut, niemniej jednak liczyliśmy, że wyjdzie w pierwszej jedenastce. Tak się nie stało. W ataku coś tam próbował robić Chiżniczenko (do 73 minuty, kiedy zastąpił go właśnie Kapo), a bardzo ofensywnie nastawiony był Golański.
Właśnie, Golański. Turbokozak podczas kręcenia programu śmiał się, że ostatnie sam na sam miał w 2006 roku. Dzisiaj na boisku wcale nie wyglądało to jak żart. Nie ma co się czepiać Golańskiego generalnie, bo był bardzo aktywny, chodzi nam tylko o jego zachowanie pod bramką rywali. W obu częściach spotkania miał naprawdę dobre okazje do zdobycia gola, jednak koniec końców Jałochy nie pokonał. W szeregach Korony aktywny był również Jacek Kiełb. I znów. Pomocnik był aktywny, oddawał strzały, ale w jego grze brakowało dokładności w kluczowych momentach. Mógł strzelić gola po błędzie Wieteski, ale spudłował, a do tego parę razy niechlujnie podawał do kolegów, co kończyło się stratą.
Jak na tle Korony prezentowali się mistrzowie Polski? Długimi momentami nie pokazywali niczego specjalnego. Parę razy szarpnął Kosecki, coś tam próbował Piech (ostatecznie zanotował asystę, ale też pamiętamy jego wyglądający bardzo komicznie upadek po tym, jak próbował strzelać z powietrza). Pierwsza połowa to w wykonaniu „Wojskowych” głównie niezłe uderzenie Kosy oraz Bielika. Dopiero druga odsłona spotkania przyniosła im gole. Najpierw dzióbnął Orlando Sa, o którym mówi się ostatnio, że może opuścić Warszawę. A później uczynił to wprowadzony za Piecha Marek Saganowski. Dla doświadczonego napastnika ten gol był szczególny. Dzięki niemu „Sagan” dołączył do klubu 100, osiągając kolejny sukces w swojej karierze. Aktualnie legioniści zajmują drugie miejsce w Ekstraklasie ze stratą jednego punktu do Górnika. Korona Kielce to z kolei nadal czerwona latarnia ligi.