menu

Rutyniarz Lampard zapewnił Chelsea komplet punktów z Evertonem (ZDJĘCIA)

30 grudnia 2012, 16:26 | Maciej Frelek

Dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad Evertonem, zawodnicy Chelsea Londyn wskoczyli na najniższy stopień podium w Premier League. Dwie bramki dla The Blues zdobył 34-letni Frank Lampard.

Przed meczem trudno było wyłonić faworyta tego spotkania. Wprawdzie to goście byli wyżej w tabeli i do dzisiejszego starcia przystępowali w prawie optymalnym składzie, ale ich bilans z ekipą Davida Moyesa nie napawał optymizmem. Z ośmiu ostatnich pojedynków Chelsea wychodziła zwycięsko tylko raz.

Początek spotkania należał zdecydowanie do gospodarzy. Już w 2. minucie do piłki w polu karnym dopadł Steven Pienaar i mocnym strzałem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Ekipa z miasta Beatlesów postanowiła pójść za ciosem i już po kilku minutach przed świetną szansą stanął Jelavić. Gracz pochodzący z byłej Jugosławii precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego, a piłka po rykoszecie odbiła się od słupka.

W 34. minucie goście mogli doprowadzić do wyrównania po świetnej akcji tercetu rodem z Hiszpanii, jednak nikt nie był w stanie wykończyć sytuacji. Ta okazja była symbolem lepszej gry Chelsea, która jeszcze przed przerwą strzeliła bramkę. Wymiana piłki po prawej stronie boiska, wrzutka w pole karne, gdzie stał Frank Lampard, który precyzyjnym strzałem nie dał szans Howardowi.

Petr Cech zakończył swój 400. występ w Premier League już po trzech kwadransach, w jego miejsce wszedł Ross Turnbull.

Druga część meczu rozpoczęła się od ataków "The Blues". W 54. minucie przed idealną szansą stanął Torres, jednak nie zdołał dobrze przyjąć piłki, czym zaprzepaścił świetną okazję. Podopieczni Rafaela Beniteza starali się strzelić bramkę, ale w ich poczynaniach brakowało pomysłu. Wtedy do gry ponownie wkroczył Lampard, kiedy to doskoczył do odbitej przez bramkarza piłki i pewnym strzałem wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

Od tej pory spotkanie przebiegało pod dyktando Chelsea, ale w końcówce obie drużyny mogły poprawić swój dorobek strzelecki. Wszystko zaczęło się już w doliczonym czasie gry. David Moyes postawił wszystko na jedną kartę, a gdy cały zespół "The Toffees" był na połowie przeciwnika, piłkę przejął Oscar. Brazylijczyk pognał w stronę bramki Evertonu i w pewnym momencie "The Blues" byli w sytuacji 3 na 1, lecz mimo tego nie udało się podwyższyć wyniku. W tym wypadku winą należy obarczyć Fernando Torresa, który, będąc już w polu karnym, zbyt długo się zastanawiał i zaprzepaścił świetną szansę.

Ta okazja mogła się zemścić już chwilę później. W ostatnich sekundach meczu Jelavić stanął oko w oko z Turnbullem, jednak nieczysto trafił piłkę i stracił szansę na spięcie klamrą dobrego występu drużyny dwoma bramkami. Po dobrym, wyrównanym widowisku Chelsea wywozi trzy punkty z Godison Park i stawia się w korzystnej pozycji do walki o najwyższe cele w nadchodzącym roku.