Rusza Premier League! Giganci bili rekordy, ale czy to starczy na Manchester City?
Manchester CIty zmonopolizował rozgrywki na Wyspach. W nowym sezonie Premier League znów jest faworytem, ale rywale przygotowali się do walki
fot.
Już w piątek długo oczekiwany start nowego sezonu Premier League. Manchester City stanie do boju, by obronić tytuł po raz drugi z rzędu, co w historii Premier League miało miejsce dwa razy, w latach 1999/2001 i 2006/2009, gdy triumfy święcił Manchester United. The Citizens często pokazywał już, że niemożliwe dla nich nie istnieje, mimo że ligowi rywale z roku na rok są coraz silniejsi i bardziej zdeterminowani. Czy znów zatriumfują?
Specjaliści są zgodni, że najbliższa kampania może mieć podobny scenariusz do poprzedniej, a maraton po tytuł będzie wyścigiem dwóch koni - Manchesteru City i Liverpoolu. Poprzednio jednak zaledwie punkt rozstrzygnął o końcowym rezultacie, więc ciężko wyobrazić sobie analogicznie wyrównany przebieg tej rywalizacji. Przed sezonem to Obywatele zrobili zdecydowanie więcej, by osiągnąć ten cel i odzwierciedla się to w typach bukmacherów. Każda złotówka postawiona na The Citizens w przypadku ich wygranej oznacza 55 groszy zysku, co przy tożsamej sytuacji dla Liverpoolu daje 2,25 zł przychodu. Dalej według kursów w kolejce są Tottenham, Manchester United, Chelsea i Arsenal.
Na Etihad Stadium kolejny rok z rzędu zrobiono przemyślane transfery. Sprowadzono Rodriego z Atletico Madryt za 70 milionów euro, który ma być następcą dla starzejącego się Fernandinho, oraz Joao Canselo z Juventusu za 65 mln, mogącego grać zarówno na prawym skrzydle i boku obrony. O zakupach natomiast marzyli tylko fani na Anfield Road, bo Liverpool nie kupił w tym okienku transferowym żadnego gracza, który byłby realnym wzmocnieniem dla pierwszego składu, czy nawet ławki rezerwowych. Jurgen Klopp upiera się, że jak zakupy są dla niego powroty po kontuzjach i lepsza aklimatyzacja piłkarzy kupionych wcześniej.
Więcej obiecywać mogą sobie natomiast inne zespoły „big six”, które w poprzednim sezonie zostały całkowicie zdystansowane przez pierwszą dwójkę, ale teraz wracają uzbrojone. Manchester United ustanowił rekord transferowy za zakup obrońcy, bo za Harrego Maguire’a zapłacił Leicester 80 mln funtów. Dokładając do tego transfer Aarona van Bissaki, który był objawieniem poprzedniego sezonu, defensywa Czerwonych Diabłów wygląda imponująco.
Tego nie można powiedzieć o ostatniej formacji Arsenalu, ale za to Kanonierzy dodali potężną armatę do swojego arsenału. Na Emirates Stadium kupiono Nicolasa Pepe z Lille, za którego zapłacono aż 80 mln euro, co jest rekordem klubu. Iworyjczyk był jednym z najlepszych piłkarzy w Ligue 1, więc może wnieść do Premier League dużo jakości. Jeśli odnajdzie wspólny język z Alexandrem Lacazettem i Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem, to atak The Gunners będzie postrachem wszystkich obrońców.
Swój rekord transferowy pobił również Tottenham, a zakup NTanguy Ndombele, będzie kluczowy dla balansu w środku pola Kogutów. Była to pierwsza transakcja Londyńczyków od półtora roku, a wprowadzenie nowej krwi do drużyny może być decydujące. Ponadto na White Hart Lane zostali wszyscy najlepsi zawodnicy, a co równie ważne, także trener Mauricio Pochettino, którego przyszłość była niepewna. Czy Spurs wreszcie uda się zdobyć więc jakieś trofeum?
Największą niewiadomą przed sezonem jest Chelsea, która musiała radzić sobie z zakazem transferowym i odejściem z klubu największej gwiazdy - Edena Hazarda. Przenosiny Belga do Realu Madryt to strata dla całej Premier League, ale i okazja na wykreowanie nowych bohaterów. Na to właśnie liczą na Stamford Bridge, gdzie szanse dostanie spora rzesza wypożyczanych przez lata wychowanków. Ponadto stery nad drużyną przejął Frank Lampard, który jest uwielbiany w niebieskiej części Londynu. Legenda klubu ma ponoć zagwarantowane przynajmniej dwa lata, by rozwijać swój projekt, ale wszyscy dobrze wiedzą jak jest z cierpliwością Romana Abramowicza.
Nie samą czołówką człowiek żyje, a sezon zapowiada się też pasjonująco w kolejnych częściach tabeli. Zaskakująco dobre transfery zrobiły West Ham, Wolverhampton, Leicester i Everton, więc bitwa o miejsce „best of the rest” będzie zacięta. A może któraś z tych drużyn zniszczy mur oddzielający je od wielkiej szóstki i zawstydzi któregoś z gigantów? Ale na Wyspach nikogo już nie dziwią wydane ogromne pieniądze i wzmocnienia nawet przez malutkich.
Tym razem najbardziej, względem swoich możliwości, szalała Aston Villa, czyli obok Sheffield United i Norwich, jeden z trzech beniaminków. The Villans wydali na zakupy ponad 110 mln euro - prawie dwa razy więcej niż suma inwestycji wszystkich beniaminków pozostałych najlepszych czterech lig Europy. Ale w końcu w Anglii „pieniądze leżą na boisku”. Według wyliczeń firmy Deloitte w jeden sezon wszystkie kluby tamtejszej ekstraklasy zainkasują 4,8 milarda funtów do podziału, czyli 6 proc. więcej niż w poprzednim. Pieniądze trzeba jednak wydawać mądrze co udowodniło rok temu Fulham. Londyńczycy także po awansie z Championschip wydali ponad 100 mln funtów i z hukiem spadli z ligi. Ale czy ten sam los podzieli Aston Villa? Jeszcze niedawno faworytem do spadku byli Newcastle i Brighton. Oba klubu pożegnały się ze swoimi menadżerami, kolejno Rafą Benitezem i Chrisem Hughtonem, co było ogromnym zaskoczeniem.
Nowy sezon to też okazja na oglądanie Polaków w Anglii. Najmocniejszą pozycję ma Łukasz Fabiański w West Hamie, ale Jan Bednarek depcze mu po piętach. Defensor w ubiegłym sezonie wywalczył sobie podstawowy skład w Southampton i ta kampania może być dla niego kluczowa. Dobra postawa w zespole Świętych na pewno zaowocuje transferem do mocniejszej ekipy. O bluzę z numerem jeden dalej będzie walczył też Artur Boruc, który w ubiegłym sezonie nie zawiódł zaufania Eddiego Howe’a z Bournemouth.
Przed sezonem pada wiele pytań, ale pewne jest to, że kibiców czeka dziewięć miesięcy prawdziwych emocji i piłkarskiej rywalizacji na najwyższym poziomie. Rok temu wszystkie możliwe trofea w Anglii zdobył Manchester City, dlatego teraz na każdym polu będzie obowiązywała zasada bij mistrza. A kto zostanie koronowany w maju?