menu

Rusza nowy sezon Premier League [ZAPOWIEDŹ]

13 sierpnia 2013, 14:04 | Małgorzata Służałek

Tylko kilka dni dzieli nas od rozpoczęcia rozgrywek, które niezmiennie od kilku lat elektryzują wszystkich piłkarskich kibiców, nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Rozgrywek, w których podziwiać możemy walkę, poświęcenie, piękne gole i emocje, jakich nie zobaczymy nigdzie indziej. Panie i panowie, siadamy wygodnie w fotelach, zapinamy pasy i startujemy z nowym sezonem angielskiej Premier League!

barclays premier league
fot. premier league
The Walcott
fot. arc
Manchester United - triumfator poprzedniego sezonu Premier League
fot. Manchester United
1 / 3

Puchar pozostanie w Manchesterze?

Obie ekipy z Manchesteru nieprzerwanie od dwóch lat rządzą na angielskich boiskach, dzięki czemu puchar mistrza kraju zadomowił się na dobre w tym mieście. Dlatego też do nowego sezonu drużyny te podchodzą z dużym zaangażowaniem i równie wielkimi ambicjami.

Jednak szczególnie dla Czerwonych Diabłów obrona tytułu może okazać się trudniejsza, niż się wydaję, a wszystko za sprawą wiekopomnych zmian, jakie zaszły tego lata w United. Odejście Sir Alexa Fergusona do dziś odbija się szerokim echem w Manchesterze, było to w końcu wydarzenie historyczne, które prawdopodobnie ukształtuję postawę obecnego mistrza kraju na kilka kolejnych sezonów. Następca Szkota, David Moyes chociaż już zdążył zdobyć ze swoją nową drużyną pierwszy puchar i triumfować w spotkaniu o Tarczę Wspólnoty, musi liczyć się z tym, że praca na Old Trafford nie należy do najłatwiejszych, a obraca się raczej w kręgu specyficznej i dość trudnej. W Evertonie, poprzednim klubie Moyesa nie oczekiwano od niego sukcesu, nie wywierano na nim żadnej presji, pozwolono działać bez względu na końcowe rezultaty. Teraz, co tydzień 80 tysięcy ludzi przychodzących na stadion będzie wymagało od niego zdobycia mistrzostwa, a miliony przed telewizorami walki o Ligę Mistrzów. Kolejnym utrudnieniem może okazać się brak wystrzałowych transferów i nie sprowadzenie nikogo, kto dodałby zespołowi jakości, potrzebnej do powtórzenia ubiegłorocznego sukcesu. Wprawdzie do drużyny dołączył młodziutki Guillermo Varela, ale Urugwajczyk to raczej gracz przyszłościowy, gdyż wiele brakuje mu do tego, by poziomem gry i przede wszystkim doświadczeniem dorównać do starszych kolegów z nowego klubu. W Manchesterze po cichu wciąż liczy się więc na to, że szeregi Czerwonych Diabłów zasili jakieś znane nazwisko, a wśród potencjalnych kandydatów nadal pozostaje wielu topowych graczy. United swoich transferowych okazji z upodobaniem poszukuje w Hiszpanii. O ile sprowadzenie występującego obecnie w Barcelonie Cesca Fabregasa wydaję się być niemożliwe, o tyle wciąż realnie prezentuje się wizja pozyskania Luki Modrica z Realu Madryt. Z uwagi na fakt, że Moyes to były szkoleniowiec Evertonu możliwe jest także, że sięgnie on po któregoś z najlepszych graczy byłej drużyny - Leigtona Bainesa czy też Maruane’a Fellainiego. Wiadomo też, że być może uda się sprowadzić z Benfiki Lizbona Ezequiela Garaya. I chociaż sam Ryan Giggs w wielu wywiadach dla angielskiej prasy podkreśla, że brak transferów nie jest przeszkodą w ponownym zdobyciu mistrzostwa kraju nie zmieni to faktu, że w United z zazdrością obserwują poczynania swoich rywali zza miedzy, które na pewno zmotywują ich do bardziej aktywnego działania na rynku transferowym.

Po niebieskiej stronie Manchesteru, jak już wspomnieliśmy z transferami nie mają tak wielkich problemów jak w United. Na Etihad Stadium, podobnie jak w latach ubiegłych, katarscy szejkowi kierujący drużyną przygotowali tego lata dość pokaźną sumę na zakupy kolejnych gwiazd, które tym razem mają pomóc w odzyskaniu mistrzostwa, a także wyczekiwanym triumfie w europejskich pucharach. Zarząd The Citizens lekką ręką wydał na wszystkie transakcję blisko 100 milonów funtów, a zważywszy na fakt, że okienko otwarte jest jeszcze przez trzy tygodnie nikt nie powiedział, że było to ostanie słowo City, gdyż w kuluarach już spekuluje się, że klub ma w zamyśle sprowadzenie jeszcze dwóch graczy. Gwarantem stworzenia z Manchesteru City najlepszej angielskiej drużny mają być Fernandinho z Szachtara Donieck, Jesus Navas i Alvaro Negredo z Sevilli oraz Stefan Jovetic z Fiorentiny, a zawodnicy ci pod wodzą nowego szkoleniowca, Manuela Pellegriniego i wielkich pieniędzy szejków muszą szybko powrócić na szczyt tabeli Premier League by udowodnić, że ich umiejętności są warte ceny, jaką na nich wydano.

Londyńska siła powalczy o mistrzostwo

W stolicy Wielkiej Brytanii nie brakuje chętnych na zdobycie tytułu najlepszej drużyny kraju i długa kolejka już ustawia się w kierunku mistrzowskiego trofeum. Nadchodzący sezon będzie najlepszą okazją ku temu, żeby pokazać Manchesterowi, które angielskie miasto jest prawdziwą stolicą brytyjskiego futbolu.

W Arsenalu, podobnie jak w poprzednich sezonach ze sporą dozą nieufności spogląda się na poczynania trenera Arsena Wengera. Mając do dyspozycji sporą sumę pieniędzy, którą z powodzeniem można wydać na sprowadzenie kilku świetnych zawodników Francuz znów, pomimo deklaracji o dokonaniu szumnych i głośnych transferów, prowadzi politykę oszczędności i przekonywania, że Kanonierzy nie potrzebują wzmocnień by móc rywalizować z najlepszymi. W prawdzie pojawiały się plotki o możliwości pozyskania kilku prawdziwych gwiazd, między innymi Gonzalo Higuaina, którego Napoli sprzątnęło Arsenalowi sprzed nosa, Rooneya bądź Luisa Suareza, jednak żadna z tych spekulacji nie okazała się prawdziwa, dlatego też na kilka dni przed rozpoczęciem sezonu kadra "Armatek" jest wręcz identyczna jak ta z zeszłego sezonu. Drużynę więcej piłkarzy raczej opuściło, aniżeli do niej przybyło, bowiem z Emirates Staidium pożegnał się Andre Santos, Gervinho, Chamakh, Djourou i Arszawin, natomiast przywitał tylko Yaya Sanogo. Jedynym możliwym do sfinalizowania transferem wydaję się być zakup Luisa Gustavo z Bayernu, oczywiście jeśli włodarze Bawarczyków nie zażądają za swojego gracza zbyt dużej kwoty. Trudno jednak uwierzyć w tą stagnację, jaka obecnie panuje na Emirates oraz to, że nadchodzący sezon miałby być dziewiątym z rzędu bez zdobycia trofeum. Z pewnością Arsene Wenger wraz z zarządem szykują jakąś bombę transferową, o której usłyszmy w najmniej oczekiwanym momencie.

W innej części północnego Londynu odwieczny rywal Arsenalu, Tottenham dokłada wszelkich starań do tego, by tym razem w końcu wyprzedzić w ligowej tabeli Kanonierów i udowodnić im swoją wyższość. Przyszłość zespołu uzależniona jest jednak od pozostania na White Hart Lane najlepszego bombardiera drużyny, Garetha Bale'a, który sam nie jest pewny swojego losu w Londynie. Saga transferowa z jego udziałem trwa w najlepsze, suma 100 milionów euro jakie na stół wykłada Real Madryt może mocno zadziałać na wyobraźnie Walijczyka i sprawić, że ostatecznie pozytywnie odpowie na zakusy Los Blancos. Na chwilę obecną nic nie jest pewne, a jeśli Bale koniec końców jednak pozostałby w Anglii możemy być pewni, że Spurs na pewno włączą się do zaciętej walki o zdobycie mistrzostwa kraju. Razem z takimi piłkarzami jak rewelacja Pucharu Konfederacji Paulinho i super snajper z Valencii, Roberto Soldado, którzy zasilili Tottenham Bale mógłby stworzyć wspaniały tercet, przed którym drżałyby nawet największe kluby Premier League.

Co do prezesa Chelsea Romana Abramowicza w ogóle nie podobne, latem w porównaniu do poprzednich sezonów raczej oszczędził na transferach, niż znów bezsensownie wydawał pieniądze na masę niepotrzebnych graczy. Wszystko wskazuje na to, że jest to efekt pracy portugalskiego szkoleniowca, Jose Mourinho, który postanowił wspomóc zespół zaledwie trzema solidnymi, młodymi i perspektywicznymi piłkarzami, takimi jak Andre Schurrle z Bayeru Leverkusen, Mario van Ginkel z Vitesse Arnhem i Mark Schwarzer z Fulham. Ponadto z wypożyczenia powrócił Romelu Lukaku, który w tym sezonie za wszelką cenę chce stać się kluczowym napastnikiem The Blues nawet, jeśli ostatecznie do zespołu dołączyłby Rooney. Przed nowym-starym szkoleniowcem The Blues stoi zatem trudne zadanie, bowiem już podczas pierwszego sezonu po powrocie będzie musiał zdobyć z Chelsea jakieś trofeum, w przeciwnym razie ambicje rosyjskiego miliardera znów mogą dać o sobie znać, a Portugalczyk stracić posadę, podobnie jak kilkunastu jego poprzedników.

Era Di Canio w Sunderlandzie

Kibice Sunderlandu uwielbiają nieprzewidywalnego i barwnego Włocha, który po zakończeniu piłkarskiej kariery z równie podobną jak niegdyś częstotliwością szokuje i zaskakuje jako trener. Pod koniec ubiegłego sezonu Paolo Di Canio po ośmiu porażkach z rzędu zastąpił na stanowisku szkoleniowca Sunderlandu Martina O’Neila i od razu rozpoczął walkę o utrzymanie w Premier League. Poza poprawą gry i przede wszystkim wyników zespołu, Di Canio wniósł na angielskie boiska niezwykle dużo energii, specyfiki i charakterystyczny tylko dla siebie sposób prowadzenia drużyny, oparty na żywiołowej gestykulacji, skakaniu przy linii bocznej i cieszeniu się ze zdobycia bramki niczym małe dziecko. Od początku swojej pracy na Stadium of Light wprowadził rygorystyczne przepisy między innymi mówiące o tym, że każdy zawodnik, który z wakacji wróci cięższy o więcej niż dwa kilogramy będzie ukarany grzywną. Di Canio przyczynił się również do tego, że latem klub zasiliło kilku doświadczonych zawodników, takich jak chociażby były golkiper Arsenalu, Vito Mannone, reprezentant Włoch Emanuele Giaccherini, były gracz Lazio Madibo Diakite bądź Ondrej Celustka z Trabzonsporu. Pewnym więc jest, że Sunderland nawet jeśli nie jest w stanie pukać do drzwi wielkiej piątki Premier League, z powodzeniem może powalczyć o lokaty zapewniające występy w Lidze Europy.

Anfield rządne trofeum

Żaden klub z ligi angielskiej, który rokrocznie plasuję się w czołówce tabeli nie cierpi tak, jak właśnie Liverpool, bowiem najważniejsze na wyspach mistrzostwo krajowe ekipa z Anfield ostatnio zdobyła przeszło dwadzieścia lat temu. Zatem pomimo sukcesów międzynarodowych i triumfie w Champions League, na mistrzowskim wizerunku The Reds brak sukcesu w Premier League dotychczas pozostaje największą rysą. Jednak jak co roku, nowy sezon przynosi nowe nadzieje i tym razem włodarze klubu starają się robić wszystko, by Liverpool wzmocnił się, a nie osłabił. Takiej myśli ma sprzyjać zatrzymanie w drużynie jej najlepszego strzelca, Luisa Suareza, który zdobył w poprzednich rozgrywkach aż 23 gole. Urugwajczyk otwarcie mówi o tym, że chce występować w zespole który ma zagwarantowane występy w europejskich pucharach, jednak mimo wszystko Liverpool jak na razie nie chcę przyjąć żadnej oferty za swojego super strzelca. Równie przyszłościowym dla zespołu działaniem okazało się odrzucenie oferty Barcelony za jednego z najlepszych obrońców Premier League, Daniela Aggera. W momencie największego zainteresowania Katalończyków osobą 28-letniego Duńczyka szkoleniowiec Brendan Rodgers po tym jak karierę zakończył dotychczasowy wicekapitan, Jamie Carragher nie miał problemów ze znalezieniem jego następcy, tym samym Agger został najważniejszą po Stevenie Gerrardzie osobą w drużynie The Reds. Tak śmiały gest zaufania ze strony trenera niewątpliwie wpłynie na dalszą karierę obrońcy, zatem plotki o jego odejściu na Camp Nou możemy uznać za nieaktualne. Do Liverpoolu dołączył także Kolo Toure z Manchesteru City, Luis Alberto z Sevilli, Iago Aspas z Celty Vigo i Simon Mignolet z Sunderlandu, a nowi piłkarze mają pomóc drużynie w przerwaniu fatalnej passy bez ostatecznych zwycięstw jaka trwa z ich udziałem w Premier League od 1990 roku.

Everton i Swansea zagrożą czołówce

Ubiegły sezon dla ekipy z Liverpoolu dowodzonej Davida Moyesa okazał się być fantsatyczny. Popularni The Toffees świetnie spisywali się w krajowych rozgrywkach do końca walcząc od jak najwyższe miejsce w tabeli, ostatecznie zajmując 6 lokatę, a więc tuż za tą, która gwarantuje występy w eliminacjach Ligi Europy. Największą gwiazdą zespołu niewątpliwie został Marouane Fellaini i to jego pozostanie w drużynie klub będzie mógł uznać za gwarancję sukcesu. Rosłego Belga okrzyknięto królem powietrznych pojedynków, a w sumie zdobył 11 bramek i zaliczył 5 asyst. Niestety największym osłabieniem i jednocześnie przeszkodą w powtórzeniu ubiegłorocznego rezultatu może być dla Evertonu odejście Davida Moyesa, który na ławce trenerskiej drużyny z Goodison Park zasiadał przez 11 lat. Jego następcą ogłoszono Roberto Martineza, który zaraz po swoim przybyciu sprowadził do Evertonu Arouna Kone i Antolina Alcaraz z Wigan, Joela Robles z Athletico i Gerarda Deulofeu z Barceloy B. Dla konkurencyjności całych rozgrywek dobrze stałoby się, gdyby jednak Everton tak jak rok temu był w stanie rywalizować z największymi ligi angielskiej jak równy z równym i być może, czego nie udało się osiągnąć w poprzednim sezonie, wywalczyć prawo do gry w europejskich pucharach.

Po wygraniu Pucharu Anglii w zeszłym sezonie Swansea obecnie znajduje się na fali wznoszącej i wszystko wskazuje na to, że z podobnym rozmachem będzie chciała przystąpić do rozpoczęcia rozgrywek w Premier League. Ligę Europy angielska drużyna już zdążyła przywitać w pięknym stylu pokonując w pierwszym meczu Malmo 4:0 po golach nowego nabytku, reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej Wilfrieda Bony, który świetnie porozumiewał się na boisku z największą gwiazdą zespołu - Michu. Wszystko więc wskazuje na to, że w nadchodzącym sezonie będziemy świadkami narodzin nowej rewelacji ligi angielskiej. Chociaż Swansea wydaje się być zespołem, który nie jest w stanie nawiązać kontaktu z czołówką Premier League ma okazję do tego by pokazać jak staranne i rozsądne przemyślenia, długoterminowa strategia i niezwykle mądre inwestycje na rynku transferowym oraz sprowadzenie młodych, perspektywicznych piłkarzy jakimi są Jonjo Shelvey, Jordi Amat, Jose Canas i Alejandro Pozuelo mogą przyczynić się do budowy stabilnej i konkurencyjnej drużyny.