Rumak: To nie czas na eksperymenty
Na konferencji przed sobotnim meczem z Górnikiem Łęczna Mariusz Rumak podkreślał, że w tym momencie chodzi mu głównie o stabilizację składu
fot. Paweł Relikowski
Na pierwszy ogień poszedł nadchodzący rywal Śląska, Górnik Łęczna, z którym „Wojskowi" zagrają w sobotę o 15:30. Zważywszy na tabelę, można by zakładać, że zwłaszcza spotkanie w Lublinie jest z gatunku "mecz o sześć punktów". Trener WKS-u ma jednak nieco inne zdanie na ten temat.
- Ten sezon układa się tak, że każdy mecz można traktować w kategorii o 6 punktów. Niewiele się zmieni po tej kolejce, ze względu na panujący ścisk w tabeli. Górnik ma niezłych piłkarzy, wystarczy spojrzeć na ruchy transferowe, których dokonali. Pojawili się piłkarze, którzy potrafią grać w piłkę, jak chociażby Nika Dżalamidze, który był jedną z gwiazd Ekstraklasy. Kolejny przykład to Ubiparip, z którym miałem okazję pracować. Teraz ma kontuzję, ale pracowałem z nim i wiem, że warto mieć takiego gracza w swoim zespole. Będziemy chcieli przejąć w tym meczu inicjatywę i spowodować, że będzie się toczył na naszych warunkach. Co pokaże życie - zobaczymy. Nie jeden plan był uznany za świetny, a jednak nie wypalił. Jednym z wyróżniających się piłkarzy, którzy kształtują grę Górnika jest Bonin. To doświadczony piłkarz, potrafi wygrywać pojedynki z piłką, stworzyć sobie sytuacje i na pewno będziemy na niego uważać, ale to nie jedyny groźny zawodnik - powiedział trener Śląska.
Rumak został następnie zapytany o dziwną prawidłowość związaną z wrocławskim klubem. Otóż Śląsk zdecydowanie lepiej prezentuje się na wyjazdach, niż u siebie. Jak tłumaczy ten stan rzeczy szkoleniowiec „Wojskowych"?
- Jest to dość złożony problem, splot wielu wydarzeń. Pamiętam sezon z Lechem, w którym w 14 kolejnych spotkaniach kończyliśmy mecze z punktami. Nasze zwycięstwa na wyjazdach nie mają aż tyle wspólnego z taktyką. Na wyjazdach mamy znacznie więcej szczęścia, a dokładając do tego determinację potrafimy wygrywać spotkania. A z drugiej strony wiemy chociażby po spotkaniu z Cracovią, w jakich okolicznościach traciliśmy punkty u siebie. Mecze we Wrocławiu z Ruchem i Termalicą to były wyrównane starcia, w których mogliśmy zdobyć punkty. I z drugiej strony, spotkania w Kielcach i Szczecinie wcale nie musiały być wygrane, jednak dzięki szczęściu i dyscyplinie oraz odpowiedniej organizacji gry wyjeżdżaliśmy stamtąd ze zwycięstwami. Chcemy utrzymać tę dyspozycję na wyjazdach, ale podkreślam, że w końcu trzeba wygrać we Wrocławiu. Z bardzo dobrą Cracovią byliśmy blisko. Teraz zagramy derby z Zagłębiem, a kiedy wygrywać u siebie, jak nie podczas derbów? - pytał trener Rumak.
ZOBACZ TAKŻE: Rumak: Co ja mogę na decyzje sędziów?
Na konferencji poruszono też kwestię skrzydłowych Śląska. Kibice nie są zadowoleni z tego, że w wyjściowej jedenastce cały czas figuruje Alvarinho, choć jego forma jest daleka od optymalnej. Rumak argumentował swoją decyzję potrzebą stabilizacji.
- W pewnym momencie wyciągałem wnioski z tego co się dzieje, nie chciałem za bardzo mieszać w składzie i dokonywać wielu zmian. Chcę, żeby skład był stabilny, może będę musiał dokonać w nim 1-2 zmian, ale to tyle. Dlatego też gros piłkarzy dostało kredyt zaufania i występuje w pierwszej jedenastce. Natomiast jeżeli chodzi o Alvarinho, jego pozycja w składzie zależy od treningów. Prezentuje się podczas nich bardzo solidnie. Chęć ustabilizowania składu spowodowała, że na razie występuje Portugalczyk. Muszę jednak przyznać, że moi skrzydłowi są poziomem bardzo blisko siebie. Porównując Alvaro, Madeja, Romana, Engelsa, czy ostatnio dobrze grającego Grajcara dochodzimy do wniosku, że poziomem sportowym nie różnią się za bardzo. Jeśli ktoś odpuści, to na jego miejsce od razu wskoczy ktoś inny - zapewnia szkoleniowiec Śląska.
Natychmiast pojawiła się kwestia wszystkich graczy oglądających kolejne spotkania z ławki rezerwowych. Mariusz Rumak szybko jednak rozwiał obawy i przedstawił swoje rozwiązanie tej sytuacji.
- Na tym polega praca trenera. Muszę wiedzieć co zrobić, żeby pominięci z jedenastki nie odpuścili. Wierzę, że oni w końcu będą grali – ich minusem jest to że przyszli bardzo późno i nie mogliśmy przetestować pewnych rozwiązań w okresie przygotowawczym. Teraz nie ma czasu na eksperymenty i każda strata punktów może powodować że będziemy bardzo nisko. Dopiero na zimowych treningach i sparingach przetestujemy parę wariantów i będziemy więcej wiedzieć. Natomiast tak, jak mówiłem, jeśli ktoś z nich będzie się wyróżniał, jak np. Roman, to nawet jeśli przyszedł późno, może zagrać jeszcze jesienią.