Robert Latosik odszedł z Ruchu Zdzieszowice: Chcę kiedyś tu wrócić w roli pierwszego trenera
W sztabie drugoligowego Ruchu Zdzieszowice nie ma już Roberta Latosika, asystenta I trenera, który w piątek rozstał się z klubem. - Chcę kiedyś wrócić do Ruchu Zdzieszowice w roli pierwszego trenera - mówi Latosik.
fot. Mirosław Szozda/Tygodnik Krapkowicki
Twoja osoba od kilku lat mocno kojarzyła się z klubem z Rozwadzkiej. Musiały zaistnieć jakieś szczególne okoliczności skoro rozstałeś się z klubem tuż przed zakończeniem sezonu?
Główną przyczyną jest ekonomia, bo nie ukrywam, że u podstaw tej decyzji leżały środki finansowe. Usiadłem z prezesem, by porozmawiać na ten temat, ale wobec braku porozumienia w tej kwestii doszliśmy do wniosku, że trzeba się rozstać. Ta decyzja od dawna we mnie dojrzewała, więc nie jest tak, że stało się to nagle. Chcę kiedyś wrócić do Ruchu Zdzieszowice w roli pierwszego trenera, dlatego teraz potrzebuję klubu, nawet w niższej lidze który pozwoli mi zdobyć potrzebne doświadczenie. Za jakiś czas chętnie wejdę do tej samej wody, ale na innych warunkach. W tym roku zrobiłem uprawnienia trenera UEFA A i jestem gotowy, by prowadzić jakiś zespół samodzielnie. Pozostaję nadal kibicem Ruchu Zdzieszowice i kiedy tylko czas mi będzie na to pozwalał będę pojawiał się na meczach tego zespołu.
W okresie swojej pracy w Ruchu pomagałeś pięciu trenerom. Warsztat którego z nich cenisz sobie najbardziej?
Trudno porównać pracę każdego z nich, bo z niektórymi zbyt krótko pracowałem. Dwa tygodnie u boku Ryszarda Okaja, czy miesiąc pracy z Maćkiem Lisickim nie pozwalają mi obiektywnie dokonać oceny ich pracy. Bez dwóch zdań najbardziej cenię sobie warsztat ikony opolskiej piłki, jeśli chodzi o pracę trenerską, czyli Andrzeja Polaka. Czwarte i piąte miejsce w lidze oraz rewelacyjna postawa w Pucharze Polski nie pozwalają mi na wystawienie innej oceny niż bardzo dobrej. Ten szkoleniowiec sprawdził się wcześniej w pierwszoligowym Kluczborku, sukcesy miał w innych klubach, więc trzeba docenić to co robi. Inną kwestią jest to, że zupełnie innym zespołem dysponuje dziś na przykład trener Okaj, a inny miał do dyspozycji trener Polak, gdy klub miał dużo większe możliwości budżetowe.
Zawsze miałeś podobne zdanie co do sposobu prowadzenia zespołu, czy różniłeś się w tej kwestii z którymś ze szkoleniowców?
Patrząc z boku, często zupełnie inaczej widziałem niektóre sprawy niż pierwszy trener. Oczywiście dzieliłem się swoimi spostrzeżeniami, bo taka jest też rola asystenta. Różnie jednak bywało z tym jak trenerzy przyjmowali moje uwagi. Jedni liczyli się z tym co mówiłem, inni puszczali to mimochodem. Odpowiedzialność za wyniki i postawę zespołu ponosili jednak oni, więc nie obrażałem się robiąc co do mnie należy.
Jak jest rola drugiego trenera w zespole?
W zajęciach treningowych mamy fazy, które decydują o tym, kto prowadzi je w danym momencie. Część początkowa obejmująca m.in. rozgrzewkę, ćwiczenia stabilizujące czy wzmacniające należy właśnie do obowiązków asystenta. Część główną treningu oczywiście prowadzi pierwszy trener, by na zakończenie ponownie do gry wchodził drugi szkoleniowiec z fazą roztrenowania. Rolę nie do przecenienia drugi trener pełni w czasie meczów. Wiadomo, jak wiele dzieje się podczas spotkań ligowych, dlatego każde spostrzeżenie, które może mieć znaczenie dla losów meczu trafia natychmiast do pierwszego trenera.
Gdybyś miał wskazać najprzyjemniejsze i te najmniej przyjemne chwile spędzone w Ruchu, byłoby to….
Spędziłem w tym klubie 3,5 roku i choć wiele w tym czasie się wydarzyło, to najmilej wspominał będę te chwile, w których drużyna odnosiła triumfy w Pucharze Polski. Takie mecze jak półfinałowe z Ruchem Chorzów, czy nasza wcześniejsza wygrana z Jagiellonią Białystok zapamiętam chyba do końca życia. Wśród najprzyjemniejszych przeżyć wymienię jeszcze poznanie tylu wspaniałych ludzi, z którymi pracowałem i dzieliłem sportowe smutki i radości. Cenię sobie poznanie piłkarzy, działaczy oraz tych, którym pomagałem w prowadzeniu zespołu, czyli Andrzeja Polaka, Ryszarda Remienia, Macieja Lisickiego, Staszka Wróbla i Ryszarda Okaja. Specjalnie przykrych sytuacji nie przeżyłem w Ruchu, byłby pewnie to któryś z przegranych meczów, ale nie potrafię wskazać tego po którym jakoś szczególnie byłem przybity.
Którzy z zawodników grających w Ruchu piłkarsko zrobili na Tobie największe wrażenie?
Na pewno jest takim, grający dzisiaj w pierwszoligowym już ROW-ie Rybnik Roland Buchała. To bardzo inteligentny gracz, chętnie współpracujący z zespołem i trenerami. Drugim jest ikona Zdzieszowic, czyli Mariusz Kapłon. Równie inteligentny i cierpliwy, szkoda tylko że sporo energii musi wkładać w pracę zawodową, bo gdyby nie to byłby dużo lepszy fizycznie i jeszcze więcej mógłby dać tej drużynie. Jestem pewien, że w innych warunkach „Maniek” byłby jednym z najlepszych piłkarzy w całej lidze. Wyróżniłbym też Tomka Drąga, który swoją postawą i zaangażowaniem w to co robi, mógłby stanowić wzór dla wielu młodszych zawodników.
Ruch sportowo spadł do III ligi. Czego Twoim zdaniem zabrakło tej drużynie, by zachować status drugoligowca?
Przyczyna jest łatwa do odgadnięcia – finanse. Wcześniej zespół był dużo mocniejszy, bo klub miał dużo większe możliwości jeśli chodzi o sprawy finansowe. Dobrzy piłkarze, gwarantujący jakość drużynie kosztują, dlatego nie da się zrobić wyników bez pieniędzy. Ci którzy przyszli do tego zespołu, nic im nie ujmując, takiej jakości już nie dają. Kilkuosobowy zaciąg z Leśnicy, z małymi wyjątkami potwierdził, że między trzecią a drugą ligą jest olbrzymia różnica. Różnicę na pewno robi Marcin Lachowski, który pierwsze skrzypce grał w Sosnowcu, teraz z pewnością będzie robił to samo w Zdzieszowicach. Sporo ożywienia wnieśli Marek Sobik i Dawid Hanzel, którzy przyszli z Przyszłości Rogów. To jednak za mało jeśli chodzi o oblicze całego zespołu, bo tego typu zawodników jak ci, których wymieniłem potrzebnych byłoby jeszcze co najmniej kilku, by Ruch mógł myśleć o innych celach niż tylko utrzymanie.
Z jakich zespołów oczekujesz dziś propozycji prowadzenia drużyny?
Jestem gotowy na oferty nie tylko z Opolszczyzny, ale i ze Śląska. Marzeniem byłby stabilny klub, który ma jakieś ambitne cele. Ideałem byłaby trzecia liga, ale z niższych lig nie pogardzę ofertą, jeśli byłaby do przyjęcia w sensie sportowym i finansowym. Na drugą ligę jeszcze za wcześnie, bo do tej pory samodzielnie prowadziłem drużynę maksymalnie w klasie A. Doświadczenie zdobyte w drugoligowym Ruchu oraz podwyższenie trenerskich kwalifikacji sprawiły, że nie boję się wyzwań w wyższych klasach rozgrywkowych.
Gdybyś prezesowi któregoś z klubów jednym zdaniem miał zareklamować trenera Latosika, jak ono by brzmiało?
Trudno jest reklamować samego siebie, ale byłoby to mniej więcej tak: „Ambitny trener o wielkim potencjale i doświadczeniu, które warto wykorzystać”.
Rozmawiał: Mirosław Szozda/Tygodnik Krapkowicki
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.