menu

Mateusz Bukowiec: Nigdy nie paliłem za sobą mostów w Zdzieszowicach

1 sierpnia 2013, 16:38 | Mirosław Szozda

Kilka dni przed inauguracją 2. ligi, z pierwszoligowego GKS Tychy do Ruchu Zdzieszowice trafił Mateusz Bukowiec. Pomocnik, który półtora roku spędził już kiedyś w "Zdzichach", będzie jednym z największych wzmocnień zespołu trenera Okaja.

W Ruchu Zdzieszowice Mateusz Bukowiec chce potwierdzić swoje umiejętności
W Ruchu Zdzieszowice Mateusz Bukowiec chce potwierdzić swoje umiejętności
fot. Mirosław Szozda

Rok temu odszedłeś do Tychów, myślałeś wtedy że jeszcze kiedyś wrócisz do Zdzieszowic?
Nigdy nie paliłem za sobą mostów w Zdzieszowicach. Kiedy grałem w Ruchu współpraca z prezesem układała się świetnie, więc dlaczego miałbym nie wrócić tam, gdzie wszystko było poukładane jak należy. Nie było zatem problemów z moim powrotem do 2. ligi, tym bardziej do Zdzieszowic. Jestem jednak zawodnikiem klubu z Tychów, bo do "Zdzichów" jedynie wypożyczono mnie na rok.

Tychy miały być dla ciebie szansą powrotu do ekstraklasy. Jesteś zadowolony z poprzedniego sezonu?
Poszedłem do Tychów się rozwijać. Sezon na zapleczu ekstraklasy miałem w miarę udany, bo cały sezon grałem. W sumie wystąpiłem w 26 meczach i generalnie mogę być z niego zadowolony.

W Tychach podpisałeś kontrakt na 3 lata, a już po roku klub dał ci do zrozumienia, że nie jest z ciebie zadowolony. Znasz przyczyny dla których dał ci wolną rękę?
Co ja mogę powiedzieć o przyczynach? Cztery dni przed meczem Pucharu Polski, a tydzień przed inauguracją ligi dowiedziałem się, że dostaję wolną ręką w poszukiwaniu klubu. Oczywiście byłem mocno zaskoczony, ale nie siadłem i nie załamywałem rąk. Mogłem zostać w Tychach, bo kontrakt mam jeszcze ważny przez 2 lata. Nie grałbym, a dostawałbym pieniądze. Nie interesowało mnie jednak takie podejście, bo koniecznie chcę grać. Wyjściem z tej sytuacji stała się opcja Zdzieszowic, więc z niej skorzystałem. A sytuację w Tychach tłumaczę sobie w ten sposób, że przyszedł nowy trener, z inną wizją, w której nie widzi mnie aktualnie w tej drużynie. Klub wypożyczył mnie więc do Zdzieszowic, z czego się bardzo cieszę.

Ty uruchomiłeś stare kontakty, czy to ciebie znalazł prezes "Zdzichów"?
To nie jest tak, że jak odszedłem ze Zdzieszowic i zupełnie straciłem kontakt z chłopakami i prezesem. Przeciwnie, przez cały ten czas byliśmy ze sobą w kontakcie. Mam w tej drużynie kilku dobrych znajomych, więc nie było problemów z tym, by informacja, że jestem do wzięcia nie dotarła także do "Zdzichów". Miałem kilka ofert z 1. ligi, naprawdę mnóstwo z drugiej. Kiedyś powiedziałem sobie, że gdybym ponownie miał zagrać w drugiej lidze to tylko w Zdzieszowicach. Trener Ryszard Okaj namawiał mnie kiedyś bym przyszedł do Kluczborka, wtedy mnie nie przekonał. Dobrze znam prezesa Chmiela i wiceprezesa Bajora, więc dogadaliśmy się błyskawicznie. Nasze negocjacje, to była krótka piłka.

Pamiętasz datę 3 kwietnia 2003 roku?
Hm, szczerze powiedziawszy nie za bardzo.

To data twojego debiutu w ekstraklasie. Miałeś 17 lat, a media okrzyknęły cię wtedy następcą Włodzimierza Lubańskiego.
Zawsze się z tego śmiejemy w domu. Mój tata, gdy słyszy podobne opinie na mój temat w telewizji czy radiu, po prostu zmienia program.

W ekstraklasie rozegrałeś 15 spotkań i wylądowałeś w niższych ligach. Jesteś rozczarowany przebiegiem swojej kariery?
Wszystko jest wypadkową plusów i minusów, szczęścia, zdrowia i jeszcze wielu innych rzeczy. Niektórzy mogą oceniać przebieg mojej kariery jako krok w tył. Biorąc jednak pod uwagę to, że miałem momenty, w których więcej przebywałem w gabinetach lekarskich niż na boisku, nie mogę narzekać, że gram w pierwszej, czy teraz znowu w drugiej lidze. Każda długa przerwa blokuje normalny rozwój sportowca i tak też było w moim przypadku. Nie patrzę za siebie, nie wracam już do starych dziejów. Jestem teraz w "Zdzichach" i chcę jak najwięcej dać od siebie temu klubowi.

Wracasz do zupełnie innego zespołu niż ten, w którym grałeś za trenera Andrzeja Polaka. To będzie lepsza ekipa niż tamta?
Chciałbym, by tworzony przez trenera Okaja zespół stał się czarnym koniem rozgrywek. Patrząc na skład z pewnością stać nas na to. Pojawili się nowi doświadczeni piłkarze jak choćby Marcin Lachowski czy Adrian Pajączkowski, a do bramki powrócił „stary-dobry” Marcin Feć. Mamy grupę naprawdę niezłych chłopaków, a atmosfera w drużynie jest świetna. Musimy jednak popracować nad koncentracją, by od samego początku zacząć punktować w lidze. Trzeba wypracować sobie określony styl, by zapracować na miano stabilnego drugoligowca. Łatwo nie będzie, potrzebujemy bowiem czasu na to, by wszystko dotrzeć na sto procent. Trudny sezon spowodowany krótką przerwą i reorganizacją rozgrywek sprawia, że za wszelką cenę musimy punktować w lidze. Nie uda się wygrać, będziemy cieszyć się z remisu. Linia między zwycięstwem, a porażką często jest bardzo cienka, dlatego tam gdzie będzie na to szansa trzeba zdobywać punkty. Z dnia na dzień, z treningu na trening będzie coraz lepiej i piłkarska wartość "Zdzichów" będzie rosła. Osobiście chcę pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić, że jestem zawodnikiem o umiejętnościach przynajmniej na 1. ligę. Moją formę i dyspozycję zespołu zweryfikuje jednak liga.

Z meczów w barwach "Zdzichów" najmilej wspominasz chyba ten pucharowy z Jagiellonią? Zdobyłeś wtedy dwie bramki stając się katem zespołu Czesława Michniewicza. Po tym spotkaniu zdzieszowicki Ruch był na ustach całej piłkarskiej Polski.
Bardzo dobrych meczów rozegraliśmy wtedy dużo więcej i to nie tylko w pucharowych rozgrywkach. Wiele zespołów traktowało nas jak mały, zaściankowy klub a my na boisku często udowadnialiśmy im, że w takim klubie jak nasz też można odnosić sukcesy. Takich spotkań, które szczególnie pamiętam jest naprawdę wiele.

Na powrót do "Zdzichów" przygotowałeś jakąś atrakcyjną „cieszynkę”?
(śmiech). Muszę o tym z chłopakami porozmawiać. Coś pewnie wymyślimy, bo tak jak powiedziałem mamy w klubie całkiem fajną i zgraną ekipę. Doskonałą atmosferę podtrzymać możemy tylko dobrymi wynikami na boisku, ale o „cieszynce” na pewno pomyślimy.

Rozmawiał: Mirosław Szozda / Tygodnik Krapkowicki


Polecamy