Ruch wygrał z Widzewem. Zadecydował rzut karny w końcówce spotkania
W meczu zespołów z dolnych rejonów tabeli Widzew Łódź przegrał na własnym stadionie z Ruchem Chorzów 0:1. Gola na wagę trzech punktów zdobył dla Niebieskich Filip Starzyński, który pewnie wykorzystał jedenastkę po faulu na Mateuszu Kwiatkowskim.
Na Alei Piłsudskiego spotkały się dwie najgorsze defensywy o najwyższym wskaźniku straconych bramek w całej lidze. Na zwycięstwo czekały od ponad półtora miesiąca. Czyjaś passa miała się dzisiaj zakończyć.
Obie drużyny nie stworzyły porywającego widowiska. Dominował chaos, niecelne podania, kłopoty z przyjęciem. Nikt nie był w stanie osiągnąć znaczącej przewagi. Sytuacje bramkowe pojawiały się bardzo rzadko, głównie za sprawą Widzewa. Pierwszy ofensywny sygnał dał Marcin Kaczmarek. Podanie za plecy obrońców, wypuścił sam na sam Alekseja Visnakovsa. Wprawdzie minimalnie za mocno, ale Michał Buchalik wyszedł tak niepewnie, że Łotysz omal nie zdołał go przelobować ze skutkiem bramkowym. Chwilę później Daniel Dziwniel omal nie załadował samobója przy wybiciu groźnego zagrania Jonathana de Amo Pereza z lewej strony. Pod koniec pierwszej połowy na mocny strzał z 16. metrów zdecydował się Princewill Okachi. Buchalik z trudem odbił, do dobitki doszedł Alen Melunovć, lecz jak się okazało przebywał na pozycji spalonej.
Zdecydowanie najlepsza okazja da łodzian przydarzyła się sześć minut po zmianie stron. Michał Malinowski płasko wycofał futbolówkę prosto w ręce Michała Buchalika, za co arbiter wskazał na rzut wolny pośredni. Kevin Lafrance przymierzył jak z armaty, lecz bramkarz chorzowian popisał się jeszcze lepszą interwencją. Na tym ciekawsze próby gospodarzy się skończyły.
W ostatnich dwóch kwadransach Ruch zaczął łapać wiatr w żagle. Częściej utrzymywał się przy piłce i tworzył sytuacje. Z główki minimalnie obok celował Piotr Stawarczyk. Kolejną świetną akcję przeprowadził rezerwowy Mateusz Kwiatkowski. Ze skrzydła zerwał się na rajd z lewej flanki do środka, wyprzedził Lafrance'a i tylko dzięki odważnemu wyjściu Macieja Krakowiaka nie urodziła się z tego ramka. W 81. minucie nie miał już tyle szczęścia. Golkiper łodzian fatalnie wybił piłkę pod nogi Kwiatkowskiego, który bez zastanowienia pomknął sam na sam. Zdesperowany Lafrance nie był w stanie go dogonić, dlatego postanowił ratować się bezpardonowym wejście w nogi rywala. Efekt? Czerwona kartka i rzut karny. Krakowiak niby wyczuł interwencje Starzyńskiego, ale rzucił się za późno, by uratować zespół. Ruch zdołał utrzymać korzystny wynik do końca spotkania. Dzięki zwycięstwo nad Widzewem Niebiescy opuścili przedostatnie miejsce w tabeli.