menu

Ruch - Widzew LIVE! O pierwsze zwycięstwo na wiosnę

2 marca 2013, 10:56 | Daniel Kawczyński

Zarówno Ruch jak i Widzew rozpoczęły rundę wiosenną od rozczarowujących porażek. Dzisiaj w bezpośrednim starciu mają okazję powalczyć o rehabilitację i pierwsze trzy punkty w drugie części sezonu. Kto zejdzie z murawy z podniesioną głową?

Widzew Łódź liczy na zatrzymanie rozpędzonych chorzowian
Widzew Łódź liczy na zatrzymanie rozpędzonych chorzowian
fot. Kamil Ficek

Kibice określają to spotkanie mianem "meczu przyjaźni" z uwagi na zgodę kibicowską. Nic więc dziwnego, że do Chorzowa wybrało się grubo ponad tysiąc sympatyków obu ekip. Takie zgody to dla widowiska często minus. Nie należy spodziewać się ogłuszającego dopingu, ale z drugiej strony nie usłyszymy wzajemnych obelg.

Dla piłkarzy takie "przyjaźnie" nie mają kompletnie żadnego znaczenia. Oni zmagają się ze swoimi problemami i muszą się z nimi czym prędzej uporać. - Musimy się odizolować od wydarzeń na trybunach i skupić się na grze. Ta sielanka na pewno nie ułatwi nam zadania - uważa trener Ruchu Jacek Zieliński.

Zobacz także: Piłkarska sobota: Legia chce zmazać plamę, kolejne Gran Derbi, "polski" mecz w Bundeslidze

Jego zespół kłopotów ma ogrom. Teraz aż trudno uwierzyć, że jeszcze rok temu był wiodącą siłą Ekstraklasy i w maju świętował wicemistrzostwo Polski. W tym sezonie z samego szczytu spada na sam dół, w bardzo głęboką przepaść - nad strefą spadkową ma zaledwie sześć punktów przewagi. To niewielka różnica i bardzo niebezpieczna. Strach potęguje się zwłaszcza po ostatnich tygodniach. Podbeskidzie Bielsko-Biała dało jasny sygnał, że nie zamierza składać broni. Z Jagiellonią zagrało fantastyczne spotkanie i jeśli podtrzyma przyzwoitą dyspozycję, może wyjść ze straconej pozycji.

W Chorzowie trwoga. Gdy bezpośredni konkurent wydaje się nabierać wiatru w żagle, Ruch nie ma się zbyt dobrze. Ale z drugiej strony o tragedii też nie można mówić. Co prawda wszyscy mają w pamięci druzgocącą klęskę z Lechem Poznań (0:4) i defensywne "popisy" zwłaszcza w wykonaniu Marcina Baszczyńskiego, jednak kilka dni później przyszedł mecz Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin. Z trudnego terenu chorzowianie wywieźli cenny remis 2:2, imponowali akcjami w ofensywie, a Maciej Jankowski udowodnił, że jest głównym kandydatem do zastąpienia Arkadiusza Piecha. Obrońcom Zagłębia sprawił wiele problemów i dzisiaj postara się o powtórkę.

Nie da się jednak ukryć, że Ruch - mimo gry na własnym stadionie - nie jest w ciekawym położeniu. Na niekorzyść działa przede wszystkim sytuacja kadrowa. Z powodu uzbierania czterech żółtych kartek nie wystąpi Łukasz Tymiński, czyli jedyny defensor, który w obu meczach nie przyniósł żadnego wstydu. Ponadto z powodu kontuzji nie wystąpią Maciej Sadlok, Andrzej Niedzielan i Marek Szyndrowski.

Choć atut własnego boiska powinien działać na korzyść gospodarzy, goście mają wiele atutów. Podobnie jak rywal, ligę wznowili od przegranej 1:2 ze Śląskiem Wrocław. Niemniej w przeciwieństwie do Ruchu zaprezentowali się całkiem przyzwoicie i gdyby nie brak koncentracji i błędy w drugiej połowie, z pewnością wywalczyliby lepszy rezultat. Gra łodzian napawa jednak dużym optymizmem, aczkolwiek pewne sprawy trzeba skorygować.

- Koniecznie musimy być bardziej skoncentrowani niż we Wrocławiu. Wierzę, że podobnie jak tam odważnie zaatakujemy i wykorzystamy swoje sytuacje. Obiecuję, poprawimy się - zapewnia trener Radosław Mroczkowski.

W porównaniu z Zielińskim, widzewski szkoleniowiec nie ma tak licznych problemów kadrowych. Po urazie do siebie dochodzi jeszcze Jakub Bartkowski i dzisiaj nie zobaczymy go na murawie. Nie wiadomo też czy zagra Sebastian Dudek. Doświadczony rozgrywający opuścił parę treningów po meczu ze Śląskiem, ale do Wrocławia pojechał. Decyzja zapadnie tuż przed meczem. W razie czego zostanie zastąpiony najprawdopodobniej przez Veljko Batrovicia. - Cierpliwość zostanie nagrodzona - mówi tajemniczo Mroczkowski. Po czym dodaje: - Mamy duże pole manewru na tej pozycji. Jesteśmy w stanie jak najbardziej sobie poradzić.

To nie jedyne przeciwności z jakimi ostatnio mierzą się w Widzewie. Od kilku tygodni drążony jest temat sprowadzenia dobrze znanego w Widzewie napastnika Marcina Robaka i słoweńskiego defensora Denisa Kramara. Wydawało się, że obaj szybko podpiszą kontrakty i będą do dyspozycji szkoleniowca przed dzisiejszym spotkaniem. Niestety żaden z nich nie złożył parafki i nie został zgłoszony do rozgrywek. Wszystkiemu winna opieszałość klubowych włodarzy i brak pieniądze na sfinansowanie pensji nowym nabytkom (trwają w tym celu poszukiwania sponsorów).

- Nie jestem dyrektorem sportowym Widzewa. Ja odpowiadam za ocenę przydatności zawodnika do zespołu i do tego się ograniczam. Reszta leży w rękach zarządu, który ma za zadanie dopiąć wszystko do końca łącznie ze sprawami formalnymi. Ja się pod tym nie podpisuję - mówi zirytowany patem sytuacji, trener Mroczkowski.

Twitter


Polecamy