Ruch ostrzegł Lecha. Poznaniacy nie mogą zagrać z Honką na remis
Piłkarze Lecha mieli w poniedziałek czas na przemyślenia po niespodziewanym remisie na inaugurację rozgrywek ekstraklasy w Chorzowie (1:1). Niektórzy z nich byli wściekli na siebie, że tak łatwo dali sobie odebrać zwycięstwo.
fot. ekstraklasa.net
Lech Poznań - Honka Espoo: Mamy dla Was bilety na mecz!
Kibice bardziej jednak niż samobiczowania oczekują dobrej reakcji na wpadkę przy Cichej podczas najbliższych spotkań.
– Pierwsza połowa w dużej mierze była pod naszą kontrolą. Graliśmy tak jak sobie założyliśmy. Strzeliliśmy bramkę i byłem zadowolony. Tak samo chcieliśmy grać w drugiej odsłonie, ale ta w naszym wykonaniu była zdecydowanie gorsza. Momentami aż zęby bolały od liczby naszych strat – przyznał trener Kolejorza, Mariusz Rumak.
Sami zawodnicy mieli podobne odczucia. Najbardziej radykalnie wypowiedział się Łukasz Trałka, który stwierdził, że w drugiej połowie Lech Poznań był nieobecny na boisku. – Nie mogliśmy utrzymać się przy piłce i to był duży problem. Nie wiem czy wynikało to z tego, że Ruch zaczął grać agresywnie czy my źle weszliśmy w drugą odsłonę. Bramką wyrównującą „śmierdziało” już wcześniej. Jeśli chcieliśmy utrzymać 1:0 to trzeba było wytrzymać ten napór, a nie myśleć o końcu meczu – zauważył Mateusz Możdżeń.
Strzelec jedynej bramki dla poznaniaków, czyli Vojo Ubarip również mówił o tym, że założenia z szatni rozminęły się z boiskową rzeczywistością. – W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze. Objęliśmy prowadzenie i mieliśmy to spotkanie pod kontrolą. Założenie trenera na drugą odsłonę było takie, że atakujemy i walczymy o drugą bramkę. Tymczasem my się cofnęliśmy i zagraliśmy zupełnie inaczej niż zakładaliśmy. Nie wiem dlaczego tak się stało. Szkoda, bo mogliśmy mieć bardzo dobry początek tego sezonu, a tak notujemy stratę punktów – stwierdził serbski napastnik.
Od kilku tygodni jest on w kręgu zainteresowania Piasta Gliwice. Wypożyczenia nie wyklucza wciąż trener Rumak, ale w obecnej sytuacji kadrowej i dyspozycji Łukasza Teodorczyka może być to dość ryzykowny krok. Telewizyjni eksperci sugerowali także, że szkoleniowiec Lecha Poznań powinien wykorzystać trzecią zmianę, ale przed strzeleniem wyrównującego gola bardziej prosiło się o wprowadzenie kolejnego obrońcy, czyli Tomasza Kędziory niż napastnika (Dariusz Formella). Inna sprawa, że przez 7-8 minut trudno zdziałać cuda, zwłaszcza jak inicjatywa należy do rywala.
Remis w Chorzowie to także ostrzeżenie przed rewanżem w LE z Honką. Granie na remis czy jednobramkowe zwycięstwo może zakończyć się katastrofą. Niebiesko-biali w czwartek powinni zagrać na maksymalnych obrotach, żeby znów poczuć moc i dać odpór tym, którzy uważają, że kadra Lecha jest za krótka i ma za dużo słabych punktów.
– Liczyliśmy się z tym, że rywal w końcówce może dostać zadyszki, bo gra obecnie na dwóch frontach bardzo wąską kadrą – mówił na pomeczowej konferencji trener Ruchu, Jacek Zieliński. Problem w tym, że na tych frontach Kolejorz ma grać do końca roku, więc chyba nie powinien robić bokami już po dwóch spotkaniach...